Relacje Josepa Marii Bartomeu z piłkarzami Barcelony zdecydowanie nie są w najlepszym momencie – informuje „AS”. Nie chodzi tu jednak wyłącznie o serię dziwnych decyzji zarządu w końcówce sezonu, jak np. ultimatum dla Ernesto Valverde na łamach „Mundo Deportivo”*, ale też o kilka innych dziwnych sytuacji.
Ultimatum nie zostało dobrze przyjęte w szatni. Jak czytamy w „AS-ie”, powrót samolotem z finału w Madrycie był dość dziwny. Atmosfera w niczym nie przypominała tej z innych celebracji. Bartomeu siedział w pierwszym rzędzie samolotu i jedynym gestem, jaki wykonał, było zrobienie sobie oficjalnego zdjęcia z zespołem.
Niedługo później, już po zdobyciu dubletu, piłkarze spotkali się na kolacji. Ale Bartomeu był tam tylko na moment. Przywitał się i zniknął. Imprezie przewodził wiceprezydent Jordi Mestre, właściciel hotelu, w którym spotykali się zawodnicy.
Z Mestre wiąże się też inna historia. „AS” informuje, że w lutym prezes Barcelony złamał niepisaną zasadę, zgodnie z którą szef klubu po meczu schodzi do szatni porozmawiać z zawodnikami. Był to rytuał. Działo się to zawsze, zarówno po spotkaniach u siebie, jak i po tych na wyjeździe. Od lutego Bartomeu nie zszedł do szatni. W wykonywaniu tych obowiązków zastąpili go Mestre oraz Pep Segura, dyrektor ds. piłkarskich Blaugrany.
* – w dniu finału Pucharu Króla na łamach „Mundo Deportivo” pojawił się artykuł, w którym jeden z członków zarządu mówił, iż jeśli Barcelona nie sięgnie po trofeum, to Ernesto Valverde zostanie zwolniony