Spośród pięciu zawodników pozyskanych do składu Barçy na sezon 2023-24, czterech zaczęło w pierwszym składzie i po mocnym początku ich poziom zaczął spadać. Oriol Romeu zaczął dobrze, grając jako defensywny pomocnik i dobrze rozumiejąc się z Frenkiem de Jongiem. João Félix wniósł radość do ataku, strzelając trzy gole w swoich pierwszych dwóch startach, ale z czasem przygasł. João Cancelo zrewolucjonizował pozycję prawego obrońcy, jednak po 13 kolejnych meczach na czterech różnych pozycjach wydaje się zdezorientowany i mniej zabójczy niż na początku. Ilkay Gündogan, kolejny, który gra wszystko z konieczności, po skrytykowaniu postawy kolegów po przegranej z Realem sprezentował bramkę Alavés w pierwszej minucie. Jego ogromna powolność, z piłką i bez niej, jest zaraźliwa dla zespołu.
Przypadek Iñigo Martíneza jest dokładnie odwrotny. Był prośbą Xaviego Hernándeza, przybył za darmo, ale dochodził do siebie po kontuzji zapalenia powięzi podeszwowej. Najpierw musiał się wyleczyć, a następnie wrócić do sprawności. Opuścił kilka pierwszych meczów, a kiedy zaczął grać, jego niepewność wywołała obawy, że Barça ponownie zawiodła, podpisując kontrakt z środkowym obrońcą.
Nic bardziej mylnego. Iñigo zasłużył na powrót do reprezentacji Hiszpanii po rozegraniu pięciu bardzo dobrych meczów dla Barçy. Jest zawzięty, silny i potrafi wyprowadzać piłkę. Jego mocne podania dały Barcelonie już sześć punktów. To on podał do João Félixa przy golu Marca Guiu przeciwko Ahtleticowi. To samo podanie wykonał do Ferrana, który wywalczył rzut karny przeciwko Alavés. Obrońca z Ondárroa spisuje się powyżej oczekiwań. I oby trwało to jak najdłużej.