Fermín López po raz kolejny udowodnił na Nuevo Zorrilla w Valladolid, że jest wartościowym członkiem drużyny Hansiego Flicka. Andaluzyjski pomocnik rozegrał cały mecz w sezonie, chociaż zwykle tego nie robi: jest jednym z ulubionych zmienników Flicka, a w swoich startach jest zwykle jednym z tych, których zastępuje trener. Innymi słowy, jest wyraźnie jednym z preferowanych przez Niemca zawodników rotacyjnych. A także jednym z najcenniejszych, jeśli nie najcenniejszym. Jego występ przeciwko Realowi Valladolid ponownie potwierdził wartość Andaluzyjczyka.
Nie strzelił gola od 9 lutego w Sewilli, kiedy zastąpił Gaviego, z kartką, na początku drugiej połowy i zdobył cenną bramkę, na 1-2, na krótko przed tym, jak pokazano mu czerwony kartonik za twarde starcie. Od tego czasu jednak walczy jak tytan i szuka nagrody w postaci bramki, która wymknęła mu się znacznie bardziej niż w poprzednim sezonie.
Trafienie w Valladolid było jego czwartym golem w La Lidze 24/25 i piątym w sezonie we wszystkich rozgrywkach. W najbliższą niedzielę skończy 22 lata, co zbiegnie się dokładnie z wizytą Realu Madryt na Montjuïc w el Clásico.
Statystyki meczu Valladolid-Barça potwierdzają pozytywną ocenę pracy Fermína. Oddał trzy strzały, w tym jeden celny (ten, który zakończył się golem) i wygenerował trzy okazje bramkowe, o jedną mniej niż Gerard Martín i Pedri. Najwięcej razy dośrodkowywał (8) i wykonał cztery odbiory.
Fermín jest jednym z zawodników, których wejście na boisko w środku meczu jest najbardziej zauważalne. Za każdym razem, gdy pojawia się na murawie, wnosi energię, nie tracąc przy tym precyzji w grze. W tym sezonie zaliczył 41 występów, z czego tylko 17 jako starter. Z tych 17 startów tylko w czterech zaliczył pełne 90 minut.
Jest więc dla Flicka kimś, kogo można nazwać „zawodnikiem rotacyjnym”. Być może najbardziej wartościowym, ze względu na to, jak wiele wnosi za każdym razem, gdy wchodzi na boisko.