Chapeau bas, Slavio!
Całą Pragę opanowało święto. Swoistym świętem był już oczywiście również przyjazd Borussi Dortmund, ale tym razem "kopciuszka" grupy F odwiedzała wielka Barcelona, wobec czego z całkiem zrozumiałych względów Synot Tip Aréna pękała w szwach. Prażanie pragnęli zaprezentować się w starciu Dawida z Goliatem tak, jak podczas poprzednich swoich spotkań - z polotem, pomysłem i wigorem. Blaugrana natomiast z całą pewnością bardzo chciałaby przełamać swoją niemoc na wyjazdach w Lidze Mistrzów.
Slavia bardzo pragnęła być odważna i odważna była... aż za bardzo. Już w drugiej minucie próbowała konstruować akcję od bramkarzy, wymieniając między sobą podania na własnej połowie, blisko swej bramki, ale fantastycznym przechwytem wykazał się Leo Messi, który takich okazji nie zwykł marnować. Szybko podał piłkę do wbiegającego Arthura, a ten natychmiast z powrotem mu ją oddał, a kapitan Blaugrany pokonał bezradnego Kolara, otwierając wynik spotkania. Mimo wszystko Prażanie nie mieli zamiaru się podłamać. Wciąż grali swój futbol, oparty na budowaniu akcji od obrony, na ciągłej ofensywie i parciu na bramkę przeciwnika. Barcelonie bardzo odpowiadał taki otwarty styl gry, ponieważ mogla grać to, co lubi najbardziej. Wiązało się to oczywiście z tym, że standardowo musiała pojawić się jakaś niefrasobliwość w obronie i po raz kolejny wykazać mógł się niezawodny ter Stegen.
Kolar postanowił, że nie będzie gorszy od Niemca i uznał, że też musi się wykazać. Wobec czego wyszedł daleko od własnej bramki, by... wdać się w drybling z Suarezem. Była to niezwykle ryzykowna decyzja, ale opłacila się, bowiem na chwilę zniwelowała zagrożenie. Na chwilę, ponieważ minutę później do siatki próbował uderzyć Suarez, ale przedłużył tylko festiwal swej niedokładności. Około 35. minuty przed wspaniałą szansą na wyrównanie stanął Masopust, ale strzelił w sam środek bramki, gdzie świetnie ustawiony był ter Stegen. To tylko rozbudziło zapędy Slavian, ponieważ dosłownie kilka sekund później uderzał Olayinka, ale ponownie na wysokości zadania stanął ter Stegen.
Suarez nie był osamotniony w popisach swej indolencji strzeleckiej, bowiem po drugiej stronie kolejną świetną akcję, łącznie trzecią, zmarnował Masopust. Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ zmianie i Barcelona mogła schodzić z boiska na przerwę przy jednobramkowym prowadzeniu.
Po rozpoczęciu drugiej połowy Masopust wyciągnął odpowiednie wnioski i uznał, że skoro sam do siatki trafić nie potrafi, to może jednak spróbuje wpisać się na listę asystentów. Jak się okazało - był to bardzo dobry pomysł, ponieważ świetnie przyjął sobie piłkę pomiędzy dwoma obrońcami, po czym wyłożyl ją do Borila, który umieścił ją w siatce, doprowadzając do wyrównania. Barcelona mogła mówić o nieprawdopodobnym szczęściu, ponieważ chwilę później Stanciu strzelił tylko obok słupka. Całe szczęście po upływie paru minut Suarez odkupił swoje winy, wykorzystując zamieszanie w polu karnym i mieszcząc piłkę obok Kolara, do strzelenia gola wykorzystując Olayinkę. Luis Suarez - specjalista od niebanalnych trafień, nawet tych wykonanych rywalem. Chyba naprawdę możemy tutaj mówić o jakiejś klątwie Urugwajczyka - kolejny raz jego trafienie na wyjeździe w europejskich pucharach zaliczane jest jako "samobój".
W 68. minucie z boiska zszedł Griezmann, a na jego miejscu zameldował się Dembele. Prędko zaadaptował się na murawie, gdyż dosłownie kilka sekund po wejściu zainicjował ładną akcję Barcelony, jednak Suarez strzelił tylko obok słupka. W 74. minucie przed idealną okazją na podwyższenie prowadzenia stanął Messi, ale tylko on sam wie, jakim cudem piłka nie zatrzepotała w siatce. Trzy minuty później Valverde uznał, że chyba przyda się drużynie trochę pozytywnego wiatru i wpuścił na boisko Vidala w miejsce Busquetsa. Natomiast na ostatnie minuty meczu na murawie zameldował się Rakitić, zmieniając Arthura. Chwilę później mogliśmy zaobserwować totalne oblężenie bramki Barcy, co ewidentnie wprowadziło gości w głęboką konsternację, poprzez co nie potrafili w żaden sposób zaradzić tej sytuacji. Wreszcie się otrząsnęli i akcja przeniosła się na drugą stronę boiska, ale Messi nie potrafił pokonać Kolara. Thriller Blaugrany jednak nie miał końca i Slavia dalej była w groźnym natarciu. Można było się wręcz spodziewać, że zaraz na pewno, po kolejnej już próbie strzału, uda im się pokonać ter Stegena, ale szczęście było dziś po stronie Barcelony i ostatecznie udało jej się dowieźć rezultat 2:1 do końca. Uff.
Czy Prażanie mają się czego wstydzić? Taka sama odpowiedź mogła paść zarówno po spotkaniu z Interem, jak i z Borussią - absolutnie nie. Starali się grać odważnie, z animuszem i taka taktyka przyniosła pozytywne skutki - w końcu mieli minimum pięć bardzo groźnych sytuacji, z czego jedną zamienili na gola. Warto również nadmienić o bardzo emocjonującej końcówce w ich wykonaniu. Barcelona natomiast ma powód do radości - wreszcie odniosła w miarę przekonujące na papierze zwycięstwo na wyjeździe, jednak stare demony pozostały. Pozwalała rozpędzonej Slavii na zbyt wiele, a Luis Suarez wciąż nie ma gola.
Slavia Praga - Barcelona 1:2 (0:1)
0:1 Lionel Messi 3'
1:1 Jan Boril 50'
1:2 Peter Olayinka 57' (sam.)