Mimo że do FC Barcelony trafił przed rokiem, zdążył już zdobyć z nią poczwórną koronę. Bez jego bramek o triumf w La Lidze, Pucharze Króla, Lidze Mistrzów i Superpucharze Europy byłoby znacznie trudniej. Do księgarni w Polsce trafiła właśnie autobiografii Luisa Suareza „Przekraczając granice”, w której Urugwajczyk opowiada o długiej drodze z przedmieść Montevideo do statusu jednego z najlepszych piłkarzy świata i gwiazdy Blaugrany.
We współpracy z wydawnictwem SQN przygotowaliśmy dla naszych czytelników specjalny kod rabatowy do wykorzystania na www.labotiga.pl/luis-suarez-autobiografia:
- z kodem BLAUGRANASUAREZ rabat -25% (ważny przez miesiąc)
- cena po rabacie: 27,68 zł
- wysyłka od zaraz
O książce:
Miał siedem lat, kiedy z rodzinnej wsi musiał przenieść się do wielkiego Montevideo. Choć był już chłopcem bez pamięci zakochanym w futbolu, nie przejmował się treningami, co o mało nie doprowadziło do wyrzucenia go z drużyny Nacionalu…
Gdyby nie Sofi, którą poznał jako nastolatek, zapewne nie ukończyłby nawet szkoły. A już na pewno nie zostałby sławnym piłkarzem. To właśnie za przyszłą żoną wyjechał do Europy, to dzięki niej stał się gwiazdą Ajaksu, Liverpoolu i FC Barcelony.
Dlaczego Marco van Basten próbował zrobić z niego van Gogha? Jak yerba mate pomogła mu zaaklimatyzować się na Camp Nou? Co czuł, gdy wybijał ręką lecącą do bramki piłkę w ćwierćfinale mundialu, i wreszcie – dlaczego ugryzł Ivanovicia i Chielliniego?
W tej książce Luis Suárez po raz pierwszy szczerze opowiada o swojej niezwykłej karierze. Mówi o tym, jak z ulicznego dzieciaka stał się jednym z najskuteczniejszych napastników świata. I tłumaczy, że to nieustępliwy charakter doprowadza go do przekraczania granic.
Nie tylko tych piłkarskich…
Fragment książki:
Pierwszego dnia w nowej drużynie czułem się mniej więcej tak samo jak w pierwszych dniach w Liverpoolu, Ajaksie czy Groningen – co rusz wpadałem w zakłopotanie. Nigdy nie wiesz, co powinieneś akurat zrobić, z kim i jak się przywitać, kogo rozpoznać. Zawsze w pierwszych dniach byłem onieśmielony, ale po prawdzie i tak wyobrażałem sobie, że będzie dużo trudniej – tymczasem koledzy okazali się fantastyczni.
Nie miałem pojęcia, czego oczekiwać. Czy po wejściu do szatni oślepi mnie glamour supergwiazd? Nic takiego nie miało miejsca. Spotkałem grupę absolutnych profesjonalistów, którzy koncentrowali się tylko na futbolu, zdobywaniu trofeów i ciężkiej pracy dla bardzo dobrego trenera. Odkryłem, że istnieje prawdziwie silny związek między szkoleniowcem a resztą drużyny – Luis Enrique to młody trener, który wprowadził w szatni odpowiednią równowagę między śmiechem i żartami a poważną robotą, jaką wszyscy tu mamy do wykonania.
Pierwszego dnia Andrés Iniesta – ponieważ jego znałem najlepiej ze wszystkich piłkarzy – wziął mnie za rękę i powoli wyjaśnił, co i jak. Spostrzegłem, że Leo Messi i Javier Mascherano popijają yerba mate, ziołowy napój niezwykle popularny w Urugwaju i całej Ameryce Południowej, który i ja bardzo lubię, więc ośmielony od drugiego dnia zacząłem przynosić własny kubek do picia mate – z bombillą, czyli specjalną metalową rurką, zakończoną łyżeczką z sitkiem. Pierwszego dnia bałem się, że jak wejdę z nim do szatni, to zostanę uznany za zarozumiałego aroganta, ale już drugiego dnia czułem się komfortowo.
Dani Alves podszedł i powiedział, że bardzo się cieszy z powodu mojego przybycia, bo teraz wreszcie przestanie być jedynym „złym chłopcem” w zespole, co mnie bardzo rozśmieszyło. Od razu poczułem się częścią drużyny. Co prawda, miało minąć jeszcze sporo czasu, zanim wybiegnę na mecz w pierwszej drużynie u boku Messiego i Neymara, ale przynajmniej mogłem wreszcie trenować z nimi oraz z Xavim, Andrésem, Sergio Busquetsem czy Ivanem Rakiticiem. To niesamowite, co ci faceci mogą z tobą zrobić podczas gry na małej powierzchni! Słynna barcelońska gierka „w dziada”, zwana tu rondo, jest dla nowicjuszy niezwykle trudna. Albo szybko przywykasz do niewiarygodnej prędkości, z jaką zawodnicy do siebie podają, albo przestaniesz widzieć piłkę. Wiedziałem, że oprócz jak najszybszej adaptacji do stylu gry Barçy muszę też pielęgnować te cechy, dla których zostałem tam sprowadzony.
Kiedy już szczęśliwie przeszedłem testy medyczne i złożyłem podpis na umowie, opowiedziałem prezesowi klubu o mojej pierwszej, wakacyjnej wizycie w Barcelonie, gdy z Sofi byliśmy jeszcze nastolatkami. Włóczyliśmy się po prostu wokół Camp Nou, bo nie było nas stać na bilet do klubowego muzeum ani na zakup czegokolwiek w klubowym sklepie. Ale zauważyliśmy, że ktoś zostawił otwarte olbrzymie wrota wiodące bezpośrednio na stadion i dalej na murawę. Krzyknąłem do Sofi: „Popatrz, zostawili dla nas otwarte drzwi!”. Ona się bała, że ktoś nas złapie przy wejściu i wyrzuci na kopach na zewnątrz, ale powiedziałem: „Nie bój się, chodź, szybko”. I weszliśmy na stadion na jakieś dwie minuty. Zdążyłem zrobić sobie zdjęcie na tle trybun i szybko się zmyliśmy. Gdy żona przybyła na moją oficjalną prezentację, jeden z dyrektorów zwrócił się do niej: „Dobrze, że pani przyszła, Sofi, ponieważ musi pani uregulować rachunek za nielegalne zwiedzanie stadionu w 2004 roku…”.
Autor: Luis Suárez, Peter Jenson, Sid Lowe
Tytuł oryginału: Crossing The Line. My Story
Tłumaczenie: Michał Pol
Data wydania: 4 listopada 2015
Cena okładkowa: 39,90 zł
Format: 150 x 215 mm
Liczba stron: 304 tekst 20 zdjęcia
ISBN: 978-83-7924-386-0