Do niedzielnego starcia to gospodarze z Madrytu przystępowali w roli faworyta. Barcelona w ostatnich ligowych potyczkach grała w kratkę. Podopieczni Luisa Enrique stracili nie tylko sporo punktów, ale i Neymara, który spotkanie z Malagą skończył z czerwoną kartką, eliminującą go z Klasyku. Do tego Duma Katalonii w dość słabym stylu pożegnała się z Ligą Mistrzów, odpadając z Juventusem bez choćby jednej zdobytej bramki. Zinedine Zidane miał więcej problemów personalnych, szczególnie w defensywie. Wykluczony był występ Pepe oraz Raphaela Varane'a. Ponadto do ostatnich chwil ważyły się losy występu Garetha Bale'a. Z drugiej strony, mimo kłopotów kadrowych, Los Blancos w lidze szli jak burza. Ostatni raz przegrali w La Liga dwa miesiące wcześniej, w zaległym spotkaniu z Valencią. Później potknęli się jedynie dwukrotnie, remisując kolejno z Las Palmas i z Atletico w derbach stolicy. Nic więc dziwnego, że więcej szans na zwycięstwo dawano Realowi.
Tym razem analiza przybierze inną niż dotychczas formę - być może przystępniejszą. Mianowicie, postaram się najistotniejsze czy też najbardziej rzucające się w oczy wnioski i obserwacje przedstawić w tematycznych punktach. Może całość straci nieco na płynności, ale powinna być w rezultacie bardziej klarowna i przejrzysta.
1. Ustawienie bez Neymara
Absencja Brazylijczyka, kontuzja Rafinhi i dopiero co wracający po urazie Arda Turan mocno ograniczyły Luisowi Enrique pole manewru na lewym skrzydle. Ostatecznie miejsce w wyjściowej jedenastce zajął Paco Alcacer. Jakkolwiek trudno zdefiniować cyframi tak płynną rzecz jak ustawienie taktyczne, tak gdyby przyszło to zrobić w tym przypadku, to najbliższe prawdzie byłoby stwierdzenie, że Barcelona grała 4-1-2-1-2 z asymetrią w pierwszej linii, gdzie Paco (początkowo) operował wyraźnie szerzej, a Suarez w strefie środkowej. Z biegiem czasu Alcacer ewidetnie przesunął się do centralnej części boiska, czym wymuszał na Carvajalu zawężanie swojej pozycji, by nie zostawiać korytarza dla hiszpańskiego napastnika między nim (tj. Carvajalem) a Nacho. W efekcie przekładało się to także na otwarcie lewej flanki dla podłączającego się do ataków i zapewniającego szerokość Jordiego Alby. Obecność Messiego za plecami Suareza i Paco zapewniała przewagę liczebną w środku pola 4 vs 3 (Messi, Iniesta, Busquets, Rakitic vs Kroos, Casemiro, Modric), co utrudniało gospodarzom pressing, krycie i jego przekazywanie. Stąd częstym zjawiskiem były obrazki, kiedy (na ogół) Argentyńczyk bądź Chorwat otrzymywali futbolówkę między liniami albo w innym wolnym sektorze boiska.
