Oto podsumowanie obecnego zarządu, którego autorem jest Lucas Resende. Prowadzi on swojego bloga oraz można go znaleźć na Twitterze (@lucasammr). Zapraszam do lektury!
***
„Jeśli nie ściągnę Figo, zapłacę roczny abonament wszystkich socios Realu Madryt” – w taki sposób Florentino Perez został prezydentem Realu Madryt pomimo faktu, że jego przeciwnik w walce o fotel właśnie wygrał swoją drugą Ligę Mistrzów. Florentino uzyskał jednak wsparcie w wypełnieniu tej obietnicy. Wsparcie od Sandro Rosella.
W tamtym okresie, Rosell pracował w Nike i był odpowiedzialny za ułatwienie Figo opuszczenie Nike, które wtedy miało podpisaną umowę z Portugalczykiem. Real pragnął profitów z ich nowego zawodnika, więc Sandro zapewnił Pereza: „Dla nas, najważniejszą rzeczą jest sam zawodnik. Jeśli on chce grać w Madrycie, my nie będziemy przeszkadzać nawet, jeśli to oznacza, że będziemy musieli zrzec się praw do jego wizerunku”.
Sandro Rosell, który na mecze Barcelony uczęszczał już jako dziecko wraz ze swoim ojcem, był kluczową postacią w transformacji Luisa Figo w najbardziej znienawidzonego zawodnika w Katalonii. Rosell postrzega futbol jako biznes. Nic poza tym.
Trzy lata później, był już on wiceprezydentem ds. sportowych w zarządzie Joana Laporty, lecz ich ścieżki rozeszły się już po kilku miesiącach. Co ciekawe, stało się to tuż po spotkaniu z Realem Madryt. Sandro pragnął władzy, którą miał jedynie prezydent, więc zdecydował się opuścić zarząd w 2005 roku.
Od 2008 do 2010 roku, stał się on głównym głosem opozycji. Próbował on atakować Laportę i jego wizerunek w każdy możliwy sposób. Pomoc w tym uzyskał od Group Godó, która to była właścicielem Mundo Deportivo, La Vanguardii oraz radia RAC1. Rosell miał zatem poważne media po swojej stronie. W 2010 roku zdecydował się kandydować na prezydenta Klubu, przedstawiając wyborcom następujące obietnice:
- „Chcę zmienić statut, żeby socios mieli więcej do powiedzenia”
- „Stworzyliśmy strukturę sportową i nie zamierzam jej zmieniać”
- „Przywrócę żeńską sekcję koszykówki”
- „Grada Jove jest możliwe bez przemocy”
- „Darzę Cruyffa ogromnym szacunkiem”
- „Chcę utrzymać poziom sportowy, jaki mamy dzisiaj”
- „Nie chcę zatrzymać napływu nowych socios. Chcę jedynie to regulować w większym stopniu”
- „Trzy słowa, jakimi mogę opisać moją chęć do bycia prezydentem, to uczucie, pasja i sport”
- „Chcę, aby, w najbliższych latach, więcej zawodników z La Masii stanowiło o sile naszych sekcji sportowych”
- „Trójosiowy model ekonomiczny: transparencja, prostota i rozwój”
- „Model Barcelony będzie opierał się na ludziach, wartościach i Fair Play”
- „Aby rozpocząć mój model sportowy, najpierw skończymy nowy budynek La Masii, do którego będziemy mogli się od razu przenieść, a potem zbudujemy następny dla pozostałych sekcji sportowych”
- „Będziemy odpowiednio zarządzać transferami. Będziemy sprzedawać zawodników poprzez dokładne planowanie tego zawczasu”
- „Co do transferów do klubu, priorytetem zawsze będzie skład. O wszystkim będziemy dokładnie informować socios”
- „Usprawnię zaplecze i zbuduję nowe centrum medyczne"
- „Nie będę ingerować w kompetencje sztabu technicznego. Model sportowy działa. Dotyczy to zarówno sekcji piłkarskiej, jak i pozostałych”
- „Pozostawię UNICEF na koszulkach”
- „Chcę zjednoczyć klub, nie dzielić”
- „Projekt Fostera (250mln euro) jest za drogi”
- „Chcemy zmienić godziny spotkań tak, aby młodsi kibice również mogli przychodzić na mecze Barcelony”
- „Espai Barca będzie kosztować 150 milionów euro i powstanie za 6-8 lat”
Rosell wygrał wybory. Zdobył 35.021 głosów, najwięcej w historii. Swoją kadencję zaczął od sezonu 2010/11.
Rosell i jego świta obejmowali stery tuż po tym, jak Barcelona zdobyła Triplete (2009), a następnie Sextete. Barcelona miała wtedy najlepszego trenera na świecie, najlepszego zawodnika na świecie, wygrała Ligę Mistrzów oraz zdobyła pod rząd dwie Ligi.
W trakcie jego kadencji, Sandro wściekle atakował Laportę, wymyślając kolejne kłamstwa oraz używając swoich koneksji z mediami do dyskredytowania byłego prezydenta. W tym wszystkim wypunktował jednak trzy pozytywne aspekty pracy Joana jako prezydenta: Pep, wyrzucenie Ultrasów ze stadionu oraz UNICEF.
Przyjrzyjmy się zatem, w jaki sposób doprowadzili oni do takich zniszczeń w niespełna pięć lat.
13.06.2010 - Początek końca
Dzień, w którym Rosell został wybrany. Zdobył 35.021 głosów, co stanowiło 61.35%. Po latach ataków na Laportę oraz starciu ze słabymi przeciwnikami w wyborach, Sandro w końcu został prezydentem.
06.07.2010 - Johan Cruyff opuszcza Klub
Johan zrezygnował z bycia honorowym prezydentem Klubu i zdał swoje insygnia recepcjonistce po tym, jak podważano jego pozycję jako honorowego prezydenta Klubu, traktowano z wrogością oraz po tym, jak już od 2008 roku Rosell i jego otoczenie wysyłali jasne komunikaty mówiące o chęci pozbycia się Holendra.
Największa legenda klubu. Człowiek, który stoi za rewolucją z 1973 roku. Człowiek, który dał Barcelonie pierwszą Ligę po 14 latach. Człowiek, który przywrócił Katalończykom wiarę w siebie po dekadach rządów Franco. Człowiek, który powrócił w 1988 roku, aby, jako trener, stworzyć Dream Team, który grał pięknie dla oka, wygrał cztery Ligi oraz w końcu pierwszą Ligę Mistrzów w historii Barcelony. Człowiek, który położył fundamenty pod model, który La Masia używa po dzień dzisiejszy: posiadanie piłki, grę po trójkątach, kluczową rolę pomocników, widowiskowy futbol i ogrywanie Realu, który Cruyff pokonał 5:0 zarówno jako piłkarz, jak i trener. Człowiek, który powrócił w 2003 roku i namaścił Rijkaarda, który dopiero co spuścił Spartę Rotterdam z Eredivisie, na trenera. Dorobek Rijkaarda w Barcelonie? Dwa mistrzostwa oraz pierwsza od czternastu lat wygrana w Lidze Mistrzów. Wszystko poprzez granie atrakcyjnego futbolu. Cruyff stał również za zatrudnieniem Pepa – człowieka, który wyniósł Barceloną na piłkarski piedestał i zaprowadził Barcelonę tam, gdzie żadna drużyna jeszcze nie dotarła – 14 pucharów w cztery sezony oraz stworzenie najlepszej drużyny w historii.
Tego się właśnie Rosell pozbył. Człowieka, który o piłce wiedział więcej niż sam Sandro i jego świta razem wzięci.
10.10.2010 – Kłamstwo pierwsze z wielu
Czygryński został zatrudniony poprzez poprzedni zarząd za 25 milionów euro. Nowy zarząd uznał, że muszą się go pilnie pozbyć, ponieważ Klub nie miał pieniędzy z powodu złego zarządzania poprzedniej ekipy. Skończyło się tak, że Rosell pozbył się Ukraińca po roku za 15 milionów, czyli Barcelona straciła 10 milionów w ciągu kilku miesięcy. Jak się okazało – kłamali.
Toni Freixa w wywiadzie radiowym w październiku wyznał, że nie było potrzeby sprzedaży Czygryńskiego, aby zapłacić reszcie zawodników, tak jak to było powiedziane, gdy pozbywano się Ukraińca.
Pozbycie się obrońcy to było pokazanie Guardioli, kto rządzi. Pep chciał zatrzymać zawodnika, a Rosell uznał, że nie prezentuje on poziomu gwarantującego grę w Barcelonie. Prezydent, człowiek który nie powinien się mieszać w sprawy sportowe, poczynił ruch mający na celu pozbycie się zawodnika, którego trener uznawał za przydatnego.
Więcej tego miało dopiero przyjść.
