Setienowskie zwycięstwo
Barcelona odniosła heroiczne zwycięstwo w Sewilli, pokonując Real Betis 2:3 po naprawdę szalonym meczu. Hat-trickiem asyst popisał się Leo Messi, a obie drużyny kończyły to spotkanie w osłabieniu.
Quique Setien zaskoczył i postawił na Juniora Firpo w pierwszym składzie. Znów na ławce usiadł Fati, a przed Semedo biegał Sergi Roberto. Mecz zaczął się od kuriozalnego puszczenia gry po ewidentnym faulu na rozpędzającym się Messim i chwilę później nastąpiła akcja podbramkowa Betisu, strzał, który trafił w rękę Lengleta i sędzia po konsultacji z VAR podyktował jedenastkę. Canales pewnie pokonał Ter Stegena. Barca odpowiedziała momentalnie, Messi wspaniale wrzucił piłkę do wbiegającego w pole karne de Jonga, który wbił ją do bramki w stylu rasowej "9". Barca znów dominowała w posiadaniu piłki (ponad 70% w całym meczu) i tworzyła sporo sytuacji. W 26 minucie piłkę w środku pola stracił jednak Vidal, Betis wyszedł z kontrą i Fekir pokonał Ter Stegena przy zbytniej bierności defensorów Blaugrany. Barca odpowiedziała tylko kiloma faulami, posypały się kartki (Roberto był blisko czerwonej po ostrym faulu na Alenii) i gdy wydawało się, że remontada musi poczekać na drugą połowę, Messi w samej końcówce dośrodkował piłkę w pole karne, a najbardziej przytomnie zachował się Busquets, który doprowadził do wyrównania. Piłkarze i kibice Betisu reklamowali faul na Bartrze, ale powtórki pokazały, że wychowanek Barcelony dodał sporo od siebie upadając w polu karnym i sędzia słusznie gola uznał.
W drugiej połowie Barca osiągnęła sporą przewagę i Betis pierwszy celny strzał oddał dopiero w samej końcówce. Wcześniej długo mieliśmy impas, który przerwało wreszcie kolejne precyzyjne dośrodkowanie Messiego i świetna główka Lengleta. Chwilę później dwie żółte kartki w minutę zarobił Fekir i sytuacja gospodarzy stała się bardzo trudna. Pomocną dłoń wyciągnął jednak Lenglet, którego głupi faul kosztował kolejną czerwoną kartkę i w 79 minucie siły się wyrównały. Betis nie miał jednak wielu sytuacji do wyrównania, za to Barcelona kilkukrotnie powinna zamknąć ten mecz. Najgłośniej powinniśmy mówić o sytuacji z 92. minuty, w której Arthur biegł sam na bramkę Betisu, ale ostatecznie oddał piłkę Messiemu, a Leo został niemal złapany w pół przez Bartrę, lecz w swoim zwyczaju nie przewrócił się tylko próbował strzelać, ostatecznie tracąc piłkę. Minutę później mieliśmy przerwę w grze, ale sędzia po krótkiej konsultacji z VAR nawet nie raczył podbiec do monitora. W środku pola byłby natychmiastowy gwizdek i żółta kartka. Jak mamy później oczekiwać od piłkarzy, że nie będą się kłaść w polu karnym po każdym kontakcie, skoro ustanie na nogach jest traktowane przez sędziego jako dowód na to, że faul był zbyt "miękki", by gwizdnąć karnego? Na całe szczęście niedługo później rozbrzmiał ostatni gwizdek i Barca uczciwie sięgnęła po trzy punkty. Klasyk już za trzy tygodnie, a wcześniej dwa domowe mecze, w których zwycięstwa są obowiązkiem.
Real Betis - FC Barcelona 2:3 (2:2)