FC Barcelona notuje szokujący, spektakularny początek sezonu, bijąc mało znaczące, ale wieloletnie rekordy. Dwie porażki, z Monaco i Osasuną, jawią się jako wypadki przy pracy maszyny Flicka, która jest hybrydą walca, wiertła, tarana i Porsche. Kolejną ofiarą może - choć nie musi - zostać w niedzielny wieczór Real z San Sebastian. Cieszmy się tym meczem gdyż następny niestety dopiero za dwa tygodnie. Gramy w środku polskiego długiego weekendu o 21:00.
"To nie karnawał ale tańczyć chcę" - ten piękny cytat w nawiązaniu do polskiego Święta Niepodległości idealnie oddaje nastroje cules w ostatnich tygodniach. Od czasu porażki z Osasuną Blaugrana wygrała 7 kolejnych meczów, ani razu nie strzeliła mniej niż trzech bramek (łącznie 29), straciła raptem pięć. Sytuacja zarówno w lidze hiszpańskiej jak i w Lidze Mistrzów jest komfortowa, a my po prostu czekamy na więcej bo oczywiście do końca sezonu jeszcze bardzo daleka droga. Real Madryt zrobił swoje, wygrał mecz z Osasuną i zbliżył się w tabeli na sześć punktów mając tyle samo rozegranych spotkań (ich przełożony mecz z Valencią odbędzie się na początku 2025 roku). Przed Barcą teraz dwa wyjazdy, które w przeszłości sprawiały sporo problemów: San Sebastian i Vigo, a potem dość przyjemny kalendarz aż do przedświątecznego partidazo z Atletico. Niestety wszystko przedzieli jeszcze ostatnia w tym roku przerwa reprezentacyjna, więc koniecznie zasiądźmy dziś przed telewizorami żeby cieszyć się grą naszych ulubieńców.
Ter Stegen, Bernal, Eric Garcia, Christensen, Ferran Torres i Araujo to tradycyjna już lista kontuzjowanych. Eric i Ferran powinni wrócić niebawem, Christensen i Araujo na początku 2025 roku, a Ter Stegen i Bernal na początku kolejnego sezonu. Kto zatem zagra w San Sebastian? Nie spodziewajmy się zmiany w bramce, gdzie wciąż mocną pozycję ma Inaki Pena. Kounde, Cubarsi, Inigo i Balde mają utworzyć tę niesamowitą, łapiącą wszystkich na spalonym linię obrony. W pomocy pewniakami są de Jong i Casado, a o miejsce przed nimi powalczą Olmo i Pedri (niemal pewnym jest, że jeden zmieni drugiego w drugiej połowie). Największe wątpliwości dotyczą ataku gdyż zapowiadany jest odpoczynek dla Lamine Yamala, który ma zacząć mecz na ławce. 17-latek grał w tym sezonie w każdym meczu i tylko w Pampelunie wszedł z ławki, zdążył zresztą wtedy strzelić gola. Prawdopodobnie zastąpi go Fermin, który powędruje na lewe skrzydło, Raphina przeniesie się na prawe, a na środku ataku z pewnością ujrzymy Roberta Lewandowskiego. Polak strzela w tym sezonie jak automat i czekamy na jego odpowiedź na hat-tricka Viniciusa, nad którym i tak ma aż sześć goli przewagi w klasyfikacji Pichichi.
Gospodarze grają w tym sezonie przeciętnie i są zaledwie na 11. miejscu w tabeli z kiepskim bilansem goli 10:10. Kilka dni temu przegrali z Victorią Pilzno w meczu Ligi Europy i mają problemy w tabeli ogólnej (raptem cztery punkty w czterech meczach). Imanol Alguacil nie będzie mógł skorzystać z usług Zakharyana, Traore, Marina oraz Turrientesa. Gwiazdami gospodarzy pozostają Zubimendi, Kubo oraz Oyarzabal, strzelec zwycięskiego gola w finale EURO. Wszyscy oni zagrali w Czechach i mieli dzień odpoczynku mniej niż Barcelona. Sociedad to najgorsza domowa drużyna w La Liga: raptem cztery punkty w sześciu meczach (ostatnio Osasuna wygrała tu 0-2). Barca jest najlepsza na wyjazdach, w których strzela ponad 3 gole na mecz. Czy uda się podtrzymać tę brutalną średnią?
Real Sociedad San Sebastian - FC Barcelona, Nuevo Anoeta, 10.11.2024 godz.21:00
Sędziuje: Cuadra Fernandez