14.10.2010 – 250 milionów to za dużo na nowy stadion
Projekt Fostera, który zakładał renowację Camp Nou za 250 milionów euro. Zarząd stwierdził, że to będzie za droga inwestycja, klub jest „spłukany”, a tak poza tym to nie ma potrzeby odnawiania Camp Nou. Jak się później okazało, mieli oni inny plan…
16.10.2010 – Zemsta się rozpoczęła
Rosell, który przez lata atakował Laportę i jego zarząd, zatrudnił zewnętrzną firmę, która miała po Laporcie sprawdzić księgi w Klubie. Sprawdzić i trochę pozmieniać. Pozmieniać tak, aby Laporta i jego zarząd wyszli na tych, co zostawili Klub w tragicznej sytuacji.
Rosell ogłosił zatem głosowanie w sprawie „najważniejszej społecznej decyzji w historii Klubu”. Sprawa dotyczyła postawienia Joana Laportę oraz jego 17 współpracowników przed sądem za spowodowanie strat w wysokości 48.7 mln euro. Głosowanie poszło po myśli Rosella. 468 głosów było, 439 przeciw oraz 113 socios (w tym Rosell) się wstrzymało.
Ostatecznie, Klub przegrał sprawę. Rosell kłamał. Laporta i jego zarząd zostawili Barcelonę na plusie (o czym autor pisze tutaj). Lecz przez długie cztery lata Joan i część z jego współpracowników cierpieli bardzo mocno. Byli traktowani poniżej godności przez prasę, fanów (którzy na Camp Nou zaczęli ich nazywać kłamcami, przez co część z byłych działaczy przestała w ogóle przychodzić na mecze Barcelony) oraz żyli w udręce tylko i wyłącznie dlatego, że stali w obliczu zapłacenia trzech milionów euro kary za przestępstwo, którego oni przecież nie popełnili.
Fani postrzegali Laportę jako złodzieja, złego prezydenta. Kogoś, kto przywrócił Barcelonie blask, ale jednocześnie kłamał i kradł pieniądze. Doszło do tego, że na polecenie Rosella, prasa publikowała, ile Laporta wydawał w restauracjach na kurczaka. Bezsprzeczna destrukcja wizerunku.
10.12.2010 – Dzień, w którym zhańbili koszulkę
Pięć miesięcy. Tyle czasu zajęło Rosellowi zrobienie czegoś, co nigdy nie przydarzyło się w 111-letniej historii Barcelony. Rosell sprzedał świętość Barcy – koszulkę nieskalaną reklamami. Oczywiście, poza UNICEF-em, ale to inna sprawa. Tutaj Barcelona płaciła 5 milionów rocznie za to, żeby logo fundacji mogło się pojawić na koszulkach. To był pokaz tego, jak Blaugrana wspiera UNICEF i wszystkie wartości, jakie on sobą reprezentuje.
Rosell zapewniał, że Qatar Foundation to zasadniczo to samo, co UNICEF, czyli również instytucja filantropijna, pomagająca tysiącom ludzi na całym świecie. Co różniło zatem UNICEF i Qatar Foundation? Ano to, że teraz to Barcelona dostawała pieniądze.
Zupełnie tak, jak w przypadku kłamstw na temat Czygryńskiego i Laporty, Sandro i jego zarząd mieli teraz świetną wymówkę, aby sprzedać koszulkę. 166 milionów za pięć lat. Tyle kosztowała dusza i tożsamość Barcelony. Oni nie kupili jedynie miejsca na koszulkach, ale o Katarze i zarządzie będzie jeszcze później…
10.03.2011 – Beach Soccer Club Barcelona (tak, to prawda)
„Jesteśmy bardzo zainteresowani piłką plażową, sportem młodym i nieustannie rozwijającym się”. Nie, nie byliście. Zarząd nigdy nie chciał dodać beach soccera do swoich sekcji. Chcieli zaspokoić Ricardo Teixeirę, starego przyjaciela Rosella (do przeczytania w wersji angielskiej - 1, 2, 3, 4, 5)
Zespół grający w piłkę plażową w barwach Blau y Grana wziął udział w… jednych zawodach. Po nich, słuch o tej sekcji zaginął. Zawody te były organizowane w Brazylii, co napełniło kieszenie Sandro i Teixeiry. Ile by to Klub nie kosztowało, pamiętacie „jesteśmy spłukani”?
15.03.2011 – 200 tys. euro za zarzuty o nielegalny doping to wystarczająca suma
Trzynastego marca 2011r. Cadena COPE w swojej audycji Partido de La 12 poinformowała, powołując się na „źródła zbliżone do Realu Madryt”, że Los Blancos „uznali za dziwne to, że Barcelona współpracuje z lekarzami wątpliwej reputacji” oraz są gotowi zwrócić się do RFEF z prośbą o rozpoczęcie „poważnych kontroli antydopingowych w Hiszpanii”.
Źródła związane z Realem Madryt czytaj: Florentino Perez. Prezydent Realu poprzez jedno z wielu swoich mediów próbował narzucić to, że Barcelona wygrywa mnóstwo tytułów oraz ogrywa Real, ponieważ Katalończycy używają zabronionych substancji. Ot tak. O dziwo, Klub zareagował. Pozwał radio i żądał 6 milionów euro odszkodowania. Cadena COPE przyznało się do winy po dwóch dniach i zgodziło się na zapłatę odszkodowania w wysokości… 200 tys. euro, na co Barcelona przystała. Każdy zarząd, który kieruje się dobrem klubu, walczyłby do upadłego o dobre imię i walczyłby o każdy grosz w starciu z kimś, kto atakuje w taki sposób. Ale nie zrobił tego dobry przyjaciel Pereza, Sandro Rosell.
08.06.2011 – Dzień, w którym baseball w Barcelonie przestał istnieć
Rosell postanowił zamknąć sekcję baseballu w Barcelonie. Sekcję, która istniała przez 80 lat. Zamknął, ponieważ kosztowała ona klub 300 tys. euro rocznie. Wszystkie amatorskie sekcje kosztowały Klub wtedy 0,46% przychodów.
Trzeba jasno postawić sprawę – ludzie z zarządu dbają jedynie o pieniądze, usuwając po drodze wszystko, co nie generuje żadnych przychodów.
Utrzymywanie czegoś, co istniało przez 80 lat jest częścią hasła Mes que un club. Zlikwidowali oni również 12 innych sekcji, które umożliwiały dzieciakom grę w barwach Blaugrany.
Tak się traci tożsamość…
05.09.2011 – Cruyff ostrzega przed Katarem i Rosellem
El Periodico przeprowadziło wywiad z Johanem (w wersji hiszpańskiej do przeczytania tutaj), w którym Holender ostrzegł wszystkich przed Katarem i Rosellem:
„Widzę dziwne rzeczy. O czym mówię? Dla przykładu, mówię o porozumieniu z Katarem podczas gdy Rosell ma lub miał jeszcze inne relacje i biznesy. Mówimy tutaj o kraju, który ma pieniędzy pod dostatkiem. Następnie widzisz, jak zarząd likwiduje kolejne sekcje, bo nic nie znaczą i wszystko rozchodzi się o pieniądze. Czego oczekujesz? Tego, że pewnego dnia Barcelona zamieni się w korporację? Nie wiem. Ale gdzie my zmierzamy? Jak Rosell widzi Klub i co chce z niego uczynić? Są pewne rzeczy, których nie da rady zrozumieć i to sprawia, że stajesz się podejrzliwy. Jeśli chcesz sprzedać firmę, to co robisz? Pozbywasz się tego, co nie zainteresuje nabywcę. Jeśli nabywcą jest np. Katar, to ich nie interesują te wszystkie sekcje oraz fundacje, ponieważ oni posiadają swoje własne. To dość nieprzyjemne wizje i nie mówię przy tym, że to prawda, ale widzisz tutaj rzeczy, które zmuszają Cię do myślenia, że coś za tym wszystkim musi się kryć.”
Cruyff dodał jeszcze, że Guardiola i Rosell nie będą współpracować na dłuższą metę:
„Przeraża mnie myśl, co się stanie, gdy Pep odejdzie. A stanie się to, ponieważ Rosell nie lubi ludzi takich jak Pep czy Rijkaard. On ma filozofię Brazylijczyków czy Portugalczyków. Wszystko zaczęło się od Rijkaarda, jego zachowania. On był gentlemanem. Gdyby tylko to zależało od Rosella, Franka nie byłoby w klubie po sześciu miesiącach. Bardzo prawdopodobne, że wtedy to, co osiągnęliśmy od tamtego momentu, nigdy by się nie wydarzyło”.
06.11.2011 – 10 milionów euro dla Neymara
Na zebraniu w 2012 roku wyszło, że Barcelona zapłaciła tajemnicze 10 milionów euro „pewnej firmie z Brazylii”. Wywołało to oczywiste plotki – Neymar.
Potem, w 2014 roku, gdy już sprawa transferu Brazylijczyka trafiła do sądu, jego ojciec ujawnił, że Blaugrana zapłaciła 10 milionów euro zaliczki.
W 2011 roku, dokładnie sześć miesięcy po tym, jak Messi zdobył na Wembley bramkę na wagę czwartej Ligi Mistrzów, Rosell zapłacił za zawodnika, w którym widział zastępstwo Messiego. Choć wtedy jeszcze tego nie wiedział, ta operacja była dla niego zgubna.
