Ferran Torres znów się uśmiecha. Dobry występ w meczu z Cádizem uwolnił gracza. W nieformalnej rozmowie z katalońskimi mediami napastnik wyznał, że ma za sobą kilka trudnych miesięcy, które doprowadziły go nawet do wizyty u psychologa. „Wpadłem do studni bez dna, nie wiedziałem, jak z niej wyjść”, wyjaśnił. Po meczu z Eintrachtem jego sytuacja była coraz bardziej skomplikowana, a na dodatek w czasie presezonu doznał kontuzji. „W tamtym momencie postanowiłem popracować z psychologiem. Nie byłem pewny siebie i miało to wpływ na wszystko. To było bardzo gorzkie doświadczenie, ale jednocześnie był to jeden z najlepszych momentów, bo teraz czuję się silniejszy”, ocenił.
Były gracz Manchesteru City przyznał, że czuł się pod ostrzałem prasy: „Nie doceniano tego, że przyszedłem w bardzo skomplikowanym momencie, kiedy zespół był dziewiąty w La Lidze”. Ponadto powiedział, że duży wpływ na jego decyzję o transferze miał Xavi: „Barcelonie nie można powiedzieć ‘Nie’. Trener do mnie dzwonił, bo chciał, żebym przyszedł pomóc drużynie”.
“Stałem się zbyt obsesyjny na punkcie bramek i nie na grze. Wcześniej bardziej myślałem o strzelaniu goli, nawet jeśli nie grałem dobrze. Teraz nauczyłem się wychodzić na boisko i cieszyć się. Później wszystko przychodzi samo”, zakończył Ferran.