2. Pressing Realu (Kroosa) na Busquetsa: konsekwencje
Jednym ze sposobów na maksymalne utrudnienie Barcelonie prowadzenia gry jest zneutralizowanie Sergio Busquetsa, odcięcie go od podań - krótko mówiąc: zminimalizowanie jego wpływu na pierwszą fazę ataku pozycyjnego, wyprowadzanie piłki z własnej tercji i rozdzielanie jej w strefie środkowej. Z tego zadania podopieczni Zinedine'a Zidane'a nie wywiązali się należycie. Przez 90 minut Hiszpan zanotował 82 podania - najwięcej spośród wszystkich graczy na murawie (drugi pod tym względem Iniesta wykonał ich 70) - na skuteczności sięgającej niespełna 94%. Dla porównania, jego średnia w La Liga wynosi 62,5 podania na mecz z celnością na poziomie 89,6%. Średnio traci blisko jedną piłkę na mecz przez kłopoty z przyjęciem, kontrolą lub prowadzeniem piłki oraz po przegranym dryblingu. W tym meczu nie zdarzyło się to Busiemu ani razu. To pokazuje, że gospodarze nie utrudnili mu specjalnie życia. Ronaldo i Benzema, na których powinien spaść ciężar przeszkadzania i pressowania Busquetsa, nie angażowali się wystarczająco, przyjmując dość bierną postawę w fazie obronnej, wielokrotnie zostając za linią piłki bez prób nacisku na rywala z piłką. Z tego względu wywieranie presji na pivocie Barcelony spadało na jednego z pomocników. Był nim Toni Kroos. Reprezentant Niemiec wychodził w pressingu najwyżej spośród pomocników Realu (co widać było już na pierwszym spośród wcześniejszych obrazków), ale często był spóźniony. Było to spowodowane m.in. wspomnianą przewagą liczebną gości w środku pola. Jeden z pomocników Realu zostawał często w sytuacji, kiedy musiał wybierać, którym spośród dwóch rywali powinien się zaopiekować, co opóźniało reakcję. Te ułamki sekund decydowały o powodzeniu. Przy kryciu indywidualnym Modrica (Iniesta) i Casemiro (Messi) to właśnie przed Niemcem stawał dylemat: zostać przy Rakiticiu, czy podejść do Busquetsa. Były piłkarz Bayernu nie słynie też z agresywności (w pozytywnym znaczeniu), zdecydowania i szybkości i pojedynkach defensywnych, doskoku do zawodnika z piłką. Dzięki tym czynnikom Sergio na ogół miał na tyle czasu, by uprzedzić rywala i "pozbyć się" piłki, nim ten zdecyduje się go zaatakować. Z kolei Chorwat korzystał z nieobecności Niemca w prawej pół-przestrzeni (z perspektywy Barcelony) i tam znajdował sobie miejsce do otrzymania futbolówki. Po przerwie, (najprawdopodobniej) Zidane widząc problemy Kroosa, oddelegował do tego zadania Casemiro i o ile Brazylijczyk szybciej zamykał Hiszpanowi opcję wertykalnych czy diagonalnych podań, o tyle z uwagi na ciążącą na nim żółtą kartkę musiał wystrzegać się bardziej zdecydowanych, bezpośrednich wejść. Z drugiej strony wówczas Messi zyskał więcej miejsca między liniami. Po zejściu Casemiro nie było już w Realu zawodnika, który wyraźnie opiekowałby się Busquetsem.
3. Przerzuty, crossowe piłki, diagonalne zagrania...
Bez wątpienia jedna z broni Realu, która działała i z Barceloną już od pierwszych minut. Dosłownie. Akcja z drugiej minuty, po której Umtiti faulował w polu karnym Ronaldo, rozpoczęła się właśnie od długiego, kilkudziesięciometrowego przerzutu Ramosa do Carvajala na wysokość pola karnego i zgrania piłki na jeden kontakt wzdłuż linii końcowej. Przy ofensywnie usposobionych bocznych obrońcach, nieustannie ustawionych wysoko, blisko pola karnego rywali, ten sposób przenoszenia gry jest dla Los Blancos niezmiernie efektywny, o czym przekonało się np. Napoli w pierwszym meczu między tymi zespołami (mnóstwo bezpośrednich, crossowych piłek kierowanych do Marcelo w atakowaną tercję). Barcelona miała ten sam problem. Real w ten sposób potrafił bardzo szybko zmienić stronę prowadzenia ataku. Goście nie nadążali przesuwać formacji za piłką, przez co często najszerzej ustawieni zawodnicy Dumy Katalonii zmuszeni byli grać w izolacji z przeciwnikiem. A w grze 1 vs 1 jeśli chodzi o bocznych obrońców duet Marcelo-Carvajal jest w światowym topie. Po zejściu Bale'a na murawie zameldował się Marco Asensio i był on trzecim graczem operującym szeroko (choć nie tylko) i tym, do którego także adresowane były diagonalne przerzuty. Ich zadaniem było więc wygrywać pojedynki i dogrywać piłki do skutecznych w powietrzu, znakomitych w grze bez piłki w obrębie pola karnego Ronaldo i Benzemy, bądź płaskie wycofania przed szesnastkę (co generalnie przynosiło więcej korzyści, okazji strzeleckich). W sumie cała trójka miała co prawda jedynie 3 wygrane dryblingi, ale zanotowali łącznie aż 9 kluczowych podań, z których jedno dogranie Marcelo zakończyło się golem Jamesa. Ten schemat nie byłby możliwy, gdyby Real nie posiadał graczy, którzy potrafią posłać dokładne, długie piłki, a zarazem odpowiednio silne i na odpowiedniej wysokości, bo ich adresat nie miał kłopotów z opanowaniem futbolówki i szybkim sprowadzeniem jej do ziemi. Przeciwko Barcelonie najczęściej strony zmieniali/przenosili w ten sposób grę wyżej Sergi Ramos i Toni Kroos, a niekiedy Marcelo czy Carvajal, szukając siebie wzajemnie takimi zagraniami. Poniżej zestawienie podań wykananych przez Kroosa, Marcelo i Ramosa oraz otrzymanych przez Carvajala, Marcelo i Asensio. Wszystkie grafiki doskonale pokazują, jak pokaźny udział w budowaniu ataku przez gospodarzy miały przerzuty do skrzydeł.