01.03.2012 – Espai Barca jest potrzebne. Tu i teraz. Za 150 milionów euro.
Jordi Moix zaprezentował część planów renowacji Camp Nou i terenów przyległych, czyli projekt Espai Barca, mówiąc przy tym, że kosztować to będzie w okolicach 100-150 mln euro. Jak się później dowiemy, 150 zamieniło się w 600…
27.04.2012 – Najlepszy manager w historii odchodzi
„Chcę, żeby fani wiedzieli, że zaoferowaliśmy Pepowi czek in blanco, aby pozostał w klubie. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby go zatrzymać.”
Nie, nie zrobiłeś, Sandro. Zacząłeś od wypychania Cruyffa z Klubu. Cruyffa, który był mentorem i najbliższym przyjacielem Pepa. Potem kłamałeś w sprawie Czygryńskiego. Sprzedałeś zawodnika wbrew woli trenera. Potem kłamałeś przed socios w sprawie Laporty i rzekomego długu. Pozwałeś go i jego zarząd pomimo faktu, że Guardiola prosił, abyś tego nie robił. Zostawiłeś Pepa samego w nierównej walce z Mourinho i jego prasą. Mogłeś mu pomóc bronić Klub i jego samego przed kłamstwami, których Madryt używał w kierunku Barcelony.
Nigdy nie liczyłeś się ze zdaniem Guardioli, jeśli chodzi o coroczne odnawianie jego kontraktu. Próbowałeś wymusić na nim podpisanie 6-letniego kontraktu. Przed socios atakowałeś Pepa za transfer Zlatana. Dzień przed finałem Pucharu Króla w 2011 roku mówiłeś, że Barcelona ogra Real pięć do zera. Spowodowało to zamieszanie w mediach. Skończyło się porażką i przekreśleniem szans na kolejne Triplete. Powiedziałeś, że pokonaliśmy Real w Super Pucharze Hiszpanii w 2011 „pomimo tego, że zawodnicy dopiero co wrócili z plaży”. Doskonale wiedziałeś, że to wkurzy samych zawodników oraz oczywiście Pepa.
Więc, Sandro – nie. Nie zrobiłeś wszystkiego, co w Twojej mocy, aby zatrzymać Pepa w Klubie. Jego odejście to Twoja wina.
22.05.2012 – Oscar Garcia również odchodzi
Ludzie, których zatrudnił Laporta, którzy dodatkowo byli blisko z Cruyffem, nie byli mile widziani w Klubie za rządów Sandro.
Co zrobiono Oscarowi? Obiecano mu awans na trenera drużyny B, a potem przedłużono kontrakt Eusebio, czyli obecnemu wówczas trenerowi rezerw. Decyzja do podjęcia była oczywista. Oscar odszedł (więcej do przeczytania tutaj. Tekst ten wkrótce pojawi się na naszej stronie). Najbardziej obiecujący trener w Klubie odszedł z powodu kłamstwa i braku wizji ze strony zarządu.
20.12.2012 – Kontrakt Abidala gotowy do podpisania
Bartomeu, pełniący wówczas funkcję wiceprezydenta ds. sportowych, zapewnił fanów, że kontrakt Abidala jest gotowy i w momencie, gdy Francuz rozegra pierwsze spotkanie po powrocie, oni podpiszą ten kontrakt.
Chodzący wzór. Człowiek, który pokonał raka, a potem podniósł puchar za czwartą Ligę Mistrzów, miał pozostać w Klubie. Tak się nam wydawało przynajmniej…
01.03.2013 – Ultrasi powrócili
Laporta był pierwszym prezydentem w historii hiszpańskiego futbolu, który rozprawił się ze stadionowymi chuliganami. Był atakowany, grożono mu, lecz on jednak dopiął swego i wyrzucił zwierzęta z Camp Nou. Rosell i spółka mieli na to nieco inne poglądy.
Zaczęli oni sprzedawać tym ludziom bilety po ekstremalnie niskich cenach. Co więcej, znane są przypadki, gdzie Klub sponsorował przelot tym „kibicom” na mecze wyjazdowe Barcelony w LM. Rosell i zarząd sprzedawali tym ludziom bilety w ogromnych ilościach, nie wiedząc nawet, do kogo dokładnie te bilety trafią. Po kilku starciach na Camp Nou, a zwłaszcza po tym, jak w Gran Derbi na boisko została rzucona raca, policja zaczęła śledztwo i ostatecznie otworzyła postępowanie karne przeciwko Klubowi, który umieścił takich ludzi na własnym stadionie.
Część z członków tych grup to dosłownie więźniowie. Spędzili w więzieniu tydzień po sytuacji z flarą, a potem wrócili na Camp Nou. Za 10 euro za bilet. Dzięki Rosellowi.
Ci ludzie wciąż chodzą na mecze Barcelony. To oni zaczepili brata i ojca Messiego po przegraniu Ligi w meczu z Atletico. To ci sami ludzie, którzy niedaleko Camp Nou ugodzili nożem dwóch fanów PSG.
07.03.2013 – Pewien dokument wpada w ręce Catalunya Radio
Szesnastego maja 2010 roku, Rosell (nie startujący jeszcze wtedy w wyborach na prezydenta) podpisał pewien dokument. Dotyczył on założenia Grada De Animacio, czyli projekt aktywnego dopingu na Camp Nou. Do kogo ten dokument był adresowany? Do kilku grup ultrasów. Zapytany o istnienie tego dokumentu, Rosell, a jakże, wszystkiemu zaprzeczył.
Na dokumencie widnieje podpis Jose Lluisa Suderasa, przez lata lidera Boixos Nois. Kim jest Suderas? Był członkiem skrajnie prawicowych grup takich, jak Estat Catalá oraz był łączony z kilkoma nazistowskimi ugrupowaniami. Całość ostatecznie podpisało 10 grup: Tóxicos, ICS, Taliban Barça, Grup Fidel, Nostra ensenya, Unibarçataris, Almogavers and Supporters Puyol.
Dokument ten zostawia drzwi otwarte dla wielu podobnych grup, tak jak zostawia dla „innych socios, którzy zainteresowani są aktywnym dopingiem na stadionie w sposób wzorowy”. Powstało jedenaście kopii: jedna dla Sandro i reszta dla każdego z liderów wyżej wymienionych grup. Papier ten zawierał logo kampanii wyborczej Rosella oraz wymogi i warunki, w jakich miałoby powstać Grada d’Animacio. Większość z obecnego zarządu nie wiedziała o istnieniu tego porozumienia, co pokazuje, że Rosell kłamał nie tylko socios, ale również najbliższych pracowników. Doskonale wiedział, że to zagranie nie przysporzy mu niczego dobrego.
Lecz on pragnął jednego. Głosów. Nie obchodziło go w ogóle to, czy głosy będą pochodzić od neonazistów. Nie obchodziło go również to, że wpuszczał ludzi o takich poglądach na stadion. Stadion, który przecież od zawsze był miejscem, gdzie zbierały się rodziny, aby oglądać mecze.
01.06.2013 – Człowiek legenda opuszcza Klub
Jak widzieliśmy już wcześniej, Bartomeu kłamał. Okłamał fanów oraz samego Abidala. Dwudziestego grudnia 2012 roku wszyscy byliśmy szczęśliwi, gdy było wiadomo, że taki obrońca jak Abidal zostanie, aby wspomóc drużynę.
Ale Bartomeu kłamał. Abidal zagrał swój pierwszy mecz dokładnie szóstego kwietnia, a jego kontrakt nie został odnowiony. Wymówką było to, że „sztab medyczny uważa, że Eric Abidal nie będzie już zdolny do gry na najwyższym poziomie”. Co za kłamstwo.
Rozstanie było pełne łez. Król Eric odszedł do Monaco i zagrał tam ponad 30 spotkań. Został także powołany do reprezentacji, gdzie również pokazywał się z dobrej strony.
Powód rozstania z Abidalem był prosty: pieniądze. Posiadanie kogoś, kto znaczył tak wiele w szatni, kto był istnym wzorem do naśladowania, znaczyło niewiele. Wiele znaczyły dla zarządu zarobki Francuza, bo przecież Neymar już był w drodze…
03.06.2013 – Neymar i przyjaciele lądują w Barcelonie
Zanim zacznę, powiem tylko, że to wszystko nie dotyczy Neymara jako zawodnika czy człowieka. Wszystko dotyczy transferu i jego okoliczności. Dotyczy to Rosella i jego kłamstw oraz wykroczeń do których Sandro się uciekł, aby sprowadzić Brazylijczyka do Katalonii.
