Pablo Torre nie był brany pod uwagę przez Hansiego Flicka na początku sezonu i zagrał w trzech kolejnych meczach pod koniec września. Po siedmiu próbnych minutach, którymi zadebiutował w sezonie przeciwko Valladolid na Montjuïc (7-0), zawodnik zaliczył dwa kolejne starty przeciwko Villarrealowi - z bramką - i Getafe. Rozpoczął ponownie w pierwszej ligowej porażce Barçy w Pampelunie, a po przerwie reprezentacyjnej pojawił się na ostatnie 14 minut przeciwko Sevilli na Montjuïc, co wystarczyło do ustrzelenia dubletu w wygranej 5-1 nad andaluzyjską drużyną.
Następnie, po minucie na Balaídos (1-1), Flick przywrócił go do wyjściowego składu przeciwko UD Las Palmas 30 listopada. Od tego czasu Barça rozegrała pięć meczów (Mallorca, Betis, Dortmund, Leganés i Atlético), a Pablo Torre „zniknął” dla Flicka, zarówno jako starter, jak i rezerwowy, ponieważ nie zagrał ani minuty. W Lidze Mistrzów rozegrał tylko trzy minuty pierwszej kolejki w Monako i 12 przeciwko Brestowi na Montjuïc.
Na razie Kantabryjczyk podtrzymuje pomysł pozostania w Barcelonie do końca rozgrywek. Pomocnik wie, że sezon jest bardzo długi, a po świętach Bożego Narodzenia, wraz z rozpoczęciem Copa del Rey dla Barçy, ma nadzieję, że będzie miał więcej okazji. Zupełnie inną rzeczą byłoby, gdyby klub otworzył mu drzwi do odejścia lub gdyby otrzymał propozycję, która mogłaby skłonić go do przemyślenia swojej decyzji. Oprócz zdobycia jak największej liczby tytułów z Barçą, innym celem Pablo Torresa jest próba dostania się do składu Luisa de la Fuente na następne Mistrzostwa Europy i w tym celu jest świadomy, że musi gromadzić minuty i występować na wysokim poziomie. A to, bez gry, nie jest możliwe.