4. Biegnij na wolne pole. Pod kątem
Kiedy boczni obrońcy stają się praktycznie skrzydłowymi, nie ma potrzeby, by atakujący dublowali ich pozycje. Marcelo i Carvajal (oraz kiedy trzeba Asensio) zapewniali szerokość, wobec czego Ronaldo i Benzema mogli operować bardziej centralnie w otoczeniu Pique i Umtitiego. Linia obrony Dumy Katalonii ustawiona była wysoko, by zminimalizować przestrzeń między formacjami. Z drugiej strony w ten sposób goście narażali się na bezpośrednie podania na wolne pole, za całą defensywę. Gospodarze z szybkości i zmysłu Benzemy oraz Cristiano korzystali głównie w pierwszej połowie. Wtedy w grze Realu więcej było prób prostopadłych podań niż po przerwie. Swoimi wyjściami za plecy defensorów Barcy tworzyli również miejsce swoim kolegom na przedpolu bramki Ter Stegena czy ogólniej rzecz biorąc, między formacją obrony a pomocy Barcelony, gdyż zmuszali cały blok defensywny do głębszego cofnięcia, a powstałej przestrzeni pomocnicy nie byli w stanie szybko domknąć. Dodatkowo inteligencja Benzemy pomagała mu przewidywać intencje, ruchy i zagrania partnerów. W odpowiednich sytuacjach więc przytrzymywał piłkę, szukał gry kombinacyjnej bądź sam kreował grę, posyłając (przed)ostatnie podania. Summa summarum zaliczył 3 kluczowe podania, a w gruncie rzeczy co najmniej 4, bo za czwarte można uznać podanie do Asensio w drugiej połowie, po którym Hiszpan wyłożył piłkę Ronaldo, a ten posłał ją nad bramką.
5. Boczni obrońcy
To ogromny atut realu, o czym była zresztą mowa wcześniej. Nie tylko potrafią operować piłką w ataku pozycyjnym i wygrywać pojedynki w ofensywie, ale są też nieocenieni w przejściach do ataku. Z Barceloną po odzyskaniu futbolówki w "swoim" sektorze wchodzili w grę na małej przestrzeni, radząc sobie z pierwszą linią pressingu Barcelony i przesuwając grę wyżej w wolne sektory (przykład: drugi screen z punktu 4., gdzie wszystko zaczęło się od "małej gry" z udziałem Carvajala po prawej stronie, co w konsekwencji stworzyło przestrzeń w strefie środkowej dla Modricia). Na tym jednak ich rola się nie kończyła. Przy ustawionych centralnie Benzemie i Ronaldo, zarówno Marcelo, jak i Carvajal błyskawicznie podłączali się do ataków wzdłuż linii bocznej, celem rozciągnięcia defensywy gości i stworzenia dwójce napastników lepszej okazji do urwania się Pique czy Umtitiemu sprintem na wolne pole. Obaj wykonali mnóstwo sprintów bocznym sektorem, pojawiając się wysoko na połowie podopiecznych Luisa Enrique przy każdej okazji do kontry dla gospodarzy. Jak wspomniano wcześnej, stanowi również alternatywę do przeniesienia gry na przeciwległą stronę boiska bądź po prostu przesunięcia jej długim, bezpośrednim podaniem jak najszybciej na połowę rywala. W ostatniej tercji, będąc wielokrotnie w sytuacjach 1 vs 1, szukali pojedynków, dośrodkowań lub wycofań na przedpole bramki Ter Stegena. Rzadziej niż w kilku poprzednich Gran Derbi gospodarze budowali w bocznym sektorze akcje kombinacyjne w trójkątach. Wynikało to z centralnego nastawienia duetu napastników, braku skrzydłowych (jeden Asensio, Bale zszedł z kontuzją, Cristiano z sezonu na sezon coraz trudniej rozpatrywać w kategoriach skrzydłowych/schodzących