Równo tydzień temu pierwsi zawodnicy FC Barcelony wrócili z wakacji i rozpoczęli przygotowania do nowego sezonu. Oprócz dobrze nam znanych nazwisk pojawił się również nowy nabytek - Arda Turan. Przybycie Turka na Camp Nou automatycznie zostało podpięte pod kampanię Josepa Marii Bartomeu, co spotkało się z krytyką pozostałych kandydatów. Niemal wszyscy cules są podekscytowani dodaniem nowej jakości do linii pomocy, jednak wciąż narastają pytania odnośnie wpływu tego transferu na rozwój kilku wychowanków, którzy aspirują do zajęcia stałego miejsca w środkowej linii Dumy Katalonii.
Nie jest dziwnym, że w tych debatach najgłośniej rozbrzmiewa nazwisko Rafinha Alcantara - zawodnika, który przynajmniej na papierze, okupuje tą samą pozycję co Arda Turan. Młodszy z braci Alcantara większość swojej kariery spędził w La Masii i od zawsze oczekiwania wobec niego były ogromne. W oczach kibiców ma on papiery na zdobycie miejsca w pierwszym składzie, jeśli już nadejdzie jego moment. Czy pozyskanie Ardy nie przeszkodzi mu w tych planach?
Aby zbudować rzetelny obraz przyszłości Rafinhii na Camp Nou, musimy się bliżej przyjrzeć jego dotychczasowej karierze i drodze którą pokonał, aby znaleźć się w obecnym miejscu. Oglądałem Rafinhę przez większą część jego pobytu w klubie - można powiedzieć, że razem się wychowaliśmy, z tą różnicą że po dwóch różnych stronach telewizora. Jednak niemal każdego tygodnia z uwagą przyglądałem się jego poczynaniom na boisku.
Rafael Alcantara do Nascimento dołączył do struktur Barcelony jako nastoletni zawodnik. Jego surowy talent miał zostać oddany obróbce w akademii, tak aby w przyszłości został stworzony z niego diament. Miał 13 lat gdy oficjalnie został przyjęty do drużyn młodzieżowych FC Barcelony. W tamtym momencie jego starszy brat Thiago już w nich błyszczał. Pierwszym zespołem młodego Rafinhii była drużyna Infantil A w 2006 roku. Bardzo szybko przebijał się poprzez poszczególne szczeble akademii - Infantil, Cadete i Juvenil. W międzyczasie rozgrywał również spotkania w młodzieżowych reprezentacjach Hiszpanii U-16,17 i 19. Po dotarciu na reprezentacyjny poziom U-19 zadecydował jednak, że pójdzie w ślady swojego ojca Mazinho (Mistrza Świata z 1994 roku w barwach Canarinhos) i przywdzieje koszulkę Brazylii.
Przez całą swoją karierę na poziomie młodzieżowym, Rafinha był bardzo caniony zarówno przez swoich trenerów jak i obserwatorów. Doceniane były zwłaszcza jego umiejętność gry lewą nogą, którą niemal zawsze potrafił stworzyć coś magicznego, oraz niezwykła jak na jego młody wiek, dojrzałość taktyczna. Dodatkowo trenerzy zawsze zwracali uwagę na jego walory fizyczne oraz umiejętność grania na wysokim poziomie pomimo częstych fauli, którymi starali się go zatrzymać przeciwnicy (na wszystkich szczeblach młodzieżowych oraz nawet podczas sezonu w pierwszej drużynie Celty Vigo, Rafinha zawsze był jednym z najczęściej faulowanych zawodników). Rafinha cechuje się również ogromną pracowitością i bardzo często można zauważyć go jak wraca do obrony oraz walkę o niemal każdą straconą piłkę.
Zagłębiając się bardziej w taktykę, Brazylijczyk jest zawodnikiem bardzo utalentowanym technicznie, który dzięki swoim dryblingom zapewnia nieprzewidywalność oraz chętnie zmienia pozycje między liniami obronnymi przeciwnika. Kiedy to robi zwykle zmusza oponentów do przetasowania w linii obrony, otwierając przestrzenie swoim kolegom. Nie jestem zwolennikiem porównań jednych zawodników z drugimi ponieważ każdy piłkarz jest wyjątkowy na swój sposób, jednak jeżeli miałbym zrobić wyjątek i zestawić Rafinhę z jakimś zawodnikiem, to przypomina mi on Andresa Iniestę w Barcelonie Guardioli - zarówno pod względem gry, jak i roli na boisku.
Wśród wielu ekspertów panuje również przekonanie że to Rafinha jest bardziej uzdolnionym z braci Alcantara, lecz ja osobiście wstrzymałbym się z takim stwierdzeniem. Każdy z nich błyszczy na swój unikatowy sposób.
