Niemcy - Portugalia 4:0(3:0)
Nie lubicie Portugalczyków? Świetnie się składa. Kibicowaliście drużynie Cristiano Ronaldo? No to mamy dla was złe wieści - zebrali dzisiaj niezły oklep. Jeśli ktoś jest fanem rozpatrywania meczów przez pryzmat najróżniejszych smaczków, może potraktować dzisiejsze spotkanie jako zemstę Niemców za tegoroczną Ligę Mistrzów - w końcu trójka Cristiano, Coentrao, Pepe wyeliminowała w drodze po tytuł i Schalke i Borussie i Bayern. Cztery gole w pierwszej połowie, do tego wyjątkowo głupie zachowanie - tu będzie niespodzianka - Pepe, który “z byka” uderzył siedzącego - po uprzednim sfaulowaniu przez tego samego dżentelmena - Müllera. Obrońca Realu uderzył Thomasa, a Thomas uderzył za to na bramkę Alvesa - i to trzykrotnie. Hattrick Niemca nieoczekiwanie stawia go wśród faworytów do tytułu Króla Strzelców, a Portugalię - w jednym szeregu ze zdominowanymi przez Holandię Hiszpanami.
Zupełnie niewidoczny był dzisiaj Ronaldo, a z zawodników w czerwonych koszulkach dobrze zagrał chyba tylko Nani, którego dzisiaj był zdecydowanie najaktywniejszy. Choć pewnie nie wyróżniałby się tak, gdyby nie fatalna dyspozycja jego kolegów.
Zejdźmy już z Portugalczyków, bo przecież bohaterami spotkania byli Niemcy, a tym pierwszym wystarczająco oberwało się już na boisku. W drużynie Joachima Löwa wyróżniał się oczywiście Müller, ale na pochwałę zasługują też Kroos, Özil czy Hummels (strzelec drugiego gola) - mimo że ten ostatni musiał opuścić boisko z powodu kontuzji. Nasi sąsiedzi zza Odry pokazali naprawdę przyjemny dla oka futbol i na pewno będą poważnym konkurentem w walce o tytuł.
Portugalia: Rui Patricio - Bruno Alves, Pepe, Miguel Veloso, Fabio Coentrao, Joao Moutinho, Hugo Almeida, Raul Meireles, Nani, Joao Pereira, Cristiano Ronaldo (kapitan)
Niemcy: Manuel Neuer, Benedikt Howedes, Mats Hummels, Jerome Boateng, Philipp Lahm (kapitan), Per Mertesacker, Sami Khedira, Mesut Özil, Toni Kroos, Thomas Muller, Mario Götze.
Bramki: Thomas Müller (12' P, 45' +1, 78'), Mats Hummels (32')
Iran - Nigeria 0:0
W drugim spotkaniu grupy F Iran podejmował reprezentacje Nigerii. Przed spotakniem mało kto spodziewał się ciekawego widowiska i niestety obie drużyny nie pokusiły się o sprawienie niespodzianki neutralnym kibicom. W spotkaniu dwóch ekip, które już w kolejnych kolejkach będą musiały stawić czoło Argentynie z Leo Messim na czele działo się niezbyt dużo, oglądaliśmy przede wszystkim mnóstwo niedokładności i błędnych decyzji. W pierwszej połowie warto wyróżnić początek spotkania w wykonaniu Nigeryjczyków a właściwie to okres między 5 a 10 minutą, w których to przybysze z Afryki mieli 2 dogodne sytuacje do strzelania bramki. W 7 minucie udało się nawet umieścić piłkę w siatce, jednak arbiter dopatrzył się faulu na bramkarzu Iranu i bramki nie uznał, czy właściwie? To już kwestia sporna. Minutę później po dobrym dograniu z lewej strony w pole karne podopieczni trenera Keshi’ego mieli kolejną okazję, jednak jej również nie wykorzystali. Drużyna z Azji w pierwszej części meczu stworzyła sobie jedną dogodną sytuację, po rzucie rożnym blisko zdobycia bramki był Ghoochannejhad jednak doskonałą interwencją popisał się Enyeama. W drugiej połowie działo się niewiele, gracze Queiroza grali nieco lepiej ale nie przyniosło to efektu w postaci bramki. W 90 minucie po rzucie rożnym szansę miał jeszcze Ameobi ale jego strzał głową wybił obrońca. Pierwszy remis na Mistrzostwach Świata w Brazylii stał się faktem. Miejmy nadzieję, że najnudniejsze spotkanie na tym mundialu jest już za nami, bo o przebicie tego osiągnięcia w sumie może być ciężko.
