Jeśli Jean-Clair Todibo miał nadzieję, że uda mu się przekonać następcę Quique Setiéna do tego, że powinien zostać w pierwszej drużynie FC Barcelony, to szybko został sprowadzony na ziemię. Klub potrzebuje pieniędzy, a Francuz już od kilku miesięcy jest postrzegany jako zawodnik, na którego sprzedaży można sporo zyskać.
Obrońca, który zimą odszedł na wypożyczenie do Schalke 04, zaraził się koronawirusem i po przebyciu kwarantanny musi otrzymać dwa negatywne wyniki testów PCR, aby móc rozpocząć treningi w Ciutat Esportiva. Francuz czeka, aż jego reprezentanci, Barça i klub, który zaprezentuje za niego najlepszą ofertę, osiągną porozumienie, dzięki czemu opuści Camp Nou. Tym razem na zawsze.
Na najlepszej pozycji do pozyskania Todibo jest Wolverhampton, jedna z rewelacji minionego sezonu Premier League, gdzie gra były zawodnik Barçy, Adama Traoré.
Dzięki sprzedaży Matta Doherty'ego do Tottenhamu Wilki otrzymały spory zastrzyk gotówki. Spurs zapłacili za Irlandczyka 17 milionów euro, ale Barça wyceniła Francuza na 20-25 milionów euro i nie zamierza sprzedawać go za niższą kwotę. Anglicy zdają sobie z tego sprawę, ale i tak spróbują obniżyć cenę za gracza.
Wydaje się, że były gracz Toulouse opuści Barcelonę z poczuciem, że spora część kibiców chciałaby go częściej widywać na murawie. Todibo był w coraz lepszej formie, ale rozgrywki zostały przerwane z powodu pandemii koronawirusa. Po ich wznowieniu zarówno jemu, jak i Schalke nie szło najlepiej.