Wiele mówiło się o Ansu Fatim i jego braku znaczenia w tym sezonie. Wychowanek wystąpił w meczu z Mallorcą i zagrał na dobrym poziomie, choć nie pokazał typowej dla siebie skuteczności przed bramką, prawdopodobnie z powodu braku rytmu. Inne nazwiska, takie jak Ferran Torres czy nawet Héctor Fort, pojawiały się w ostatnich dniach w wiadomościach również z powodu małej liczby minut. Na innym poziomie i z innych powodów, Iñaki Peña, Araujo czy Fermín López także mogli odczuwać swoje niezadowolenie pod względem zarządzania minutami. Żaden z nich nie był jednak tak mało obecny jak Pau Víctor.
Jest to nawet dziwne, ponieważ gracz z Sant Cugat był jednym z najlepszych piłkarzy presezonu, kiedy strzelił trzy gole, w tym dwa przeciwko Realowi Madryt. Sezon się rozpoczął, a były gracz Girony, który grał w drużynie rezerw Barçy w poprzednim sezonie, otrzymywał minuty, częściowo dlatego, że Flickowi brakowało graczy na początku rozgrywek.
Wraz z upływem czasu i praktycznie całym dostępnym składem, Pau Víctor zaczął znikać, co mimo wszystko było w planach zawodnika. W rzeczywistości, jak przypomniał nam wówczas Hansi Flick: "Pochodzi z drużyny rezerw". Waga napastnika nie jest taka sama jak w przypadku graczy, którzy nie będąc częścią wyjściowego trio, zawsze są niezbędnym zasobem dla zespołu, takim jak Ferran Torres. Jest jeszcze Pablo Torre, który również nie dostaje tyle minut, ile by chciał, czy ostatnio sam Ansu Fati.
Dodatkowo problemy z rejestracją, podobnie jak miało to miejsce w przypadku Daniego Olmo, postawiły go przed skomplikowanym dylematem, jeśli chodzi o jego przyszłość. W styczniu dzwonili do niego praktycznie ze wszystkich lig, ale nie chciał w ogóle nikogo słuchać, ponieważ jedyną rzeczą, która go interesuje, jest Barça. Zdarzyło się to również latem, kiedy miał znacznie lepsze oferty finansowe, ale kiedy wiedział, że Barça chce zapłacić za jego podpisanie, nie wahał się: "Idę do Barçy, nigdzie indziej". Jego wybór nie jest zaskakujący, ponieważ jest urodzonym Culé i w rzeczywistości można go było zobaczyć w 2015 roku, dziesięć lat temu, w koszulce Blaugrany w Berlinie, w ostatnim finale Ligi Mistrzów rozegranym (i wygranym) przez Barçę.
Ma 23 lata, które skończył w listopadzie ubiegłego roku, i gra w pierwszej drużynie Barçy, o co walczył przez całe życie, dlatego ani publicznie, ani prywatnie nigdy nie narzekał na brak minut. Jest gotow, aby pomóc w razie potrzeby, tak jak zrobił to przeciwko Mallorce we wtorek. Pau Víctor zagrał 15 minut, wystarczająco dużo, aby pokazać, że jest gotowy na wszystko w razie potrzeby, zwłaszcza teraz, gdy nie ma Lewandowskiego. To nie zależy od niego, ale Flick chce go mieć u swojego boku.
W styczniu trener sprzeciwił się (i powiedział to wprost Deco) ewentualnemu odejściu napastnika. W rzeczywistości odmawia mu również odejścia latem tego roku. Nie ma tego w jego planach. Nie jest to również w planach klubu, ponieważ zawodnik z Sant Cugat jest jednym z tych idealnych graczy, którzy oprócz tego, że mają niską pensję, nigdy nie wyglądają źle. Nie oznacza to jednak, że nie jest ambitny. W tym sensie Pau Víctor chce więcej, ponieważ wierzy, że może dać więcej drużynie.
Po zakończeniu sezonu odbędzie się spotkanie dyrekcji sportowej klubu, z Deco na czele, z agentem zawodnika, Mágico Díazem. Ideą gracza, który podpisał kontrakt do 30 czerwca 2029 roku, jest kontynuowanie gry w Barcelonie, ale prawda jest taka, że ma on nadzieję na inną rolę niż ta, którą pełnił w tym sezonie. Chciałby grać więcej i z tego powodu będzie musiał ocenić wszystkie opcje, poza planami, jakie ma wobec niego Blaugrana.
Ani Deco, ani Hansi Flick nie mają zamiaru pozwolić mu odejść. Z kilku powodów. Jednym z nich jest ekonomiczny, ponieważ Pau Víctor jest jednym z najtańszych zawodników w składzie. Ponadto na poziomie sportowym jest opcją, którą niemiecki trener ceni wysoko poza minutami, które mu dał. A jakby tego było mało, wydaje się bardzo mało prawdopodobne, że klub pozyska w przyszłym sezonie napastników, ponieważ niewielki margines, jaki ma, musi zostać wykorzystany do rozwiązania braków w obronie. W każdym razie musimy poczekać i zobaczyć, jakie odejścia będą miały miejsce, ponieważ w końcu to one zrobią różnicę.
Przypadek Pau Víctora należy jednak traktować tak, jak na to zasługuje. Zawodnik bez wątpienia zaakceptował rolę powierzoną mu przez Flicka w tym sezonie, ale ma nadzieję, że w przyszłym będzie w stanie wnieść znacznie więcej. Napastnik nigdy nie będzie problemem i tak naprawdę każda opcja może zostać przedstawiona na stole, czy to wypożyczenie, czy, gdy nadejdzie czas, sprzedaż. Kwestia jest taka, by każdy wygrał, choć istnieje też podejrzenie, że klub i tak nie ułatwiłby sprawy.
Z jednej strony Barça zapłaciła trzy miliony z jego klauzuli Gironie, która dodatkowo zatrzymała procent z ewentualnej przyszłej sprzedaży, więc pieniądze, które klub musiałby otrzymać, aby odejście zawodnika było opłacalne, byłyby ważne. Wypożyczenie również nie rozwiązałoby dla niego niczego, ponieważ, klub traci gracza, na którego Flick liczy, poza minutami, które mu dał. Pau Víctor, urodzony Culé, jeden z tych, którzy marzyli o sukcesie w Barcelonie, nie zostanie pokonany przez nikogo pod względem cierpliwości. Jest tam, gdzie zawsze chciał być, ale ma też świadomość, że lata mijają, a on musi grać.