29 czerwca FC Barcelona rozwiązała kontrakt z Matheusem Fernandesem. Zawodnik nie został oficjalnie zaprezentowany i rozegrał tylko 17 minut w Lidze Mistrzów. W rozmowie z dziennikiem O’Globo pomocnik był zaskoczony decyzją klubu: „Nie wiedziałem o tym, kiedy mi to przekazali, nie mogłem w to uwierzyć. Byłem w domu, wychodziłem z żoną, otrzymałem wiadomość osoby z klubu z pytaniem, czy mam taki sam adres e-mail. Potwierdziłem, a później dostałem maila. Nie rozumiałem go i wysłałem mojemu agentowi i prawnikowi. Powiedzieli, że zostałem zwolniony. Minęło trochę czasu i moje nazwisko pojawiło się w prasie. Bez rozmowy, bez niczego, nawet do mnie nie zadzwonili, żeby powiedzieć ‘cześć i do widzenia’”.
„Nie wiem, co zrobił zarząd. Nic nie kosztuje wykonanie telefonu i rozmowa, myślę, że to bardzo nieprofesjonalne. Czułem się źle, to było brzydkie ze strony klubu. Nawet nie wiem, jak to się stało, zostawiam to moim adwokatom” dodał.
Ponadto Matheus opowiedział o pobycie w Barcelonie: „Od małego moim marzeniem było granie w Barcelonie. Kiedy tam przybyłem, nie traktowali mnie jak piłkarza. Powiedziałem o tym dyrektorowi sportowemu (Ramonowi Planesowi), który nie traktował mnie jak profesjonalnego zawodnika Barcelony. Niezależnie od tego, czy zarabiam dużo, czy mało, czy zrobiono to czy tamto, jestem zawodnikiem Barcelony. Chciałem, żeby traktowali mnie tak samo jak innych. Inni nowi zawodnicy mieli swoje prezentacje, ja nie. Byłem trochę zły. Widząc klub z zewnątrz, myślałem co innego, a kiedy przybyłem, potraktowali mnie inaczej”.
Po rozczarowującym pobycie w Barcelonie Matheus skupia się tylko na Palmeiras, gdzie chce zdobyć wiele pucharów: „Znam swój potencjał. To nie jest klub, który zniszczy moją karierę. Będę pracować w Palmeiras, ciężko trenować i grać. Jeszcze wiele rzeczy może się wydarzyć, mogę zostać idolem Palmeiras”.