19 września, w meczu z Valencią, który Barça rozegrała na Estadi Johan Cruyff i który zakończył się zdecydowanym zwycięstwem 6:0, Marc Bernal powrócił do gry po poważnej kontuzji kolana. Zagrał dziewięć minut, którymi bardzo się cieszył. Od tego czasu minęły prawie dwa miesiące, a wychowanek wystąpił zaledwie w trzech meczach (minuta przeciwko Oviedo, 11 przeciwko PSG i 10 przeciwko Olympiakosowi). W ostatnich trzech siedział na ławce rezerwowych.
W Barcelonie wyjaśniono, że podchodzą do jego sytuacji z najwyższą ostrożnością i cierpliwością, ponieważ nie chcą go forsować po tak kosztownej rekonwalescencji. Jego przypadek nie jest taki sam jak Gaviego, twierdzą. Gavi również pauzował przez rok, ale jego integracja z drużyną przebiegała bardziej systematycznie i stopniowo. W sześciu meczach zagrał kilka minut w końcówce, zanim został podstawowym zawodnikiem.
Z Markiem Bernalem jest zupełnie inaczej. Po meczu z Valencią pozostał na ławce rezerwowych w dwóch kolejnych spotkaniach z Newcastle i Getafe. Wrócił na boisko pod koniec starcia z Oviedo, odpoczął w meczu z Realem Sociedad i wrócił przeciwko PSG. Opuścił następnie dwa kolejne mecze z Sevillą i Gironą, wrócił na boisko w spotkaniu z Olympiakosem i ponownie nie znalazł się w kadrze na kolejne trzy mecze: Real Madryt, Elche i Club Brugge.
Barça zmierzy się z Celtą Vigo w ostatnim meczu przed przerwą ligową. Potem do Bożego Narodzenia czeka ją osiem spotkań. Od roli Bernala tych starciach zależeć będzie to, czy gracz rozważy wypożyczenie w zimowym okienku transferowym. Marc i jego przedstawiciele rozważają taką możliwość, choć plany Barçy nie zakładają jego odejścia, ponieważ wierzą, że jego czas nadejdzie.
Bernal, który został powołany, a następnie dzień później w październiku odsunięty od składu, nie znalazł się tym razem w kadrze Davida Gordo na mecze eliminacji Euro 2027 przeciwko San Marino i Rumunii.







