Lucas Digne udzielił wywiadu dla Le Parisien, w którym mówił o czasie spędzonym w FC Barcelonie, a także o reprezentacji Francji i swoim nowym klubie, którym jest Everton.
- W Barcelonie zagrałem w 46. spotkaniach, więc nie sądzę, że miałem problem z minutami. Nigdy nie żałowałem swojej decyzji. Spędziłem dwa lata w największym klubie na świecie.
- Everton? Jest wyjątkowo. Premier League jest genialna. Co tydzień są jakieś niezwykłe spotkania. Dobrze się bawię. Na boisku jest wiele przestrzeni i pojedynków. Pod względem fizycznym potrzeba znacznie więcej wysiłku.
- W moim pierwszym meczu przeciwko Huddersfield miałem skurcze w 75. minucie. Przez wiele lat nie zdarzyło mi się to ani razu. Zauważyłem już, że będę musiał tutaj znacznie więcej biegać.
- Miałem jeszcze kilka opcji, ale gdy otrzymałem telefon od trenera Marco Silvy, od razu chciałem dołączyć do jego zespołu. Widziałem tam siebie grającego. Potrzebowałem gry i zaufania trenera, który lubi atakować skrzydłami. Właśnie tego potrzebowałem w mojej karierze.
- Brak powołania na Mistrzostwa Świata? Byłem wtedy w moim domu w Barcelonie z moją żoną. To było dla mnie rozczarowanie. Wszyscy gracze chcą zagrać na Mundialu. Kiedy zobaczyłem, że nie ma mnie na liście, było to dla mnie trudne. Nie spodziewałem się tego, bo grałem we wszystkich meczach eliminacyjnych. Byłem rozczarowany decyzją trenera. Niesmak pozostaje, ale każdy trener musi podejmować decyzję. Pozostało mi ją tylko uszanować. Jestem piłkarzem, ale przede wszystkim Francuzem. Żyłem tymi mistrzostwami jako kibic. Widziałem wszystkie mecze z przyjaciółmi i moją żoną podczas moich wakacji w pobliżu Saint-Tropez. Trzymałem za nich kciuki do końca. Byłem bardzo dumny z tego, co udało im się osiągnąć. Wysłałem im wiadomości z gratulacjami.