Teatr jednego aktora
Dani Alves, Ivan Rakitic czy Gerard Pique mogliby poczuć się dotknięci tym tutułem, jednak trzeba oddać królowi co królewskie - bez argentyńskiego geniusza zwycięstwo byłoby dziś niemozliwe. Dwie bramki, strzelone w momencie, kiedy Barcelonie szło jak po grudzie, oraz asysta przy trafieniu Neymara wciąż nie w pełni oddają obraz fantastycznej gry Leo Messiego. Nazwisko najlepszego piłkarza świata będzie teraz odmieniane przez wszystkie przypadki, gdyż ciężko nie rozpływać się nad postawą cracka Barcelony, który dziś nawet wygrywał pojedynki w powietrzu i walczył zawzięcie o każdą piłkę. Pochwały należą się również całemu blokowi defensywnemu. Bayern przez 90 minut wypracował sobie jedną (!) groźną sytuację podbramkową. Możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć (pamiętając jednocześnie o nieprzewidywalności futbolu), że Blaugrana jest już jedną nogą w finale Champions League!
W grę Barcelony od początku wkradła się nutka wysparskiego futbolu, do czego przyczynił się sposób gry Bayernu. Pressing na stoperach, podejście blisko pomocników Dumy Katalonii oraz wysoko ustawiona linia obrony zmusiły gospodarzy do częstej gry długą piłką z pominięciem drugiej linii. O dziwo, przynosiło to skutek przeciwny do zamierzonego. Piłkarze Barcelony często przejmowali bądź dochodzili do dalekich wybić, stwarzając sobie kilka niezłych okazji. Pierwszą stworzoną za pomocą tej metody miał w 7. minucie Suarez. Razem z Messim znaleźli się przed polem karnym z dwoma obrońcami Bayernu. Leo zostawił piłkę koledze, Pistolero poszukał jeszcze nieco miejsca między nimi i uderzył celnie po ziemi, lecz wprost w Neuera, który pewnie złapał futbolówkę w "koszyczek".
Nie minęło pięć minut, a były snajper Liverpoolu znalazł się w jeszcze dogodniejszej sytuacji. Wybicie ter Stegena uprzedzając (bodajże) Bernata głową na wolne pole zgrał... Messi, a Boateng odskoczył od Suareza chcąc złapać go na spalonym. Z pułapki ofsajdowej nic nie wyszło, gdyż po drugiej stronie boiska zaspał Benatia pilnujący Neymara, w związku z czym Pistolero wyszedł sam na sam. Uderzył płasko po przekątnej, ale Neuer zostawił nogę i odbił strzał.
Momentalnie gra przeniosła się pod szesnastę Barcelony. Centrę Schweinsteigera z lewej strony finalizował głową Lewandowski posyłając piłkę obok bramki.
W 15. minucie bardzo aktywny Suarez ograł Boatenga, po czym będąc już w polu karnym zszedł do linii końcowej i wyłożył idealnie futbolówkę na 5 metr Neymarowi. Brazylijczyk chyba niezbyt czysto w nią trafił, strzał odbił się jeszcze od Rafinhi i wyszedł na rzut rożny.
Po 180 sekundach jeden jedyny raz bardzo groźnie zrobiło się pod bramką ter Stegena. Lewandowski zagrał na prawo do schodzącego tam ze srodka Müllera, a następnie wbiegł w jego miejsce. Do Niemca oprócz Alby doskoczył również Pique. Futbolówka jednak po podaniu wychowanka Bayernu przeszła w pole karne, gdzie czekał już niepilnowany Polak (zaspał Mascherano, który nie ruszył za nim w szesnastkę). Na szczęście Lewy nie dosięgnął futbolówki i ostatecznie goście nie zakończyli tej akcji strzałem.
W 21. minucie Messi zakręcił Alonso oraz Schweinsteigerem i posłał "rogala" w kierunku dalszego słupka. Strzał Argentyńczyka minął cel o jakieś dwa metry.
W 27. minucie znakomitą centrę Rakitica z rzutu rożnego wykańczał głową Suarez, któremu niestety znów brakło odrobiny precyzji. W odpowiedzi technicznie sprzed szesnastki uderzał Thiago, również pudłując.
Między 35. a 40. minutą Barcelona oddała jeszcze trzy strzały na bramkę Neuera. Próbowali kolejno: Messi z rzutu wolnego (pewnie obronił Niemiec), Alves po genialnym podaniu z głębi pola od Iniesty (świetny refleks golkipera gości) oraz Rakitic z dystansu (niecelnie) - bez efektu.