Iran: Haghighi; Montazeri, Hosseini, Sadeghi, Pouladi; Heydari, Nekounam, Teymourian, Hajsafi; Dejagah; Ghoochannejhad
Nigeria: Enyeama; Ambrose, Omeruo, Oboabona, Oshaniwa; Onazi, Mikel; Musa, Azeez, Moses; Emenike
Ghana - USA 1:2 (0:1)
Na Arena das Dunas w brazylijskim Natal odbył się czternasty mecz MŚ 2014. Starcie pomiędzy Ghaną, a Stanami Zjednoczonymi nie miało zdecydowanego faworyta. U bukmacherów nieco niższe kursy były na zwycięstwo Ghany, ale na pewno drużyny z Afryki nie można było uznać za pewniaka do zwycięstwa w drugim meczu grupy G.
Spotkanie rozpoczęło się fenomalnie dla ekipy Jürgena Klinsmanna. Już w pierwszej minucie meczu prowadzenie Stanom Zjednoczonym zapewnił kapitan reprezentacji Clint Dempsey. Ghana potrzebowała czasu, aby otrząsnąć się po tak koszmarnym początku spotkania. Po pierwszym kwadransie gry drużyna z Afryki coraz odważniej poczynała sobie w akcjach ofensywnych. Amerykanie grali pewnie w destrukcji, pomocnicy USA zdecydowanie wygrywali walkę w środkowej części boiska. W 23 minucie meczu kontuzjowanego Jozy’ego Altidore’a zastąpił Aron Jóhannsson.
W kolejnych minutach pierwszej części spotkania nie miały miejsca żadne sytuacje bramkowe i na przerwę Amerykanie zeszli do szatni z jednobramkowym prowadzeniem. Po przerwie coraz większą inicjatywę nad zdarzeniami boiskowi przejęli piłkarze Ghany. Dobrym strzałem z dystansu popisał się Sulley Muntari, dwukrotnie strzałem głową zagroził bramce Amerykanów Gyan, jednak wynik nie uległ zmianie.
Amerykanie skupili się na obronie dostępu do własnej bramki, napór Ghany cały czas rosnął. W 82 minucie André Ayew strzelił wyrównującego gola, wykorzystując piękne podanie Gyana. Radość Ghany nie trwała jednak długo. W 86 minucie zwycięskiego gola dla Stanów Zjednoczonych zdobył strzałem głową Brooks. Podopieczni Klinsmanna nie dali już sobie wydrzeć tego zwycięstwa i zainkasowali trzy punkty, które przybliżają ich do awansu do kolejnej rundy turnieju.
Ghana: Kwarasey, Opare, Mensah, Boye, Asamoah, Atsu (77’ Adomah), Rabiu (71’ Essien), Muntari, J. Ayew (59’ Boateng), Gyan, A. Ayew
USA: Howard, Johnson, Cameron, Besler (46’ Brooks), Beasley, Beckerman, Jones, Bradley, Bedoya (77’ Zusi), Dempsey, Altidore (23’ Jóhannsson)
Bramki: A. Ayew 82’ (Ghana), Dempsey 1’, Brooks 86’ (Stany Zjednoczone)
Żółte kartki: Rabiu, Muntari (Ghana)
Sędziował: Jonas Eriksson (Szwecja)