Więc, po zapłaceniu 10 milionów euro w 2011 roku, FC Barcelona w końcu dostała Neymara. Rosell w końcu sprowadził gwiazdę Nike do Katalonii. Wszystko było możliwe dzięki „inżynierii finansowej”. Pre-kontrakt podpisany w 2011 roku (wedle regulacji FIFA, zakazanym jest podpisywanie oficjalnych pre-kontraktów z zawodnikiem, który wciąż gra dla innego klubu). Jak to ominięto? Firma N&N, którą zarządza ojciec Neymara. To był jasny sygnał, że poprzez te 10 mln euro, Barcelona zaklepała sobie pierwszeństwo przy transferze po Mundialu w 2014 roku. Jak dotąd wszystko ok, nie? Zapłaciliśmy 10 milionów euro, aby zaklepać sobie na trzy lata do przodu transfer największej gwiazdy młodego pokolenia na świecie. Brzmi świetnie? Nie za bardzo.
Pre-kontrakt zawierał pewną klauzulę. Mówiła ona o tym, że jeśli Barcelona nie zgarnie Neymara w 2014 roku albo zawodnik wyląduje w innym klubie, to strona naruszająca umowę będzie musiała zapłacić 40 milionów euro odszkodowania. Tutaj pojawia się pierwszy haczyk: koniec końców, to Barcelona zapłaciła 40 milionów euro. Bez znaczenia było to, że zawodnik został już zaklepany. Klauzula mówiła o transferze w 2014 roku. Neymar wylądował w Barcelonie w 2013 roku. Blaugrana naruszyła umowę, więc musiała zapłacić 40 milionów euro odszkodowania.
Oficjalnie, Barcelona zapłaciła 17 milionów Santosowi i 40 milionów firmie N&N. Ciekawie jednak robi się później…
08.07.2013 – Robimy prezent Atletico w postaci najlepszego strzelca w historii reprezentacji Hiszpanii
Villa doznał poważnego urazu podczas Klubowych Mistrzostwach Świata w 2011 roku, przez co stracił większość sezonu 2011/12 i w sezonie 2012/13 nie wrócił już do wysokiej formy, jaką prezentował w sezonie 2010/11.
Barcelona otrzymała ofertę za niego od Arsenalu, który oferował 15 milionów euro. Katalończycy nawet nie zasiedli do rozmów. Ostatecznie, pół roku później, Asturyjczyk wylądował w Atletico za… 2 miliony euro. Klub, poprzez „swoje” media, odtrąbił wielki sukces, ponieważ, w przypadku gdy Villa zostałby w Klubie, Barcelona byłaby zmuszona zapłacić mu 13 milionów euro za sezon 2013/14, co nie wydaje się być prawdą. Oprócz tych 2 milionów euro, Barcelona dostała opcję pierwokupu dwóch młodych i utalentowanych zawodników Atletico – Saula i Manquilo. Słuch jednak po nich zaginął.
Jaką ironią losu było to, że Atletico, z Villą w składzie, wygrało Ligę w ostatniej kolejce na… Camp Nou.
14.07.2013 – Potrzebowaliśmy pieniędzy na Neymara, więc sprzedaliśmy Thiago
Tak, dobrze przeczytaliście. Thiago został wypchnięty z Klubu po najniższej możliwej cenie. Wszystko po to, aby opłacić zatrudnienie Neymara. Dla wielu to może się wydawać teorią spiskową, jednak dziennikarze sportowi, którym stuprocentowo ufam, potwierdzili to.
Thiago Alcantara nie jest zdrajcą. To nie przypadek, że nie zagrał odpowiedniej ilości spotkań, która gwarantowała mu podwyższenie klauzuli odejście z 18 na 90 milionów.
Nieprawdą jest również to, że Barcelona sprzedała go za 25 milionów euro. Oferta wynosiła 20 mln plus dodatkowy milion za sparing z Bayernem. Pozostałe cztery to pieniądze z kontraktu, których Thiago się zrzekł, aby dołączyć do Bawarczyków. Po raz kolejny – pieniądze ponad wszystko.
Planowanie sportowe, przyszłość bez Xaviego i Iniesty czy respektowanie zawodników z La Masii to nie były rzeczy, którymi zarząd zaprzątał sobie głowę.
28.08.2013 – Qatar Foundation zamienia się w Qatar Airways
Pamiętacie grudzień 2010 roku, gdy Rosell mówił o Qatar Foundation jako fundacji filantropijnej? Cóż, Barcelona nie podpisała kontraktu z samą fundacją. Rosell podpisał go z Qatar Sports Investment (QSI). Jasnym było to, że Barcelona zaakceptuje zmianę sponsora, gdy tylko QSI o to poprosi. I co zabawne – poprosiło, a Barcelona na to przystała.
Od tego momentu, Camp Nou wypełniło się reklamami katarskich linii lotniczych. Qatar Airways pojawiło się nawet na siedzeniach Camp Nou, a piłkarze brali udział w spotach reklamowych. W zamian za pieniądze, Katarczycy dostali do dyspozycji m.in. historyczny stadion oraz piłkarzy z absolutnego topu, włącznie z Leo Messim.
Te same 33 miliony euro rocznie były płacone. Jednak powodem do zmartwienia jest to, że nie wiemy, czy umowa z Katarczykami nie zawiera więcej ukrytych klauzul. Pamiętacie, co mówił Cruyff w wywiadzie dla El Periodico w 2011 roku? Cóż, miał rację. Znowu.
02.10.2013 – MCM żąda od Barcelony odszkodowania w wysokości 100 milionów euro
Firma MCM została zatrudniona, aby wyłożyć nowy budynek La Masii ekranami LED, co miało pozwolić na zwiększenie przestrzeni reklamowej. Umowa pierwotnie została podpisana przez Laportę, lecz Rosell i jego zarząd sporządzili nową, podpisali ją, a potem jej nie spełnili.
MCM w swoim akcie oskarżenia wykazało, że umowę stworzył i podpisał Sandro Rosell. Umowa ta zawierała nowe klauzule i miała zastąpić stary kontrakt, podpisany przez Joana Laportę. Nowa umowa również mówiła o tym, że od tej chwili wszystkim zarządza MCM, a Barcelona udostępnia jedynie swój budynek. Profity miały być dzielone 50-50.
Warto wspomnieć, że MCM to bardzo mała firma, a jednocześnie jest gotowa wyłożyć miliony euro tylko po to, aby wygrać sprawę w sądzie. Doskonale zdają sobie sprawę z rozmiaru FC Barcelony i tego, że Klub jest w stanie wydać gigantyczne pieniądze na stado prawników. Mimo wszystko, MCM jest przekonane, że wygra. W najgorszym wypadku, zawsze mogą pójść na ugodę, która zagwarantuje im pewną kwotę. Oni jednak są pewni swego i walczą o całe 100 milionów euro odszkodowania.
Zastanawiające jest również to, że Barcelona nie pozwala MCM na rozpoczęcie działań na budynku La Masii pomimo tego, że przecież 50% przychodów z tego źródła trafia do Klubu.
Intrygujące jest także to, że w prasie ciężko cokolwiek znaleźć na ten temat. Jedynie Mundo Deportivo podjęło się napisania czegokolwiek o tym, choć nie zabrakło tam zwyczajnych kłamstw np. wmawianie, że umowę podpisał Laporta, podczas gdy to Rosell przecież sporządził nową umowę, a potem ją podpisał. Na koniec trzeba dodać, że żadna z wielkich kancelarii prawniczych w Barcelonie nie chce bronić Blaugrany w tej ryzykownej sprawie.
Jak dotąd, zarząd przeznaczył jedynie milion euro na uporanie się z tym procesem. Budzi to podejrzenia, bo przecież mówimy tutaj o odszkodowaniu w wysokości 100 milionów dla MCM. Sprawa jest poważna i może się zakończyć w jeden z dwóch sposobów: Barcelona pójdzie na ugodę i zapłaci dużo albo będzie walczyć i przegra, a wtedy będzie musiała zapłacić bardzo dużo.
9 kwietnia 2015 roku odbędzie się rozprawa.
15.10.2013 – Generacja Cules, która nie będzie przychodzić na Camp Nou
Od roku 1957, kiedy Camp Nou zostało wybudowane, socios mogli przychodzić na mecze ze swoimi dziećmi. Wtedy, na Camp Nou były długie, pomalowane na zielono, drewniane ławki, więc oczywiście nie było numerowanych siedzień. Ot po prostu numery namalowane na ławkach. Wystarczyło więc, że socios nieco przysuną się do siebie i już stworzyli miejsce dla swoich najbliższych. Później, kiedy drewniane ławki zniknęły, a zastąpiły je siedzenia, metoda wciąż działała. Kiedy miejsce obok Ciebie było wolne, mogłeś tam posadzić swoje dziecko i oglądać mecz. Jeśli nie było wolne, musiałeś je wziąć wtedy na kolana. Przez lata nie było z tym problemu. Nawet jednego incydentu z tym związanego.
Kiedy do władzy w 2010 roku doszedł Sandro Rosell, jedną z jego obietnic wyborczych była walka o wcześniejsze godziny spotkań, aby na Camp Nou mogło zasiąść więcej dzieci. Sam Rosell za młodu przecież uczęszczał na stadion Barcelony ze swoim ojcem i siadał na jego kolanach. Obietnicy tej jednak nie spełnił. Więcej! Poszedł krok dalej.
