27 sierpnia, Vallecas. Data i miejsce, których Marc Bernal nigdy nie zapomni. W wieku 17 lat zawodnik z Bergi cieszył się wymarzonym początkiem sezonu. Był podstawowym graczem klubu swojego życia. Jednak wszystko zmieniło się w wyniku niefortunnego zdarzenia w doliczonym czasie gry. Łzy Bernala opuszczającego boisko w towarzystwie Carlesa Miñarro to obraz, który trudno zapomnieć.
Od tego momentu piłkarz wychowany w La Masii musiał zmierzyć się z najgorszą stroną futbolu. Zbyt wcześnie. Bardzo długa rekonwalescencja, aby powrócić do 100% sprawności i bez ryzyka ponownego urazu więzadeł krzyżowych i łąkotki. Zasadniczo przeszedł przez całą mękę, którą kilka miesięcy wcześniej przeżył Gavi.
Cały ten okres Marc cierpiał, nie spał po nocach, a jego matka towarzyszyła mu w mieszkaniu niedaleko Ciutat Esportiva. Na szczęście wszystkie terminy zostały dotrzymane dzięki pomocy profesjonalistów z pierwszej drużyny. Rehabilitanci i fizjoterapeuci stali się częścią jego rodziny i wspierali go we wszystkim.
W końcu chłopak ujrzał światełko w tunelu. Po raz pierwszy od 11 długich i trudnych miesięcy zawodnik z Bergi wziął udział w treningu z grupą. Kolano wytrzymuje już obciążenia i jest gotowe do pojedynków i akcji, a to najlepsza wiadomość, jaką Hansi Flick mógł otrzymać w pierwszych dniach przygotowań.
Nie oznacza to, że Marc będzie mógł za kilka dni wziąć udział w meczu i rywalizować jak każdy inny, ale oznacza to, że idzie zgodnie z naturalnym tempem i jeśli wszystko pójdzie dobrze, pod koniec sierpnia lub na początku września będziemy mogli zobaczyć go w akcji w oficjalnym meczu. Mimo to w klubie mają jasność: zero ryzyka.
Służby medyczne monitorują jego stan zdrowia i kontynuuje on indywidualne ćwiczenia, niezależnie od swoich kolegów, aby dalej wzmacniać kolano. Jednak uśmiech Marca we wtorek był bez wątpienia najważniejszą wiadomością dnia na boisku.