Gdyby trzeba było wyróżnić jedno nazwisko w FC Barcelonie na początku tego oficjalnego sezonu, z pewnością wielu wybrałoby Raphaela Diasa Belolliego. Skrzydłowy z Porto Alegre zrobił brutalny krok naprzód w tym sezonie pod wodzą Hansiego Flicka i ma na koncie cztery bramki i trzy asysty w zaledwie czterech meczach ligowych.
W wywiadzie dla Barça One Brazylijczyk analizował bieżące sprawy Barçy, problemy, jakie miał po przybyciu i adaptację.
„Przeżywam tutaj swój najlepszy moment. Wciąż mogę się poprawić i myślę, że mogę bardzo pomóc drużynie. Radzimy sobie bardzo dobrze. Kiedy wygrywasz pierwsze cztery mecze, wszystko jest łatwiejsze”, zaczął skrzydłowy.
Przeszłość już się nie liczy. Flick jest zwolennikiem skupiania się mecz po meczu. „Wiemy, że ludzie są bardzo podekscytowani naszą grą, ale wiemy też, że sezon dopiero się rozpoczął i musimy to utrzymać. Wygraliśmy cztery mecze i musimy myśleć o przyszłości. Musimy skupić się na Gironie, która jest naszym kolejnym rywalem. Myślę, że jesteśmy mentalnie bardzo dobrze nastawieni, ciężko pracujemy, dobrze pracujemy, cały skład jest skupiony na robieniu wielu dobrych rzeczy”, powiedział Rapha.
W meczu z Valladolid zaliczył swojego pierwszego hat-tricka w profesjonalnej karierze. „Byłem szczęśliwy z mojego hat-tricka, pierwszego w mojej profesjonalnej karierze. Przywiązuję dużą wagę do liczb, ale nie uważam, że muszę zagrać mecz i strzelić hat-tricka. Lubię dużo strzelać, lubię dużo asystować, ale moim zdaniem najważniejsze jest zwycięstwo drużyny, niezależnie od tego, co robię indywidualnie, chociaż zdobycie hat-tricka jest wyjątkowe”, przyznał.
Podzielił się też zabawną anegdotą dot. tego, co Pedri powiedział mu przed wejściem na boisko na Vallecas: "Pedri powiedział mi, że zapłacił za mnie 49 milionów w Fantasy i powiedział mi podczas meczu, że potrzebuje, abym strzelił gola lub asystował, ostatecznie wyszło dobrze. On strzelił gola, a ja asystowałem. W następnym meczu powiedział mi, że nadal jestem w jego drużynie i że potrzebuję bramek. Cieszę się, że mu pomogłem, chociaż teraz jest trochę wkurzony, ponieważ zapłacili jego klauzulę i moją”.
Jego wybór na kapitana był zaskoczeniem, również dla niego. „Bycie kapitanem to coś więcej niż twój profil, Robert też może nim być, Jules, Iñigo... oni w rzeczywistości są kapitanami w szatni, byłem bardzo szczęśliwy z wyboru, jeśli powiem, że się tego spodziewałem, to skłamię. Oznacza to, że to, co robię wewnątrz, widzą chłopcy i weterani. Bycie kapitanem oznacza bycie gotowym do gry, pomaganie w każdy możliwy sposób i walkę o wszystko, czy to na boisku, czy poza nim. Byłem tym bardzo podekscytowany".
Czego oczekuje od niego Flick? „Indywidualnie Hansi Flick nie prosi mnie o nic specjalnego, nie sądzę, by prosił o to jakiegokolwiek zawodnika. Prosi, abyśmy byli drużyną, abyśmy atakowali razem, abyśmy naciskali razem, a kiedy musimy bronić, abyśmy bronili razem. Tylko w ten sposób będziemy wygrywać mecze. W końcu to gra 11 przeciwko 11, po drugiej stronie jest drużyna, która ciężko pracuje w ciągu tygodnia, a kiedy przeciwnicy dają 200%, oddają swoje życie. Nie możemy zawieść, musimy być gotowi do obrony i ataku. O to właśnie prosi”.
Raphinha spotkał się z dużą krytyką. Był jednak moment, w którym poczuł, że coś zaskoczyło z kibicami: „Rywalizacja przeciwko PSG w Lidze Mistrzów. Podkreślam dwa elementy, moje dwa najlepsze mecze indywidualnie w Lidze Mistrzów i poczucie, że to nie wystarczyło, aby przejść do następnej rundy, ale starcia dały mi dużo więcej pewności siebie i sprawiły, że uwierzyłem w siebie. Ludzie również wiedzieli, że mogę wnieść wkład do drużyny i zaufali mi”.