Jeśli Hansi Flick ma nadkomplet zawodników w jakimkolwiek obszarze boiska, to jest to w drugiej linii. Niemiecki trener może wystawić dwa środki pola i wciąż mieć jednego rezerwowego, gdy Marc Bernal będzie gotowy do gry.
W minioną sobotę na Son Moix podstawowe trio stanowili de Jong-Pedri-Fermín. Urodzony w Huelvie zawodnik wyprzedził Daniego Olmo, który regularnie występował w pierwszym składzie w zeszłym sezonie (kiedy był zdrowy). Kanaryjczyk i Holender wydają się nietykalni w ustawieniu niemieckiego trenera.
Ale jeśli odejmiemy trzech zawodników, którzy w sobotę wyszli w pierwszym składzie, zostają nam Dani Olmo, Gavi, Casadó i Bernal. Czterech zawodników, którzy zagraliby w pierwszym składzie praktycznie każdego zespołu na Starym Kontynencie. Konkurencja jest zacięta, a czas gry będzie niezwykle kosztowny, choć presja jest ogromna, terminarz bardzo napięty, a absencje będą częste. A zawodników nigdy za wiele.
W drugiej połowie meczu z Mallorcą, Flick wpuścił na boisko Gaviego i Olmo. Marc Casadó nie zagrał ani minuty, chociaż przez pierwszą połowę poprzedniego sezonu był praktycznie nietykalny z powodu poważnej kontuzji Bernala.
Ponieważ Frenkie wciąż nie grał, pojawienie się wychowanka z Sant Pere de Vilamajor było jak balsam. Pomimo braku doświadczenia w najwyższej klasie rozgrywkowej, zawodnik wyróżniał się i trzymał pomoc drużyny w kilku meczach podczas spektakularnej passy Barcelony w pierwszych dwóch lub trzech miesiącach sezonu 2024/25.
Perspektywy Marca na ten początek sezonu 2025/26 są zupełnie inne. Z Frenkiem de Jongiem w 100% w formie i jako jeden z najbardziej zaufanych zawodników Flicka, szanse na to, że zagra na pozycji defensywnego pomocnika, są znacznie mniejsze. Co więcej, powrót Marca Bernala (choć będzie stopniowo włączany do składu) jest nieunikniony.