Tydzień przed El Clasico, ot tak, bez żadnej zapowiedzi, prezydent Barcelony pozbawił młodych socios (poniżej ósmego roku życia) możliwości obejrzenia, na żywo i za darmo, najważniejszego meczu w sezonie. Coś, co zawsze było przecież elementem El Clasico na Camp Nou. Po raz kolejny – pieniądze ponad historię i wartości. Linią obrony Rosella było to, że Sandro „nie chciał usłyszeć o tym, że jest odpowiedzialny za śmierć dziecka”. Przecież to nigdy się na Camp Nou nie zdarzyło, lecz hej! Pozbądźmy się tych 10.000 cholernych dzieciaków akurat na tydzień przed Gran Derbi i sprzedajmy każdy możliwy bilet.
Odnośnie pieniędzy: każdy z tych dzieci był socio Klubu. Oznacza to, że przecież młodzi Cules mieli swoje karty członkowskie, a rodzice tych dzieci płacili za nich składki. Dlaczego nie powiedziano o tej zmianie rodzicom? Mogliby oni wtedy zdecydować, czy wciąż warto płacić za członkostwo swoich pociech. Powód zatajania tej informacji jest oczywisty.
Jakiś czas temu, startujący w wyborach Bartomeu ogłosił, że jedną z jego obietnic wyborczych będzie przywrócenie dzieci na Camp Nou. I to do 14. roku życia. Zadajmy sobie teraz jedno pytanie – a bezpieczeństwo?
09.12.2013 – Sprawa dot. transferu Neymara się zaczyna, a Rosell ucieka
Pamiętacie tę historię o 40 milionach euro dla firmy N&N? Pewni socios o tym nie zapomnieli. Jordi Cases postanowił postawić Barcelonę przed sądem za sprzeniewierzenie klubowych pieniędzy, a jako winnego wskazał Sandro Rosella. Tak wygląda początek końca.
16 grudnia sędzia wymusił na Klubie, aby ten przysłał wszystkie umowy dotyczące przybycia Neymara do Barcelony. W oparciu o te dokumenty, sędzia miał podjąć decyzję, czy przyjąć pozew Casesa. W tym momencie hiszpański fiskus zajął się tymi wszystkimi papierami oraz dodatkowo poprosił o raporty finansowe z 2012 (roku, w którym zapłacono 10 milionów zaliczki za Neymara) oraz 2013 roku.
Tutaj zaczyna się najlepsza część! Rosell poprosił sędziego, aby ten go wezwał. Sandro chciał pokazać, jaki jest transparentny oraz zaakceptować pozew Casesa. Zabieg ten pozwoliłby mu wytłumaczyć wszystko bez naruszania klauzuli poufności we wszystkich dokumentach dotyczących transferu Brazylijczyka.
Dwa dni później, sędzia spełnia jego prośbę. Sąd zaakceptował pozew. Oznaczało to również wkroczenie fiskusa do biur Barcelony. Wiecie, co się w tamtym momencie wydarzyło? Dzień później, 23 styczna 2014 roku, Sandro Rosell został pierwszym prezydentem w historii Barcelony, który uciekł. DZIEŃ po tym, jak pozew został otwarty (na jego własne życzenie przecież), Rosell uciekł z fotela prezydenta Blaugrany. Swoją decyzję motywował „atakami na niego i jego rodzinę”.
Jak się później okazało, ktoś ostrzelał jego dom z broni ASG (broń rekreacyjna gazowa, sprężynowa albo elektryczna, która jest repliką prawdziwej broni – przyp. red.). Co za zbieg okoliczności, że zdarzyło się to akurat w ciągu trzech dni od momentu, kiedy Rosell poprosił o otworzenie sprawy a faktycznym jej otworzeniem przez sędziego.
Człowiek, który jest odpowiedzialny za wszystko, co przytoczyłem do tej pory w tym tekście, odszedł. Jego następcą został Josep Maria Bartomeu, najlepszy przyjaciel Sandro. Oto pierwszy prezydent w historii Barcelony, na którego nikt nie głosował.
24.01.2014 – Bartomeu przyznaje: Neymar kosztował 86.2 miliona euro
Gdy Sandro Rosell został zapytany o całkowitą kwotę transferu Neymara, bez wahania odpowiadał – 57 milionów euro. Gdy socios, na czele z Jordim Casesem, poprosili o wgląd do kontraktów, Sandro miał przygotowaną prostą odpowiedź – klauzule poufności.
Dość zabawne. Dzień po tym, jak Rosell odszedł, nowy prezydent dostał od ojca Neymara pozwolenie na naruszenie tych klauzul i wiecie co? To nie było 57 milionów euro. Barcelona wydała na Neymara 86.2 miliona euro (nie licząc jego pensji przez najbliższe pięć lat). Po prostu kwota, która została wydana, aby Brazylijczyk grał w Barcelonie.
Czy to kwota ostateczna? Przyszłość pokazała, że nie.
20.02.2014 – 115 lat historii Barcelony wymieszane z błotem
Po raz pierwszy w swojej 115-letniej historii, Barcelona została uznana za podejrzaną w sprawie malwersacji podatkowych.
Hiszpański fiskus poszukiwali rzekomych przestępstw finansowych popełnionych przez Barcelonę w 2011 roku (roku, w którym Blaugrana zapłaciła zaliczkę za Neymara) oraz 2013 roku (roku, w którym Neymar podpisał swój kontrakt z Barceloną). Wszystko związane z transferem Brazylijczyka, czyli transferem, któremu przewodził Rosell osobiście. Tym samym transferem, który miał kosztować 57 milionów euro i był tak perfekcyjnie czysty pod względem prawnym, że prezydent Klubu aż sam poprosił o rozpoczęcie procesu.
Prokurator uważał, że Barcelona nie zapłaciła należnego podatku w wysokości ponad 9 milionów euro. Stało się tak, ponieważ Barcelona nie okazała wszystkich dokumentów. „Jest cała seria dokumentów pokazujących manipulację i inżynierię finansową”. Według pierwszych informacji, te wszystkie kontrakty mogły zawierać malwersacje finansowe w ilościach „znacznie przekraczających dozwoloną kwotę 120 000 euro, jaka jest zapisana w kodeksie karnym”. Ilość niezapłaconego podatku w ciągu roku, która przekracza ten limit jest już rozważana jako PRZESTĘPSTWO, a nie wykroczenie. A na tych wszystkich umowach i kontraktach były podpisy Rosella i nie tylko. Siedem z dziesięciu kontraktów było podpisane przez obecnego prezydenta, Josepa Marię Bartomeu.
Prokurator uważał, że część z opłaty za transfer, która nie została dodana do zeznania podatkowego, to 39,7 miilona euro, czyli niespełna 40 milionów (brzmi znajomo?). Oznaczało to niezapłacenie podatku w wysokości 9.1 miliona euro ze strony klubu.
Więc dokładnie cztery dni później, 24 lutego 2014 roku, Blaugrana zapłaciła urzędowi skarbowemu 13.5 miliona na rzecz „możliwych rozbieżności”. Po czym Bartomeu zapewnił, że „Klub zachował się absolutnie poprawnie” i „ZROBILIBY TO JESZCZE RAZ W DOKŁADNIE TAKI SAM SPOSÓB”.
Rosell był na tyle arogancki, aby poprosić sędziego o wszczęcie postępowania przeciwko Barcelonie. Sędzia na to przystał. Następnie Rosell zrezygnował. Teraz, jego następca, po zapłaceniu 13.5 mln euro podatku, mówi, że zrobiłby to wszystko jeszcze raz. Trzeba mieć tupet…
Stan na luty 2014: Neymar kosztował 109 milionów euro. Gdyby tylko to był już koniec…
20.03.2014 – Historia Daniela Canasa
Pozwólcie, że opowiem Wam historię o tym, jak zarząd traktuję fanów i socios, którzy wyrażają się niepochlebnie o działaczach na Twitterze. Zapraszam do wnikliwej lektury:
„Dwudziesty dzień marca. Mój pierwszy dzień jako pracownik FC Barcelony. Dokładnie jako Online Project Manager w dziale biletów. Pierwszy dzień: podpisuję umowę, pełno spotkań i poznawanie swoich współpracowników oraz czekających na mnie projektów. Jestem podekscytowany. Jestem szczęśliwy.
Drugi dzień: po spotkaniu i zaproszeniu na kolejne w przyszłym tygodniu oraz poproszeniu o przejście badań zdrowotnych, dostaję telefon z działu HR. Mają kilka wydrukowanych stron z moimi tweetami, w których krytykuję Rosella i obecny zarząd. Tweety te są ze stycznia i poprzednich miesięcy.
Dział Human Resources wysłał już maila prezentującego mnie całemu klubowi, ale firma zatrudniona, aby sprawdzić moją aktywność w Internecie, zaczęła szukać. I znalazła. Firma wysłała raport do dyrektora generalnego klubu, a ten zdecydował, że mnie zwolni za „bycie niezatwierdzonym na okresie próbnym”. Ale to nie wszystko:
List został już podpisany! Zostałem zwolniony w drugi dzień mojej pracy. ZOSTAWIŁEM DOM I PRACE W MADRYCIE, ABY PRACOWAĆ W BARCELONIE.
