Marc Casadó był bardzo szczęśliwy w ostatniej części sezonu, ponieważ Barça, klub jego życia, zdobyła tytuł ligowy, który świętowała w wielkim stylu. Jednak na poziomie sportowym nie miał takiego znaczenia jak w pierwszej połowie sezonu. Jego ostatni mecz miał miejsce 16 marca przeciwko Atlético na Metropolitano, gdzie doznał nieprzyjemnego starcia z Griezmannem, które skończyło się kontuzją. Badania potwierdziły naderwanie więzadła pobocznego zewnętrznego prawego kolana. Od tego czasu nie pojawił się już na boisku.
Zawodnik skupił się na odzyskaniu sprawności, aby dotrzeć na półfinał Ligi Mistrzów i ligowy Klasyk drugiej połowy sezonu na Estadi Olímpic. Właśnie przed meczem z Realem Madryt otrzymał pozwolenie na grę. Hansi Flick musiał uspokoić zawodnika, który bardzo chciał być dostępny na rewanż z Interem w Mediolanie. Ostatecznie wrócił do składu w weekend, aby obejrzeć z ławki mecz, który pozwolił Barcelonie oddalić się od Los Blancos w walce o tytuł ligowy.
Po pokonaniu drużyny Ancelottiego do zakończenia sezonu pozostały trzy oficjalne mecze, ale niemiecki trener nie dał mu ani minuty. Nawet w dwóch ostatnich spotkaniach z Villarrealem i Athletikiem, w których stawką nie było już nic. Flick zdecydował się na Gaviego i Pedriego w obu meczach, a Casadó nie był też jedną z pięciu możliwych zmian.
Nie był to bynajmniej brak zaufania do zawodnika, wręcz przeciwnie. Hansi chce, by Marc rozpoczął presezon w doskonałej formie i nie chciał ryzykować z graczem, który doskonale rozumiał sytuację. Nie była to wyjątkowo poważna kontuzja, ale istotna, gdyż doznał częściowego zerwania więzadła pobocznego zewnętrznego prawego kolana, a okres rekonwalescencji wyniósł dwa miesiące. De la Fuente zresztą również w jego przypadku optował za ostrożnością. Liczył na niego, ale zrozumiał sytuację.
Na wypadek, gdyby istniały jakiekolwiek wątpliwości co do zaufania, jakim Flick i dyrekcja sportowa, z Deco na czele, darzą Casadó, klub już zabrał się do pracy, aby zatrzymać zawodnika po wygaśnięciu jego obecnego kontraktu. W czerwcu 2024 roku, nawet nie rok temu, uzgodniono przedłużenie, które kończy się w 2028 roku, ale już prowadzone są negocjacje w sprawie dodania dwóch kolejnych lat do umowy.
Wszystkie strony pracują w tym samym kierunku i w tym sensie Marc jest zachwycony propozycją klubu, która postawi go na tym samym poziomie, co innych zawodników z hierarchii w zespole Flicka. Co więcej, intencją jest, aby umowa nie została opóźniona i oczekuje się, że może zostać zamknięta przed rozpoczęciem presezonu, zaplanowanym na 13 lipca. W rzeczywistości nie byłoby zaskoczeniem, gdyby odnowienie zostało rozwiązane w ciągu najbliższych kilku dni. Taka jest idea wszystkich stron. Marc Casadó podpisze przedłużenie umowy do 30 czerwca 2030 roku.