napastników) oraz ofensywnie usposobionego pomocnika, "10", kogoś operującego swobodnie między liniami i tworzącego przewagę w sektorze z piłką (jak np. Isco czy James; sporadycznie próbował jedynie Modric, ale to było wciąż za mało). Z drugiej strony, na wskroś ofensywna postawa bocznych obrońców generowała pewne trudności. Nawet w momencie, kiedy tylko jeden (na ogół Marcelo) z nich zawędrował do przodu. Przewaga liczebna Barcelony w środku pola skutkowała tym, że pomocnicy Realu nie mogli asekurować pozostawionych przez laterali skrzydeł. Za plecami Marcelo powstawały więc luki, które Katalończycy próbowali wykorzystać diagonalnymi podaniami ze środka pola. Przestrzeń po Marcelo zajmował Rakitic, Roberto albo Suarez. Po przeciwnej stronie Paco zabierał do środka Carvajala, co przy nieobecności Marcelo skutkowało wąsko ustawioną trójką obrońców (Carvajal, Ramos, Nacho) i pustymi skrzydłami. Przy braku Neymara i takim zachowaniu ze strony Alcacera cała strona została oddana do dyspozycji Jordiego Alby (bardzo podobnie jak w przypadku Realu). Wróciły jego dynamiczne szarże, które w tym spotkaniu wieńczył bardzo przemyślanymi próbami dograń, jak choćby przy golu Messiego na 3:2.
6. "Sześć" jak szóstka w obronie
Jeśli ktoś wnikliwie oglądał rewanż Barcelony z Juventusem w Lidze Mistrzów, to dostrzegł, że piłkarze Maximilliano Allegriego bardzo często tworzyli sześcioosobową linię obrony, szczególnie w momencie, gdy Neymar i Rakitic/Roberto po drugiej stronie przechodzili do pół-przestrzeni, próbując odkryć skrzydła dla Alby na lewej flance i Roberto/Rakiticia na prawej. Wówczas Cuadrado i Mandzukic cofali się głębiej, by zapewnić krycie na całej szerokości i pozwolić czwórce Alves-Bonucci-Chiellini-Alex Sandro skupić się na części placu gry od jednej do drugiej pół-przestrzeni. Dzięki temu odstępy między poszczególnymi graczami tejże formacji były minimalne, co w połączeniu z jej głębokim ustawieniem (w zasadzie między linią pola karnego a 20 metrem od bramki Buffona) niwelowało możliwości zagrania prostopadłej piłki za plecy defensywy czy diagonalnej do dynamicznie atakujących bocznych obrońców. Ten sam cel przyświecał w końcówce Klasyku Luisowi Enrique. Po objęciu prowadzenia zmienił ewidentnie wcześcniejszy system bronienia z płaskiego 4-4-2 (ew. 4-4-1-1) na coś w rodzaju 6-2-1-1. Chciał w ten sposób ograniczyć miejsce na flankach Marcelo i Carvajalowi, zmusić ich do bardziej statycznej gry i zniwelować korzyści płynące z szybkich przerzutów na drugą stronę boiska właśnie w kierunku bocznych obrońców. Rakitic krył więc indywidualnie Brazylijczyka, a wprowadzony wcześniej za Paco Andre Gomes Carvajala. W strefie bezpośredniego zagrożenia miał w dalszym ciągu przewagę liczebną, gdyż trójką Ronaldo, Benzema (później James, z którego upilnowaniem goście mieli dużo problemów) i "wygonionym" przez Carvajala do środka Asensio opiekowała się czwórka Roberto, Pique, Umtiti, Alba. W środku pola Iniesta krył indywidualnie Modrica, a Busquets Kroosa. Real przewagę 3 vs 2 (do momentu czerwonej kartki dla Ramosa) miał jedynie głębiej, w swojej strefie obronnej (Ramos, Nacho, Kovacic vs Messi, Suarez).
