Éric Abidal przychodzi do Barcelony nie tylko w roli dyrektora sportowego. Jak czytamy w „AS-ie”, Francuz ma też poprawić relacje między zawodnikami w szatni oraz stać się mentorem Ousmane Dembélé, który musi zrobić duży krok do przodu w swoim drugim roku w Barcelonie.
Decyzja Josepa Marii Bartomeu oraz Pepa Segury o zwolnieniu Roberta Fernándeza nie została dobrze przyjęta w szatni. Dla większości zawodników, Robert był człowiekiem cieszącym się zaufaniem, perfekcyjnym łącznikiem między zarządem a szatnią. Trener Ernesto Valverde również mu ufał. Teraz jego następcą został Abidal. W „AS-ie” czytamy, że Éric będzie bardziej dyrektorem ds. PR-u albo dyrektorem pierwszego zespołu niż dyrektorem sportowym, bo tę rolę będzie pełnił raczej Ramón Planes. A wszystko będzie działo się pod czujnym okiem Segury.
Jak mówił wiceprezydent Jordi Mestre, Abidal został zakontraktowany m.in. po to, aby „kontrolować francuski rynek, w tym momencie najważniejszy”. Chodziło w dużej mierze o Antoine’a Griezmanna, ale nawet Éric nie zdołał naprawić błędów zarządu. Teraz, przy transferach Clementa Lengleta i przy pomocy w naprowadzeniu Dembélé na dobrą drogę, 38-latek ma być łącznikiem między zarządem a szatnią, która ma patrzeć podejrzliwie na każdego dyrektora wchodzącego do pomieszczenia.
Przed finałem Pucharu Króla „Mundo Deportivo” informowało, że spora część dyrektorów Barcelony domagałaby się zwolnienia Ernesto Valverde, gdyby zespół nie sięgnął po dublet. Te informacje zostały fatalnie przyjęte przez szatnię. Piłkarze dobitnie poinformowali dyrektorów o swoim niezadowoleniu podczas kolacji z okazji celebracji dubletu. Abidal przyszedł do klubu, aby to zmienić. I aby zadbać o Dembélé.