Jednym z głównych aspektów świadczących o dojrzałości taktycznej Rafinhii jest jego uniwersalność. Widziałem go grającego na swojej naturalnej pozycji ofensywnego pomocnika, na prawym skrzydle, jako środkowy pomocnik a wspaniały Oscar Garcia w czasach Juvenil A wystawiał go nawet na pozycji Leo Messiego - fałszywej dziewiątki. Przypomnijmy tylko, że tamta drużyna zdobyła zdobyła tryplet, posiadając w składzie takich zawodników jak Gerard Deulofeu, Gael Etock, Jean-Marie Dongoi czy Javier Espinosa. Rafinha w tamtym zespole nie był typowym łowcą bramek, lecz jego asysty w dużym stopniu przyczyniły się do końcowego sukcesu zespołu.
Rafinha dojrzewał na każdym szczeblu i starał się maksymalnie pobierać nauki od każdego napotkanego po drodze trenera. To on, wraz z Deulofeu, był zawsze postrzegany jako ten najbardziej utalentowany.
Gdy Luis Enrique zaczął go powoływać do Barcelony B, wciąż był zarejestrowany jako zawodnik Juvenil A. Zadebiutował w tej drużynie w sezonie 2010/11 w spotkaniu z Gironą. Od tego spotkania romans pomiędzy młodym zawodnikiem a jego mentorem rozkwitał - coś na wzór jego brata z Guardiolą. To właśnie w osobie Luisa Enrique, Rafinha znalazł trenera który potrafił mu w pełni zaufać i docenić jego wkład w swoje drużyny. Następne dwa sezony to występy młodszego Alcantary pod skrzydłami Eusebio. Nowy trener osiągał rezultaty na boisku, lecz nie można było tego samego powiedzieć o rozwoju na niwie taktycznej. W międzyczasie brazylijczyk zdążył również zadebiutować w pierwszym zespole. Stało się to w listopadzie 2011.
Sezon 2013/14 przyniósł wypożyczenie Rafinhii do Celty Vigo - na specjalne życzenie prowadzącego tę drużynę Luisa Enrique. Na Balaidos zyskał sobie przychylność kibiców niemal od pierwszej rozegranej minuty - tak samo jak przed laty jego ojciec Mazinho. Kibicowska miłość do młodego Alcantary rosła z każdym kolejnym spotkaniem - a było ich całkiem sporo. Łącznie rozegrał 32 mecze z czego 27 w pierwszym składzie. Strzelił 4 gole i dołożył 5 asyst. Lucho wystawiał go głównie na dwóch pozycjach - środkowy pomocnik oraz skrzydłowy. Większość ofensywnych akcji przeprowadzanych przez Celtę, przechodziła w mniejszym bądź większym stopniu przez stopy Brazylijczyka. Podczas wypożyczenia do Vigo, Rafinha wyraźnie się poprawił pod względem fizyczności, jednak ze strony czystego wyszkolenia technicznego niemal stanął w miejscu.
Przyzwoity sezon w Galicji umożliwił mu, wraz z trenerem, powrót na Camp Nou zakończony zdobyciem trypletu.
Szczerze powiedziawszy jestem zaskoczony widząc jak większość kibiców ocenia miniony sezon w wykonaniu Rafinhii. Wielu z nich krytykowało młodziana niemal za każdym razem jak pojawiał się na boisku, wróżąc mu że nie spełni pokładanych w nim nadziei i zakończy jako kolejny niespełniony talent. Dla mnie takie osądy są całkowicie niesłuszne.
Prawdą jest, że Rafinha miał wiele problemów podczas swojego pierwszego sezonu w seniorskiej drużynie Barcy i ostatecznie nie rozegrał satysfakcjonującej liczby minut. Lwia część tego problemu wynika z jego pozycji na boisku. Przez większość czasu spędzonego na placu gry, wyglądał on na zagubionego i nieświadomego swoich zadań wobec drużyny. Sprawiał wrażenie, że nie do końca wie gdzie i kiedy ma się znaleźć w danej sytuacji. Trzeba jednak przyznać, że problem ten dotykał niemal wszystkich zawodników drugiej linii podczas pierwszej części sezonu. Jak możemy oczekiwać, że 21-letni Rafinha z miejsca wejdzie do drużyny i będzie robił wszystko bezbłędnie, w czasie gdy tacy zawodnicy jak Sergio Busquets czy Iniesta również mieli ogromne problemy w odnalezieniu się w wizji nowego trenera? Nie muszę przypominać, że wymieniona przeze mnie dwójka pomocników to mistrzowie świata i najlepsi fachowcy na swoich pozycjach.