7. O bramkach słów kilka
Nie wszystkie wymagają głębszej analizy (co nie znaczy, że wynikły z niczego), jak np. gole Casemiro czy Rakiticia, więc skoncentrujemy się na tych, przy których działo się nieco więcej. Na początek bramka Barcelony na 1:1. Najistotniejsze kwestie zostały objaśnione bezpośrednio na poniższych screenach.
Real do wyrównania doprowadził po dograniu z bocznego sektora, czyli w sposób, który ma opanowany do perfekcji. Wystarczy prześledzić zachowanie Jamesa w polu karnym by mieć przypuszczenia graniczące z pewnością, że ten schemat został wyćwiczony na treningach. I James wiedział, jak i gdzie zbiegać, i Marcelo w które miejsce należy zagrać Kolumbijczykowi. Obaj doskonale przeczytali swoje wzajemne intencje. Poniżej dwa screeny z końcowej fazy akcji. Prawdopodobnie nie doszłoby do niej, gdyby Messi w środku pola ustawił się w linii między Rodriguezem a Kroosem i tym samym uniemożliwił Kolumbijczykowi horyzontalne podanie do Niemca. Leo jednak tego nie zrobił. W konsekwencji Marcelo znalazł się sam z piłką z lewej strony. Rakitic doskoczył do Brazylijczyka, ale zbyt mało agresywnie i energicznie, co sprawiło, że lewy obrońca Realu zdołał dośrodkować. Roberto z kolei skupił się na możliwym wycofaniu na skraj pola karnego do Kroosa (co Real grał wcześniej i pewnie Sergi o tym pamiętał), przez co był za daleko, by zablokować centrę na pierwszym słupku. James z kolei wbiegł w szesnastkę na dalszym słupku, a w polu karnym od Iniesty przejął go Alba. Chwila nieuwagi kosztowała obrońcę Barcelony zgubienie rywala, który zbiegł w poprzek szesnastki na krótki słupek. Nikt nie mógł go "przechwycić", gdyż i Pique, i Umtiti mieli swojego przeciwnika. Sam Alba nie podążył za Rodriguezem, gdyż został w pewnym momencie zatrzymany "zasłoną" przez Asensio (który poza tym, a może przede wszystkim, zblokował też Umtitiego). Więcej miejsca Kolumbijczykowi zrobił też Ronaldo, ściągając Pique w stronę dalszego słupka. To wszystko przy dobrym dograniu Marcelo zaoowocowało komfortową sytuacją strzelecką. Poniżej dwa screeny, które przedstawiają ścieżkę strzelca bramki w polu karnym, wyblok Asensio i ruch Ronaldo. Co ciekawe, decydująca bramka dla Dumy Katalonii padła w podobny sposób, z tą różnicą, że Messi zbiegał horyzontalnie do dogrania z lewej flanki z dala od rywali przed polem karnym. Wszyscy gracze Realu dali się wciągnąć w pole karne czwórce (a wliczając Albę nawet piątce) zawodników gości, natomiast żaden z nich nie został przed szesnastką, gdzie przytomnie wycofał piłkę Alba. Samą akcję wyprowadził rajdem przez kilkadziesiąt metrów Sergi Roberto. Oglądając powtórki trudno jest uwierzyć, że ani Marcelo, ani Modric nie zdecydowali się powstrzymać go faulem taktycznym widząc przecież, ile wolnej przestrzeni miał przed sobą Hiszpan.
8. Leo Messi
Bez argentyńskiego geniusza Barcelona nie wygrałaby tego meczu. Choć (niewiarygodne) zabrakło z jego strony kluczowych podań prowadzących bezpośrednio do strzału, to jego wpływ na grę gości i ogólny przebieg meczu był nie do przecenienia. Inteligentna gra między liniami, utrzymywanie piłki pod presją rywali, udział w akcjach kombinacyjnych, napędzanie gry, a do tego 7 wygranych dryblingów i 6 wywalczonych rzutów wolnych, no i przede wszystkim - dwa gole. Nic więcej mówić nie trzeba. Lepiej po prostu zobaczyć to raz jeszcze.