Latem do biur na Camp Nou dotarła wysoka oferta za Frenkiego de Jonga. Pochodziła ona od Manchesteru United i była jedną z tych, które trudno odrzucić. Barcelona potrzebowała pieniędzy, aby sprowadzić Bernardo Silvę, poprawić sytuację finansowego fair play i obniżyć wydatki na pensje. Wynagrodzenie zawodnika jest bardzo wysokie, więc klub chciał go zmusić do odejścia. Holender jednak nie zgodził się na to i wciąż chce osiągnąć cel, który postawił sobie, kiedy trafił na Camp Nou: pragnie odnieść sukces w koszulce Dumy Katalonii.
W ostatnich miesiącach sytuacja uległa zmianie. De Jong, kiedy jeszcze istniała szansa na to, że odejdzie, nie grał zbyt dużo. Prawie cały presezon występował na środku obrony, a w trzech z czterech pierwszych meczów La Ligi usiadł na ławce. Po zamknięciu okienka wrócił do pierwszego składu.
Od tamtego czasu jego rola jest coraz większa i czasami gra w miejscu Busquetsa. Dla Xaviego Holender jest bardzo ważnym graczem, a teraz jest nim także dla klubu. W Barcelonie uważają, że de Jong nie jest na sprzedaż. Duma Katalonii wie, że zbliża się odejście Busquetsa, a trudno będzie znaleźć kogoś na jego miejsce. Frenkie musi zostać w klubie, bo pokazał, że może grać w miejscu kapitana.
Zmiana strategii jest oczywista. De Jong nie jest już zawodnikiem na sprzedaż. Holender jest ważnym graczem, a klub chce poprawić z nim relację, ponieważ wie, że gracz bardzo się zdenerwował, kiedy latem próbowano się go pozbyć. Barcelona nawet nie poprosi go o obniżkę pensji. Holender przedłużył umowę w 2020 roku, kiedy prezydentem był jeszcze Bartomeu. Aktualny zarząd miał wątpliwości co do tego, czy jest ona legalna. To samo dotyczyło kontraktów Piqué, Lengleta i ter Stegena.