Concepción Dancausa, delegat rządu w Madrycie, zmieniła w 2016 roku prawo dotyczące sportu. Chodzi konkretnie o zakaz wnoszenia na stadiony flag Estalada (zmodyfikowana flaga Katalonii, używana przez zwolenników niepodległości - przyp.BO).
Według artykułu 2.1. na stadion nie można wnosić "sztandarów, symboli, emblematów lub napisów, które nawołują, zachęcają lub pomagają zachowaniom agresywnym lub terrorystycznych". W ten sposób za takową uznano Esteladę. Flaga miała wzniecać nienawiść, twierdziła Dancausa.
FC Barcelona walczyła z owym zakazem i wygrała. "W żadnym wypadku nie udowodniono, że Estelada może wywoływać przemoc, rasizm, ksenofobię czy jakąkolwiek inną formę dyskryminacji, zagrażającej ludzkiej godności" - orzekł w maju 2016 roku sąd w Madrycie. Orzeczenie to jest nadal aktualne. Tak więc fani Blaugrany 21. kwietnia będą mogli wnieść ze sobą na Wanda Metropolitana flagi Estelada, jeśli taka będzie ich wola. Wtedy Katalończycy zmierzą się z Sevillą w finale Pucharu Króla.
Obecnie pod dyskusję poddawany jest fakt, iż Barcelona broniła praw swoich kibiców. TSJM (Tribunal Superior de Justicia de Madrid) argumentował prawie dwa lata temu: "Jak widać klub nie broni prawa swoich członków do noszenia flag o pewnych tendencjach politycznych, więc obrona wolności słowa dla niektórych z nich oznaczałaby naruszenie celu, dla którego ten klub został stworzony".
Mówi się, że FC Barcelona powinna skupić się na piłce nożnej, a nie na walce o wolność swoich kibiców. Prawdopodobnie cała sprawa skończy się w Trybunale Konstytucyjnym.