To już! Jeszcze 10 minut i będę oglądał mundial! Ileż ja się naczekałem. Ssanie w dolnej części podbrzusza natęża się. Emocje prawie jak przed Gran Derbi, choć wiadomo, że stawka nie taka. Tak czy inaczej, studio się kończy, jeszcze reklamy, składy i….
Zaczęło się tak, jak miało się zacząć. Ryk trybun, przedłużony brazylijski hymn, nawet wypuszczono białe gołębie.. Atmosfera patosu oraz wysokich oczekiwań była dziś przytłaczająca - i to nawet na wygodnej kanapie przed telewizorem. Wydawało się, że niesieni dopingiem Canarinhos zdobędą bramkę już po kilku pierwszych kontaktach z piłką, oczywiście z udziałem jakiejś przewrotki, długiego rajdu albo przynajmniej efektownej klepki. Ogarniało mnie przekonanie, że ten mecz po prostu nie może skończyć się inaczej, niż zdecydowanym zwycięstwem Brazylijczyków.
A potem sędzia rozpoczął mecz.
I to Chorwaci zdobyli przewagę. Jedna groźna sytuacja, potem niebezpieczne dośrodkowanie, bardzo groźna główka Olicia, a w końcu pechowe odbicie piłki przez Marcelo i gooooooooooooooool! Trybuny na chwilę zamarły. O ironio, samobój lewego obrońcy Realu. A przecież mógł, ba, powinien być na jego miejscu Filipe Luis. Zrobiło się trochę hmm… niezręcznie na trybunach, ławce trenerskiej i boisku. No bo jak to, pierwsze 10 minut mundialu, a faworyci już przegrywają? Nie może być. Na całe szczęście - dla Brazylijczyków oczywiście - to samo pomyślał Neymar. Po jego dryblingu na lini końcowej boiska w 21. minucie musiałem sprawdzić, czy przez przypadek z “10-tką” nie gra Iniesta, a już 5 minut później - po fenomenalnym golazo zbierałem szczękę z podłogi. Magik. I to magik z ogromnym szczęściem.
Z pierwszej połowy na pewno zapamiętamy akcje Neymara, dobrą grę Rakiticia z Modriciem, zdziwienie Scolariego po golu na 0:1 a także… pojedynki Olicza i Dany Alwesza. Serio, Ulatowski jest poziom niżej od Jagody i Szpakowskiego, a tylko trochę ponad Żewłakowem. Żenada.
Druga połowa nie była już co prawda tak płynna i przyjemna jak pierwsza, choć emocji na pewno nie brakowało. Niestety, najwięcej wywołał ich chyba niesłuszny karny dla Brazylii (wykorzystany przez Neymara) i kilka innych kontrowersji sędziowskich. Przygasł też nieco Kogut, ustępując pola Oscarowi i po części młodziutkiemu Bernardowi. Zawodnik Chelsea był dzisiaj naprawdę w wyśmienitej dyspozycji, a swój występ najlepiej podsumował golem w końcówce spotkania na 3:1 - majstersztyk.
A jak zaprezentowali się gracze Barcelony?
Neymar - o nim napisałem już dość. Świetna pierwsza połowa, bardzo dobra druga, a z boiska szedł z dwoma golami. Ciężko mu coś zarzucić. No, chyba że ręce na szyje - jeśli akurat jest się fanką Canarinhos.
Dani Alves - miał swoje momenty, choć nie wyróżniał się na tle drużyny. Co nie zmienia faktu, że i tak zagrał lepiej niż przez prawie cały sezon klubowy. Otoczenie mu nie służy? Najwyraźniej.
Ivan Rakitić - Mimo kilku błędów, bardzo dobra pierwsza połowa, i to zarówno w ofensywie jak i defensywie. Zaliczył kilka ładnych odbiorów (choć zadarzały się straty), popisał się też paroma ładnymi podaniami. Po przerwie zagrał nieco gorzej niż wcześniej, zdecydowanie bardziej było widać jego partnera z Madrytu. Mimo wszystko był jednym z jaśniejszych punktów reprezentacji - występ na plus.