Moje tweety nie miały żadnego podtekstu społecznego, ekonomicznego, sportowego czy reklamowego. Nie jestem zagrożeniem. Tak samo, jak nie jestem szpiegiem czy „czarną ręką”. Jedynie nie zgadzałem się i pokazywałem moje cierpienie z powodu tego, co działo się w Klubie i jego otoczeniu. Klubie, który jest częścią mojego życia. Pominę już to, że to było moje największe wyzwanie zawodowe.
Zwolnili specjalistę, który ma 15 lat doświadczenia w e-commerce, co, jak przypuszczam, było powodem, dla którego mnie w ogóle zatrudnili.
Jednocześnie jestem socio ze znacznie niższym numerem niż większość członków zarządu. Przez lata „uprawiałem barcelonismo” w Madrycie. Czekałem lata, aby zostać posiadaczem całorocznego karnetu.
Nigdy nie zostałem zwolniony. Pierwszą firmą, która to zrobiła, była FC Barcelona. Bolesne. I drogie.”
Daniel jest świetną osobą. Powinniście go śledzić na Twitterze: @dcana. Wiecie, jeśli nie boicie się tego, że zostaniecie przedmiotem raportu pewnej firmy, która na zlecenie zarządu, sprawdziła waszą aktywność w Internecie pod kątem sprzeciwu wobec owego zarządu i prezydenta…
03.04.2014 – po 13 miesiącach, FIFA nakłada karę
Po raz kolejny – zanim zacznę: Według mnie, prawo musi zostać zmienione. Barcelona posiada najlepszą szkółkę na świecie i nie „porywa” ona dzieci, jak to starają mi wmówić pewni użytkownicy Twittera z Wielkiej Brytanii. Uważam jedynie, że prawo musi zostać zmienione.
Do sedna: Barcelona miała 13 miesięcy na to, aby zareagować po tym, jak otrzymała ostrzeżenie od FIFY, która dopatrzyła się nieprawidłowości przy transferach zawodników U-18. Barcelona zrobiła z tym ostrzeżeniem… nic.
Można było zacząć z tym walczyć. Wertować kartki z przepisami. Stworzyć grupę, która będzie zrzeszała kluby w podobnej sytuacji. Można było zacząć działać. A Barcelona zrobiła… nic. Kompletnie nic. To nie FIFA zachowuje się tutaj autorytarnie oraz „nie spełnia życzeń Florentino”. Barcelona jest sobie sama winna. A raczej winni są ludzie, którzy rządzą Klubem. Ludzie, którzy są bezmyślni i nieodpowiedzialni. Znowu.
Sandro Rosell, wtedy prezydent, i Josep Maria Bartomeu, wtedy wiceprezydent ds. sportowych, dostali ostrzeżenie od FIFY. Chodziło o naruszenie prawa przy zatrudnianiu zagranicznych zawodników U-18. Ostrzeżenie przyszło w styczniu 2013 roku. Odpowiedzią Rosella było i tutaj cytat: „Spokojnie, sam to rozwiąże.”
Najwidoczniej musiał być przesadnie podekscytowany i zajęty transferem Neymara, całą tą „inżynierią finansową”, wyrzucaniem Abidala, sprzedawaniem Thiago czy wrzucaniem Qatar Airways na koszulki. Najwidoczniej w tym wszystkim zapomniał o FIFIE i jej ostrzeżeniu. Żadne dokumenty nie zostały wysłane. Żadne kontakty nie zostały nawiązane. Nic. Absolutnie nic. Zero.
W takich okolicznościach, ten dzień musiał nadejść. Trzeci kwietnia 2014 roku. FIFA nakłada karę. Barcelona nie może wykonywać transferów do klubu podczas dwóch okienek – zimowego i letniego 2015. A teraz to, z czym wyszedł Bartomeu: „Istnieje Czarna Ręka za sprawą transferu Neymara i zakazem FIFY. Klub zareaguje z całą swoją mocą, by znaleźć i upublicznić osobę bądź osoby, które mogą chcieć zniszczyć nasz Klub”. Cóż, trzeba tutaj pomóc Bartomeu znaleźć te osoby. To Ty i Twój uciekający kumpel Sandro. Bartomeu nie tylko użył fatalnej wymówki (czarna ręka/Madryt). Chciał on również zrzucić winę na FIFĘ. Wyrazem tego był ogromny baner, który świat zobaczył już na następny dzień, 5 kwietnia, kiedy Barcelona grała swój mecz na Camp Nou. „La Masia no es toca” . Przykra propaganda jednego z winowajców.
05.04.2014 – Zatwierdzono Espai Barca
Po latach oczekiwań, zarząd dostał swoją główną nagrodę: socios zatwierdzili plan przebudowy Camp Nou. To było drugie największe zwycięstwo Rosella i spółki, zaraz po wygranej Lidze w sezonie 2012/13.
Jordi Moix przewodził kampanii, która przetoczyła się przez Katalonię, gdzie pokazywano plusy całego projektu. Kosztowało to Klub 3 miliony euro. Pieniądze, które zarząd wydał na coś, na co socios raczej nie wyraziliby zgody. Zarząd interesowało jedynie podróżowanie i przedstawianie wyłącznie samych pozytywów Espai Barca.
Manifest Blaugrana próbowało zwołać spotkanie na Camp Nou, na którym mogliby pokazać socios, dlaczego nie powinni zatwierdzać nowego projektu. Wszystko było już zaplanowane, ale zgody nie wyraził Klub. Dokładniej – powstrzymał organizatorów u bram Camp Nou.
„To, co martwi socios, to kwestia tego, jak my za to zapłacimy”. Oczywiście, Josep. Większość z nas dobrze wie, ile miało kosztować, a ile kosztowało Camp Nou. Mianowicie, kosztowało dwukrotnie tyle. Aby pokryć część tego wydatku, Barcelona musiała sprzedać najlepszego gracza na świecie tamtego okresu, Luisa Suareza. Ostatecznie transfer ten nie pomógł w wielkim stopniu i Barcelona wylądowała w strasznym dołku finansowym. Przełożyło się to na wyniki sportowe –Blaugrana nie wygrała mistrzostwa przez 14 lat.
Espai Barca ma kosztować 600 milionów euro, według Bartomeu. Sam stadion ma kosztować 420 milionów. Kolejne 30 to Espai Barca, 90 to nowe Palau Blaugrana, 40 za nowy parking i 20 na urbanistykę. To wszystko padło z ust kogoś, kto obiecywał, że Neymar będzie kosztował 57 milionów euro. Skąd się wezmą pieniądze? 200 milionów ma pochodzić ze środków własnych Klubu (co brzmi zabawnie, bo przecież wciąż spłacamy dług, który miał zniknąć zanim powstanie nowe Camp Nou), kolejne 200 milionów miało pochodzić od sponsora, który widniałby w nazwie Camp Nou i kolejne 200 milionów to pieniądze, które Klub pozyskałby z kredytów (no ale przecież nie ma pieniędzy na pensje zawodników i kolorowe tonery? Teraz będą brać miliony kredytów na renowację stadionu, która nie jest palącym problemem?). Dobra, najlepsza część teraz – kłamstwa.
Deszcz w Barcelonie to rzadkie zjawisko. Bardzo rzadkie nawet. Nie przeszkadza to zarządowi w byciu nieugiętym w kwestia zadaszenia stadionu, bo przecież wszystkie nowoczesne stadiony w Europie są zadaszone. Zadaszone stadiony są w porządku. O ile nie są tak drogie. I – oczywiście – bezużyteczne.
„Nowy stadion będzie generował 30 milionów euro rocznie!” ktoś już obiecywał. Oczywiście nikt już nie wpadł na to, aby wyjaśnić, skąd się pojawiła dokładnie taka liczba. Nikt też nie obiecywał, że składki socios nie wzrosną.
Aha, jeszcze jedno. 10.000 socios, którzy posiadają bilety na cały sezon na miejsca na pierwszym piętrze Camp Nou, będą przeniesieni gdzieś indziej. Wszystko z powodu nowych VIP boxów i sklepów, które potrzebują więcej miejsca, aby zarabiać, tak ważne dla zarządu, pieniądze.
Firmy jak ISG, AEG, Icon Venue czy Ryder Levett Bucknall są odpowiedzialne za projekt i zostały trudnione przez Rosella. Rzecz w tym, że nikt nigdy nie wyjaśnił, dlaczego akurat te firmy zostały wybrane na wykonawców. Mówiąc wprost – socios nic nie wiedzą na temat tego projektu.