Druga połowa rozpoczęła się inaczej. Bayern starał się uspokoić grę. Linia obrony nie ustawiała się już tak wysoko, a podopieczni Guardioli skupili się przede wszystkim na przejęciu futbolówki i jej spokojnym rozgrywaniu. Co prawda nie przekładało się to na sytuacje podbramkowe, ale przynajmniej unikali zagrożenia pod własnym polem karnym.
Z marazmu próbował wyrwać Barcelonę Messi. W 57. minucie po dwójkowej akcji z Neymarem Brazylijczyk wyłożył piłkę koledze na 20 metrze, a najlepszy piłkarz świata uderzył mocno, bez namysłu w kierunku bramki. Trafił jednak wprost w Neuera.
W 61. minucie crack Barcelony zagrał kapitalną piłkę do wychodzącego na wolne pole Neymara. Kiedy wydawało się, że Brazylijczyk stanie oko w oko z Neuerem, bramkarz reprezentacji Niemiec momentalnie wyskoczył z bramki i korzystając ze zbyt dalkiego przyjęcia byłego piłkarza Santosu wybił futbolówkę spod jego nóg.
Trzy minuty później ten sam piłkarz dostał podanie w szesnastkę od Rakitica, po czym uderzył dokręcaną piłkę w stylu Messiego po długim rogu. Strzał powędrował jednak w trybuny.
W 71. minucie nieco kłopotów miał ter Stegen. Po strzale z dystansu Thiago futbolówka odbiła się od Iniesty, ale portero Barcelony zachował czujność i zdołał wyłapać to nieprzyjemne uderzenie.
Coraz skuteczniejsza gra defensywna Bayernu sprawiła, że bezbramkowy remis stawał się coraz bardziej realny - do 77. minuty. Wtedy na własnej połowie w indywidualnej akcji przy linii bocznej piłkę na rzecz Alvesa stracił Bernat. Brazylijczyk ściął do środka efektownie ogrywając Xabiego Alonso i zagrał do pozostawionego bez opieki Messiego. Argentyńczyk, korzystając ze swobody, poprawił sobie tylko futbolówkę i posłał ją tuż przy krótkim słupku nie dając szans Neuerowi na skuteczną interwencję.
Na tym nie koniec popisów geniusza z Rosario - w zasadzie to był dopiero początek. Po trzech minutach dostał dobre zagranie od Rakitica, znajdując się w sytuacji 1 na 1 z Boatengiem. Od przyjęcia piłki sugerował stoperowi Bayernu zejście do środka na lewą nogę, aż tu nagle w ułamku sekundy "dziabnął" sobie futbolówkę do prawej strony, czym "posadził" go na murawie. Sytuację próbował ratować jeszcze Neuer szybko skracając kąt. A Leo tylko na to czekał - efektowną podcinką prawą stopą poslał piłkę nad bramkarzem i do siatki.
Koszmarny dla gości fragment spotkania trwał. W 84. minucie Neymar wyszedł z kontrą, zagrał do Suareza, który uderzył bardzo mocno z 15 metrów, ale nad poprzeczką. Co nie udało się El Pistolero, udało się Neymarowi dziesięć minut później, kończąc dzieło zniszczenia i wbijając przysłowiowego gwoździa do trumny. Futbolówkę na własnej połowie wyłuskał Suarez i zabrał się z nią, jednak po kilku metrach został powalony na ziemię. Arbiter widząc, że piłkę przejął Messi zastosował przywilej korzyści, z czego La Pulga skwapliwie skorzystał, zagrywając idealnie na wolne pole do Neymara, który miał przed sobą już tylko Neuera. Brazylijczyk pewnym uderzeniem po ziemi w drugie tempo posłał futbolówkę do siatki.
Piękny wieczór dobiegł końca, choć całe Barcelonismo będzie go zapewne jeszcze długo świętować. Paradoksalne jest to, że gospodarze zdobyli wszystkie bramki w drugiej połowie, która do 75. minuty była w ich wykonaniu słabsza niż pierwsze 45 minut. Koniec końców nie ma to żadnego znaczenia. Pozostaje odliczać dni, a później godziny i minuty do rewanżu na Allianz Arena, gdzie z taką grą Barcelona powinna przypieczętować awans do finału Champions League. Finału, o którym na początku stycznia ciężko było nawet marzyć. Wcześniej jednak na Camp Nou przyjedzie Real Sociedad i w pierwszej kolejności należy skupić się na tym spotkaniu, które jest równie ważne w drodze po - miejmy nadzieję - tryplet.