Dno
Jakby to powiedział ś.p. Janusz Wójcik: tu nie trzeba trenować, tu trzeba dzwonić. Najlepiej do prezydenta Bartomeu by dyscyplinarnie wyrzucił z pracy Ernesto Valverde za zabicie u milionów cules przyjemności z oglądania ich ukochanej Barcelony. To już zbrodnia przeciw ludzkości, a takie nigdy się nie przedawniają. Valverde może być z siebie dumny: zrobił z Barcelony drużynę na miarę swojego ukochanego Athletic Bilbao (notabene będącego obecnie wyżej w ligowej tabeli). Nikt się jej specjalnie nie boi, a ona sama do każdego meczu podchodzi z (uzasadnioną) obawą o końcowy rezultat.
Barcelona przegrała dziś z Granadą i ugrzęzła w środku tabeli ligi hiszpańskiej po pięciu kolejkach. Co prawda pomocną dłoń wyciągnęło Atletico (remis), a w niedzielę grają ze sobą Sevilla i Real (faworytem są gospodarze), ale tu nawet nie chodzi o sytuację w tabeli, a o fakt, że najmocniejszy skład Barcelony zalicza kompromitujący występ.
Jeżeli nie oglądaliście tego meczu to nie szukajcie skrótów. Nie warto. Barcelona pierwszy celny strzał na bramkę zanotowała dopiero w 83 minucie (Messi). W pierwszej połowie nie było choćby strzału niecelnego (jedynie trzy zablokowane). Valverde zaskoczył posadzeniem Messiego na ławce (być może Leo nie jest jeszcze gotowy na 90 minut) i już po nieco ponad 60 sekundach trzeba było gonić wynik gdy po katastrofalnym błędzie Firpo gola strzelił Azeez. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że chwilę wcześniej w ramach tej samej akcji bramkowej faulowany przy walce o górną piłkę był Lenglet i należy poszukać w przepisach dlaczego sędzia nie stworzył choćby pozorów i w trakcie opatrywania Francuza nie podbiegł do monitora by sprawdzić czy gol nie powinien zostać anulowany (być może taki faul nie może być sprawdzony przez VAR?). Griezmann na lewej stronie tradycyjnie nie pokazał nic, Suarez znów irytował minami, a dobre wrażenie sprawiał jedynie de Jong.
W drugiej połowie na ratunek weszli Messi i... Ansu Fati, ale to nie pomogło. Zmiennik Rakiticia, Vidal, zagrał piłkę ręką w polu karnym i VAR podpowiedział sędziemu, że gospodarzom należy się jedenastka. Vadillo w 65 minucie podwyższył wynik i gospodarze bezpiecznie dowieźli go do końca. Wstyd, żenada i kompromitacja. #valverdeOUT
Granada CF - FC Barcelona 2:0 (1:0)