Komunikat klubu jest jasny: Koeman będzie trenerem Barcelony w Kadyksie. Mimo wczorajszego remisu z Granadą Holender nie zostanie zwolniony przed czwartkowym starciem na Ramón de Carranza. Do meczu zostały dwa dni, ale klub zachowuje spokój wobec trenera. Nie da się jednak uniknąć tego, że media zaczynają podawać możliwych kandydatów do zastąpienia szkoleniowca.
Póki co najbardziej wyróżniają się dwa nazwiska. Chodzi o Xaviego Hernándeza i Roberto Martíneza. Obaj mają ważne kontrakty i dobrze dogadują się z Jordim Cruyffem, szefem międzynarodowego skautingu i doradcą Laporty. Były kapitan Barçy miał nawet zostać jej trenerem w przypadku wygranej Víctora Fonta w wyborach. Z tego powodu nie znalazł się on wśród priorytetów Laporty, kiedy latem rozpoczynał nowy projekt, ale tym razem może być inaczej.
Mimo kontraktu z Al Sadd – przedłużył go latem do 2023 roku – Katarczycy nie byliby przeszkodą, gdyby ostatecznie Barça postawiła na Xaviego. Jak nikt inny zna on Barcelonę, a jego obecność to gwarancja stawiania na La Masię i styl Cruyffa.
Laporta wolałby pozyskać Roberto Martíneza, selekcjonera reprezentacji Belgii, ale jego sprowadzenie będzie trudniejsze. Nie chodzi tylko o to, że do kilkunastu milionów euro odszkodowania dla Koemana trzeba by było dodać rekompensatę dla belgijskiej federacji. Za dwa tygodnie Belgowie zagrają w półfinale Ligi Narodów z Francją, a ponadto cały czas trwają kwalifikacje do Mistrzostw Świata w Katarze.
Media mówią też o innych trenerach, którzy aktualnie nie prowadzą żadnego zespołu. Są to m.in. Phillip Cocu, Andrea Pirlo i Antonio Conte. Barcelonie podoba się też Erik ten Hag, szkoleniowiec Ajaksu, al trudno będzie go wyciągnąć z Amsterdamu.
Biorąc pod uwagę to, że bez Koemana nie będzie już parasola ochronnego, prezydent oraz zarząd potrzebują czasu, aby wybrać następcę Holendra. Zdają sobie sprawę z tego, że zmiana może być ryzykowna, i chcą być pewni, że nowy trener nie tylko odwróci aktualną sytuację, ale też będzie liderem nowego projektu.