Wbrew medialnej wrzawie i ogólnej panice, w Barcelonie życie toczy się normalnie. Działa lotnisko, funkcjonuje komunikacja, a piłkarze grają kolejne mecze przy pełnych trybunach Camp Nou. Nie inaczej będzie w sobotnie popołudnie gdy na stadion Barcy zawitają Baskowie z San Sebastian, świeżo upieczeni finaliści Copa del Rey. Goście to oczywiście groźny przeciwnik, ale bilans w barcelońskiej twierdzy mają fatalny. Miejmy nadzieję, że i tym razem go nie poprawią - gramy od 18:30.
Do kontuzjowanych Suareza, Dembele i S.Roberto dołączył niestety Arthur, ale Quique Setien raczej niechętnie spogląda w stronę szkółki. Teraz nie było meczu w środku tygodnia i po Sociedad również go nie będzie (Barca za tydzień leci pół godziny na Majorkę, a dopiero później podejmie u siebie Napoli), więc ciężko mówić o przemęczeniu czy rotacjach. Przed Ter Stegenem zagrają Semedo, Pique, Lenglet i Alba. W środku pola na pewno Busquets i de Jong, a oprócz nich Vidal lub Rakitić. W ataku pewne miejsce mają jak zawsze Messi z Griezmannem, a partnerować im będzie Fati lub Braithwaite. Nie wygląda to najgorzej, choć na Camp Nou przyjeżdża drużyna, która wygrała 9 ze swoich ostatnich 10 spotkań.
Real Sociedad przegrał wszystkie 20 ostatnich meczów na Camp Nou. Ciężko o drugą drużynę z tak fatalnym bilansem. Inna sprawa, że trzy ostatnie potyczki w lidze rozstrzygały się jednym golem: 3:2 po dublecie Messiego i trafieniu Paco, 1:0 po golu Coutinho na zakończenie sezonu 2017/18 i 2:1 przed rokiem po golach Lengleta i Alby. Ostatnie dni nie były najlepsze zarówno dla piłkarzy Barcelony jak i dla kibiców. Różnica na szczycie ligowej tabeli wynosi jednak tylko jeden punkt, więc trzeba po prostu wygrywać mecz za meczem i liczyć na jakieś podknięcie Realu Madryt. Ta liga wciąż jest do wygrania.
FC Barcelona - Real Sociedad San Sebastian, 7.03.2020 godz.18:30