Atletico Madryt, mistrz Hiszpanii z 1996 roku, po spadku do Segunda Division i awansie powrotnym w 2002 roku było raczej ligowym średniakiem. Wszystko odmieniło się po przyjściu w 2011 roku na ławkę trenerską Diego Pablo Simeone, który wprowadził Rojiblancos do europejskiej elity i zdobył z nimi siedem trofeów. Kariera Argentyńczyka w Madrycie powoli dobiega końca (wszystko wskazuje na to, że niebawem obejmie Inter Mediolan), ale poza trofeami pozostawił po sobie między innymi nowy stadion, którego budowę mocno ułatwiła znakomita kondycja finansowa klubu, który całkiem niedawno stał na krawędzi bankructwa w wykniu działań nieżyjącego już, ekscentrycznego prezydenta Jesusa Gila. Dziś Barcelona przyjeżdża na piękny obiekt Wanda Metropolitano by w meczu na szczycie Primera Division bronić pozycji lidera i sprawić by wspaniałe zwycięstwo nad Realem Madryt nie poszło na marne. Partidazo w Madrycie o 20:45.
Atletico w ostatnich latach dwukrotnie eliminowało Barcę w Lidze Mistrzów, ale w ramach La Liga od dawna nie ma pomysłu na zatrzymanie Messiego i spółki. W 2010 roku po raz ostatni Rojiblancos wygrali domowy mecz ligowy z Blaugraną. Poźniej mieliśmy aż 6 wygranych gości (zawsze jednym golem!) i tylko dwa remisy. W zeszłym roku w lutym Barca wygrała po golach Rafinhi i Messiego, a w październiku padł remis po golu Suareza w końcówce meczu. Barcelona pomimo ostatniej porażki z Betisem utrzymała pierwsze miejsce w tabeli (24 punkty), ale gospodarze dzisiejszego meczu są tylko punkt za nią, choć w pierwszych 12 kolejkach aż sześciokrotnie tracili punkty.
Ernesto Valverde nie może dziś skorzystać z usług Ivana Rakiticia, który jest kontuzjowany, ale i tak przegapiłby ten mecz ze względu na czerwoną kartkę sprzed dwóch tygodni. Ostatecznie do gry nie jest zdolny również Coutinho, który jednak powinien wrócić na środowy mecz w Eindhoven lub w najgorszym wypadku za tydzień na mecz z Villarreal. Pewniakiem w bramce jest oczywiście Ter Stegen, przed którym ujrzymy zapewne duet Pique - Lenglet. Po bokach zagrają Sergi Roberto i Jordi Alba. W środku pola prawdopodobnie zobaczymy Busquetsa, Vidala i Arthura. Jedyny alternatywny wariant to przesunięcie S.Roberto w miejsce Arturo Vidala i występ Semedo na prawej obronie. W ataku z pewnością zagrają dwaj najlepsi strzelcy La Liga, Leo Messi i Luis Suarez, a partnerować im może Rafinha, Dembele lub Malcom. Niewykluczony jest też wariant 4-4-2, w którym na boisku znajdzie się miejsce zarówno dla Semedo jak i Roberto oraz Vidala.
Atletico ma spory problem z kontuzjami w obronie. Savic i Lucas Hernandez wygrali walkę z czasem, ale występy Godina, Gimeneza i Juanfrana są wykluczone. Przed Oblakiem oprócz wspomnianej dwójki powinniśmy zobaczyć Ariasa i Filipe Luisa. W drugiej linii największe szanse na grę mają Saul, Rodrigo, Thomas i Koke, a miejsca w ataku są zarezerwowane dla Griezmanna i Diego Costy. Francuz stoczy dziś prestiżowy pojedynek z Leo Messim. W wakacje Griezmann zasłynął wypowiedzią, że teraz siedzi przy tym samym stole, przy którym siedzą Messi z Cristiano. Cóż, póki co w tym sezonie mistrz świata zawodzi, zdobył jedynie 6 goli w 16 meczach. Leo ma 14 bramek w 13 występach i wyjątkowy patent na Atletico - to jego druga ulubiona ofiara, zaraz po Sevilli, a przed Realem Madryt.
Za nami kolejna męcząca przerwa reprezentacyjna. Na szczęście w końcu wróciło poważne granie i Barca będzie teraz przez miesiąc wybiegać na boisko co trzy dni. Cele na zakończenie roku są proste: utrzymać pozycję lidera w lidze, awansować z pierwszego miejsca w Lidze Mistrzów, przyklepać awans do 1/8 finału Copa del Rey. Oprócz tego Ernesto Valverde musi kontrolować rotacje, by starczyło sił na trzech frontach w drugiej części sezonu. Dziś jednak odłóżmy na bok kalkulacje - Barca rzuca wszystko co najlepsze i wychodzi na wielki bój przeciwko najlepszej defensywie La Liga. Liczy się tylko zwycięstwo.
Atletico Madryt - FC Barcelona, Wanda Metropolitano, 24.11.2018 godz.20:45
Sędziuje: Jesus Gil Manzano