Ale ze 108.858 socios, którzy mieli prawo do głosowania, na właściwym głosowaniu zjawiło się raptem 37.535 (co jest nędznym wynikiem, ponieważ tego samego dnia na Camp Nou zjawiło się 81.000 ludzi, aby obejrzeć spotkanie Barcelony z Betisem)
Projekt uzyskał 72,36% poparcia, czyli 27.161 socios właśnie wręczyło czek In blanco ludziom, którzy konsekwentnie niszczą Barcelonę. Czek In blanco na projekt, którego tak naprawdę nigdy nie wytłumaczyli. Przeciw tej inicjatywie było 9.589 socios, ludzi dobrze poinformowanych i świadomych tego, w co zarząd chce wpakować Klub.
Kilka tygodni po tym, jak wszczęto postępowanie przeciwko Barcelonie w sprawie transferu Neymara i kilka dni po tym, jak Klub dostał Bana transferowego na cały następny rok, ten zarząd dostał dokładnie to, czego chciał najbardziej.
Pozwólcie, że Wam wyjaśnię, co dokładnie stało się tego dnia: ponad 27.000 socios przyklasnęło projektowi, który tak naprawdę nie jest projektem renowacji stadionu, a jedną wielką podpuchą, która będzie kosztować 600 milionów euro. Nikt nie wytłumaczył, dlaczego akurat te konkretne firmy zostały wybrane. Nie wiemy też, kogo zarząd chce umieścić w nazwie stadionu. Po prostu za mało wiadomo na temat czegoś, co może Blaugranie równie dobrze pomóc, jak i zaszkodzić i to w taki sposób, że trzeba będzie kilkunastu lat, aby się z tego wygrzebać.
Jordi Moix płakał tego dnia ze szczęścia. Mam nadzieję, że żaden z nas nie zapłacze, kiedy okaże się, kto będzie będzie w nazwie Camp Nou. Tym razem, chciałbym, aby Cruyff się mylił…
03.06.2014 – Sandro Rosell postawiony przed sądem, w końcu.
Pamiętacie historię z bronią ASG? Cóż, Rosell już nigdzie nie ucieknie. Sędzia postawił Sandro w stan oskarżenia o przestępstwo podatkowe przy transferze Neymara. Teraz będzie miał okazję wyspowiadać się przed sędzią, o co sam oskarżony przecież prosił od stycznia…
07.07.2014 – Odchodzi kolejny ważny człowiek w szatni. Txema Corbella.
Luis Enrique zastąpił Tate Martino, któremu nie udało się wygrać żadnego trofeum z Barceloną. Nowy trener obiecał przywrócić ciężką pracę oraz dobieranie ludzi na podstawie ich umiejętności. Wraz z jego przybyciem, przybył cały sztab asturyjskiego trenera. Oznaczało to, że starzy członkowie szatni musieli odejść. Luis Enrique chciał uniknąć sytuacji, w której z szatni do prasy wycieka cokolwiek. Lucho jest na tym punkcie bardzo przewrażliwiony.
Luis Enrique poprosił zarząd o odejście Txemy Corbelli. Ukochanego człowieka od koszulek i sprzętu zawodników. Człowieka, który spędził 30 lat pracując dla Barcelony. Został poproszony do gabinetu Zubiego, gdzie powiedziano mu, że jego czas tutaj się skończył.
Jestem przekonany jednak, że odejście Corbelli to nie wina Zubizarrety czy Bartomeu. Odejście sympatycznego starszego pana było życzeniem nowego trenera. Lecz to nie działa w ten sposób. Nie można ot tak zwolnić kogoś, kogo przez dziesiątki lat kochała szatnia i kibice, tylko i wyłącznie dlatego, że „nowy” człowiek w Klubie tak chce.
Podobnie wyglądała sprawa z Pepe Costą, którego Lucho chciał odsunąć od pierwszej drużyny. Tutaj pojawił się pewien problem, prawdopodobnie nie do przeskoczenia – Leo Messi. Pepe Costa jest jednym z najbliższych przyjaciół Messiego w Barcelonie. Są ze sobą zżyci do tego stopnia, że argentyńska federacja pozwoliła pracownikowi Barcelony być cały czas blisko Leo w trakcie Mundialu w Brazylii. Bartomeu jednak widział, jak zareagowali zawodnicy i kibice na wieść o odejściu Txemy Corbelli i nie chciał tego powtórzyć z Pepe Costą.
22.07.2014 – Spełnione życzenie Rosella
Sandro Rosell poprosił sędziego o wszczęcie przeciwko niemu postępowania dotyczącego nieprawidłowości przy transferze Neymara. Rosell chciał, aby sędzia wezwał Sandro, aby ten mógł się ze wszystkiego wytłumaczyć. Lecz od kiedy ten ustąpił z fotela prezydenta, jedyną możliwością doprowadzenia Rosella przed sąd było oskarżenie go. Co też sędzia uczynił. Po sześciu miesiącach zabawy z sędzią, ten spełnił życzenie Rosella.
Rozmawiali przez trzy godziny. Rosell powiedział, że 40 milionów euro było odszkodowaniem dla firmy N&N, a 17,1 miliona było za prawa do zawodnika. Tak, Rosell wciąż twardo upierał się, że Neymar kosztował 57,1 miliona euro. Twierdził tak pomimo tego, że Klub wcześniej oświadczył, że Brazylijczyk kosztował 86 milionów.
Teraz najlepsza część: Rosell powiedział, że po tym, jak sędzia uznał go oskarżonym, przeczytał każdą klauzulę kontraktu i mógł jedynie pogratulować prawnikom wyśmienitej roboty. Potem wsiadł do taksówki, pomachał do dziennikarzy i, bez piśnięcia słowa, odjechał.
27.08.2014 – Douglas aka Traffic powraca
Już samo wspominanie o tym zawodniku sprawia, że jestem zły. Zarząd nie tylko sprowadził kogoś, kto był na tyle słaby, że nie wyróżniał się w brazylijskiej „kick-and-run” lidze, ale kogoś, komu w transferze do Barcelony pomogła agencja Traffic. Tak, to sama agencja, która jest odpowiedzialna za transfery Keirrisona oraz Henrique, czyli zawodników, na których Blaugrana wydała górę pieniędzy i nawet z nich na poważnie nie skorzystała.
Do trzech razy sztuka? Pięć i pół miliona euro za kogoś, kto nie zagra nawet siedmiu spotkań w tym sezonie. Żaden klub w Europie nie śledził Douglasa. Ba! Nie robiły tego nawet największe brazylijskie zespoły.
Oby następny zarząd nie nawiązywał już współpracy z tą agencją. Albert Valentin już w Klubie nie pracuje. Niech Juan Figer również zniknie.
15.09.2014 – Zemsta się nie udała
Po trzech latach i jedenastu miesiącach od złożenia pozwu przeciwko Laporcie i jego współpracownikom o straty finansowe Klubu, które istniały tylko i wyłącznie dzięki „inżynierii finansowej” Rosella, sędzia podjął decyzję: poprzedni zarząd nie zostawił Barcelony w żadnych długach. Co więcej, Laporta zostawił Klub na plusie.
01.10.2014 – Neymar Senior stawia się przed sądem jako świadek
Neymar Senior nie był oskarżony w sprawie transferu swojego syna, więc przed sądem wypowiadał się jako świadek. Tak jak Rosell, ojciec gwiazdy rozmawiał z sędzią przez trzy godziny. Oto główne tematy rozmowy:
- Real Madryt rzeczywiście oferował 150 milionów euro, ale zawodnik wybrał Barcelonę ze względu na jej „siłę uwodzenia”
- Pomimo paru kontraktów, jakie Rosell podpisał w sprawie transferu, nazwisko Neymara Seniora widniało jedynie na jednym. Ojciec Neymara miał otrzymywać wynagrodzenie za scouting młodych zawodników. To samo powiedział na temat innego kontraktu, wedle którego ojciec gwiazdy miał otrzymać pieniądze za pracę jako agent swojego syna.
Teraz ciekawa część: Nestor Amela, FCO Barcelony (financial control officer, czyli szef działu księgowości – przyp. Red.) poinformował, że Klub ma odłożone kolejne 8.8mln euro na „możliwe wydatki w trakcie procesu”. Nie dotyczyło to 13,5 miliona euro, które Barcelona już zapłaciła.
Szybkie podsumowanie: całkowity kwota transferu Neymara to 10mln (2011), 86,2mln (2013), 13,5mln (2014) oraz ewentualne 8.8mln, co daje nam kwotę całkowitą w wysokości 118,5 miliona euro.
31.10.2014 – Odwołanie od decyzji TASu
Bartomeu doskonale wiedział, co spadnie na jego głowę, jeśli Barcelona nie będzie mogła przeprowadzać transferów w 2015 roku. Stąd też odwołał się on decyzji TASu. Była to jedynie zagrywka, a nie poważny ruch z jego stron. Zagrywka, która pozwoliła mu na narzekanie na niesprawiedliwość FIFY czy na wychwalanie La Masii i mówienie, że aż tak surowa kara nie należy się Barcelonie.Przestał on jednak używać „Czarnej Ręki”. Teraz całe zamieszanie powstało przez „błędy w zarządzaniu”. Tak, Bartu. Błędy Twoje i Rosella. Przez 14 miesięcy nie zrobiliście nic, aby to naprawić.