Wygląda na to, że kibice Barcelony zbyt wiele oczekiwali od Rafinhii czego skutkiem jest szybka utrata cierpliwości wobec niego. Rafinha od pierwszego dnia w Barcelonie został wcielony i wychowany w bardzo charakterystycznym systemie, podczas złotej ery klubu. Lucho przybywając na stanowisko pierwszego trenera Dumy Katalonii, zmienił wiele założeń środkowej linii (było to również odmienne myślenie w stosunku do tego, które praktykował w Celcie), zatem zawodnicy którzy znali system Barcelony od lat musieli spędzić trochę czasu nad poznaniem i nauczeniem się nowej myśli trenera. Tak właśnie się stało w zeszłym sezonie i to właśnie zjawisko widzimy w stopniowej poprawie gry zarówno Busquetsa jak i Iniesty w przekroju całego sezonu. Ich ciągły progres i zgłębianie wiedzy na temat nowej taktyki zaowocowało tym, że spokojnie można obu tym zawodnikom przyznać tytuł najlepszych zawodników finału Ligi Mistrzów (końcowo to Iniesta go otrzymał). Trajektoria Rafinhii, również opierała się na ciągłym doskonaleniu, jednak wyniki nie były tak wyraźne jak w przypadku dwóch bardziej utytułowanych kolegów. Wpływ na to ma młody wiek brazylijczyka, a co za tym idzie - dużo mniejsze doświadczenie.
Pora teraz skupić się na przyszłośći. Pozyskanie Ardy Turana może wpłynąć na Rafinhę dwojako.
Jednym ze scenariuszy jest ten, w którym przybycie Turka na Camp Nou zmotywuje Rafinhę do dania z siebie absolutnie wszystkiego - a jest tego sporo - podczas czterech miesięcy, w których nowy nabytek Barcelony nie jest uprawniony do gry. Wiele rzeczy można powiedzieć o Brazylijczyku, lecz jedno jest pewne - nigdy nie bał się konkurencji i zawsze podejmował wyzwania. Można to było dostrzec podczas jego juniorskiej kariery, kiedy to sadzał na ławce zawodników starszych od siebie, bądź swoją postawą wymuszał na trenerach zmianę ich pozycji, aby drużyna w pełni mogła korzystać z jego walorów.
Oczywiście aby tego dokonać Rafinha musi dostać szansę. Jeżeli tak się stanie to możliwość zagarnięcia przez niego miejsca w pierwszym składzie nie wydaje mi się abstrakcją.
Druga możliwość to Arda Turan wygryzający kompletnie ze składu młodego Brazylijczyka i zabierający mu jakże cenne minuty na biosku, czy to poprzez wspaniałą dyspozycję Turka czy przez zmarnowanie szansy danej Rafinhii. Jeżeli taki scenariusz doszedłby do skutku, to nie mam wątpliwości że Alcantara poszuka sobie innego klubu - zwłaszcza biorąc pod uwagę tendencję Mazinho do poszukiwania jak najłatwiejszej drogi dla kariery swoich synów oraz jego niecierpliwość odnośnie klubu. Tutaj właśnie czai się niebezpieczeństwo utraty jednego z najlepszych młodych diamentów, wychowanych w La Masii. Diamentu, nad którego rozwojem pracowano w Barcelonie niemal dekadę i który staje przed szansą stworzenia własnej legendy - tak samo jak zrobili to jego wielcy poprzednicy Iniesta czy Xavi. Kolejny casus Thiago powinien być tematem, którego wszyscy w klubie powinni się starać za wszelką cenę uniknąć.
Rozważając nad przyszłością Rafinhii trzeba wziąć pod uwagę bardzo wiele czynników: okazje na zaprezentowanie swoich umiejętności, gwarancja dostatecznej ilości minut czy forma innych zawodników rywalizujących z nim o miejsce w składzie. Koniec końców wszystko jednak się sprowadza do jego cierpliwości i gotowości aby poczekać na swoją szansę. Zarówno Xavi jak i Iniesta musieli czekać na swoje okazje i w międzyczasie byli odporni na zakusy wielkich europejskich klubów aby ostatecznie sięgnąć po swoje marzenia. To właśnie ich cierpliwość w połączeniu z odpowiednimi trenerami oraz dyrektorami sportowymi, którzy sprawowali nad nimi pieczę, zrobiły z nich najwybitniejszych pomocników swojej generacji. Nic nie stoi na przeszkodzie aby również Rafinha stał się wirtuozem swoich czasów.
Osobiście myślę, że podejmie on dobrą decyzję. Jego jakość i pracowitość podczas każdego treningu zaprowadzą go na należne mu miejsce. Cała reszta zależy od czynników, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć i możemy mieć tylko nadzieję, że młodszy z braci Alcantara zostanie odpowiednio pokierowany i w końcu osiągnie to, na co zasługuje.
Jedno jest pewne - wielkimi krokami nadchodzi najważniejszy moment w jego karierze.