26.11.2014 – Już nie chodzi o zemstę, a ochronę samych siebie
Sędzia uznał, że Laporta i jego zarząd nie popełnili zarzucanych im czynów. Co więcej, zostawili Klub na plusie, a nie na minusie. W tej sytuacji, każda rozsądna osoba oczekiwałaby od tego zarządu porzucenia tej sprawy i w końcu zaprzestania życia przeszłością.
Tymczasem, Rosell i jego ekipa… odwołali się od tej decyzji. Zrobili to ponieważ, teraz to Laporta i 17 członków jego zarządu mogło pozwać Rosella i spółkę za ostatnie cztery lata oczerniania i poniżeń.
Ile zajmie wyjaśnienie i zamknięcie całej sprawy? Być może nawet i lata.
30.12.2014 – TAS, jak się spodziewano, odrzucił odwołanie
Oczywistym było to, że Bartomeu będzie brnął w odwoływaniu się od decyzji zakazującej transferów tak długo, jak się tylko da. Wszystko po to, aby prasa (i socios którzy w to wierzą) uwierzyła, że prezydent Barcelony trwał w tej nierównej walce do samego końca.
Bartomeu, w całej swojej odwadze i byciu liderem, wydał krótkie wideo za pomocą klubowej strony, gdzie potępił ową decyzję, mówiąc przy tym, że La Masia jest wzorem.
To był ostatni cios, jaki ten zarząd otrzymał. Cios ten to preludium do najbardziej chaotycznego tygodnia w Klubie, jakiego kibice Barcelony nie widzieli od dawien dawna.
04.01.2015 – Szczęśliwego nowego roku! I nowego zarządu.
Siedem dni.
Tyle potrzebowaliśmy, by zobaczyć tąpnięcie w Barcelonie. Fani są podekscytowani wyborami. Po tylu latach mają już dość tego żałosnego zarządu.
Po porażce z Realem Sociedad na Anoeta (co za niespodzianka) Zubizarreta wydał swoje ostatnie oświadczenie jako dyrektor sportowy Blaugrany. Zatrudnienie Songa, zatrudnianie stopera przez trzy lata, aby w końcu kupić Mathieu za 20 milionów (gdzie Francuz był do kupienia rok wcześniej za 5-8 milionów) i Vermaelena za 10 milionów (gdzie powiedziano Zubiemu, że Belg potrzebuje operacji i nie powinien zostać zatrudniony) oraz ściągnięcie Douglasa, czyli wynalazku agencji Traffic. To nie to sprawiło, że zwolniono byłego bramkarza Blaugrany.
Zubi przez ostatnie lata przyjmował krytykę za decyzje, których on nie podjął. Rosell wymusił na nim zatrudnienie Taty Martino. Zubi nie brał udziału w transferze Neymara, transfer ten był prowadzony przez Sandro. Luis Suarez był zachcianką Luisa Enrique. Tak samo jak Claudio Bravo, ponieważ Lucho nie ufał jednemu z najlepszych transferów Zubizarrety, ter Stegenowi. Bask to wszystko przyjął na siebie i nic nie mówił.
Ale od kiedy wiedział, że powoli znika tarcza ochronna ze strony Bartomeu, miał w sobie na tyle honoru, że wskazał winnego palcem. Czternaście godzin później został zwolniony. Bartomeu myślał, że zwolnienie Zubiego uspokoi sytuację po odrzuceniu odwołania od decyzji TAS. Messi jednak miał inny plan.
Leo wzniecił ogień. Nie zjawił się na corocznym, otwartym dla publiczności treningu oraz zaczął śledzić Chelsea na Instagramie. W Barcelonie zawrzało.
Presja ze wszystkich stron (prasa, wiceprezydenci, opozycja) zmusiła Bartomeu do tego, co powinien uczynić sekundę po tym, jak Rosell uciekł – zwołać wybory.
Siódmego stycznia 2015 roku stało się, że Josep Maria Bartomeu, prezydent na którego nikt nie głosował, pozostanie u władzy jedynie przez sześć miesięcy. Niecały rok po tym, jak zwiał prezydent, który zebrał najwięcej głosów w historii, socios Barcelony będą mogli wybrać nowy zarząd.
Pozostało sześć miesięcy. Trzeba teraz uważnie patrzeć Bartomeu na ręce. Trzeba zwracać szczególną uwagę na kontrakty, które podpisuje.
A kiedy znana już będzie data wyborów, trzeba będzie się przyglądać kandydatom. Musimy być pewni, że wiedzą oni, co jest Klubowi potrzebne. Czas podnieść Barcelonę z dna, na jakie Rosell spuścił ten Klub.
15.01.2015 – Barcelona wypada z finansowej elity
Jedyną rzeczą, jaką chwalił się ten zarząd jest uratowanie Barcelony przed bankructwem (czyli kłamstwo, które oni stworzyli) oraz zarządzanie Klubem tak dobrze, że Blaugrana zarabiała co roku (zasadniczo jest to prawda, ale gdyby nie umowa z Katarczykami, Klub byłby w miejscu od 2010 roku).Wyobraźcie sobie teraz zaskoczenie zarządu, kiedy kilka dni po zwołaniu wyborów, Deloitte wydało roczny raport, który pokazał, że od trzech lat roczne przychody Barcelony to 485 milionów euro. Barcelona wróciła na pozycję, na której była w sezonie 2007/08. Dystans pomiędzy najbogatszymi klubami w Europie a Blaugraną wciąż się powiększa, a PSG/City/Chelsea depczą już po piętach.
Gdy Laporta objął rządy w 2003 roku, Barcelona w tym rankingu była na trzynastym miejscu z przychodem zbliżonym do przychodu Newcastle. W sześć lat Laporta zdołał wyprzedzić Manchester United i wywindować Barcelonę na drugie miejsce, zarabiając niemal tyle samo, ile Real Madryt.
W skali globalnej, rozwój dwudziestu klubów tworzących finansową elitę to średnio 14%, tak przychody Barcelony SPADŁY o 1% od sezonu 2011/12. W tym okresie, pozostałe cztery najbogatsze kluby zanotowały wzrost o 40%!
Wymówką zarządu (zawsze jakąś mają) jest słaba postawa drużyny na boisku. Nonsens. W sezonie 2007/08 Barcelona znalazła się na drugim miejscu w rankingu Deloitte, choć nie wygrała wtedy żadnego pucharu. To pokazuje, że bez znaczenia jest forma sportowa, jeśli plan ekonomiczny jest dobry, co pokazuje przypadek Manchesteru United. Zeszły sezon Czerwone Diabły zakończyły na siódmym miejscu i nie zakwalifikowały się do żadnych europejskich pucharów, a mimo to utrzymali wzrost. Wymówka zarządu była bardzo słaba. Barcelona zawodzi na wszystkich płaszczyznach.
03.02.2015 – Bartomeu oskarżony o malwersacje podatkowe
W lutym 2014 roku, po raz pierwszy w swojej historii, FC Barcelona została oskarżona o malwersacje finansowe przy transferze Neymara. Rok później, również po raz pierwszy w historii FC Barcelony, urzędujący prezydent również został oskarżony z dokładnie tego samego powodu.
Sędzia uznał Rosella winnym za dwukrotne naruszenie przepisów podatkowych, wciąż oskarżał Barcelonę o niepłacenie podatków oraz dodał nowy zarzut – prezydent, na którego nikt nigdy nie głosował, nie zapłacił blisko 2.8mln euro podatku, który miał dotyczyć słynnych 40 milionów euro przekazanych firmie Neymara.
Klub od 2011 roku nie zapłacił żadnego podatku, który musiał zapłacić przy transferze Brazylijczyka, co daje kwotę 12 milionów euro.
Teraz, hiszpański urząd skarbowy twierdzi, że Neymar kosztował 82mln euro i kolejne 12mln podatku. Trzeba pamiętać jednak, że nałożone zostaną kary, więc cena gwiazdy będzie stale rosnąć…
A co na ten temat ma do powiedzenia Bartomeu? „Czarna Ręka”, oczywiście. Ta sama, która została użyta w sporze z FIFĄ. Nic to, że przecież przyznał, że nie było „Czarnej Ręki”, a jedynie „błędy w zarządzaniu”. Teraz jednak Bartomeu przesadził. Miał on tupet powiedzieć, że Klub jest atakowany, ponieważ wspiera on niepodległość Katalonii. BZDURA!
Barcelona podpisała Pakt O Niepodległości po tym, jak naciskały w tej sprawie niektóre grupy socios i zarząd, który obiecał utrzymanie senyery już „na zawsze” jako trzeciego kompletu strojów. To „na zawsze” skończyło się już we wrześniu. Więc, nie Bartomeu, Barcelona nie jest atakowana za coś, czego nawet nie robi.
Aha – Real Madryt. Ponownie w oczach Bartomeu, to oni byli wszystkiemu winni. Jeśli doczytaliście do tego momentu, to dobrze wiecie, kto tutaj jest „Czarną Ręką”, która wyniszczyła ten Klub. Pomoc Realu w tym aspekcie była absolutnie zbędna.