Wiele słodko-gorzkich wspomnień ma Barcelona i jej kibice z londyńskiego Stamford Bridge, 40-tysięcznego stadionu przy Fulham Road, w południowo-zachodniej części Londynu. Kolejny rozdział klasycznej już rywalizacji "The Blues" z Blaugraną we wtorkowy wieczór w ramach piątej kolejki fazy ligowej Champions League. Gramy o 21:00 czasu polskiego.
Założony w 1905 roku klub z Londynu uciułał w XX wieku jedno mistrzostwo Anglii, trzy krajowe puchary, dwa puchary Myszki Miki i dwa Superpuchary, w Europie zwyciężając w Pucharze Zdobywców Pucharów w 1971 i 1998 roku, a także Superpuchar Europy w 1998 roku po niespodziewanym pokonaniu 1-0 Real Madryt w Monaco. Eldorado Londyńczyków zaczęło się w 2003 roku gdy większościowy pakiet udziałów w klubie kupił rosyjski oligarcha Roman Abramowicz i natychmiast szerokim strumieniem popłynęły petrodolary, a wraz z nimi wyniki. Abramowicz został zmuszony do odejścia po rosyjskiej napaści na Ukrainę, rok po wygraniu przez Niebieskich drugiej Ligi Mistrzów (pierwszą zdobyli w 2012 roku). W tym stuleciu wywalczyli też pięć mistrzostw, pięć Pucharów Anglii, dwie Ligi Europy, a ostatnio Ligę Konferencji i Klubowy Mundial po prestiżowym zwycięstwie z PSG w finale. Ekipa Enzo Mareski (45-letni piłkarski obieżyświat, grał m.in. w Sevilli i Maladze) jest obecnie wiceliderem Premier League i sąsiaduje z Barcą w tabeli Ligi Mistrzów (po 7 punktów, nieco lepszy bilans bramkowy Barcelony). Co ważne, przegrała tylko jeden z ośmiu ostatnich meczów z Barceloną i ma bardzo dobry historyczny bilans meczów z naszymi ulubieńcami, szczególnie na własnym boisku.
Zaczęło się w kwietniu 2000 roku, w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Chelsea wygrała u siebie 3-1, ale w rewanżu Barca odrobiła straty i awansowała po dogrywce (5-1). W 2005 roku, już w erze Jose Mourinho, wielka Barca Rijkaarda przegrywała u siebie w pierwszym meczu 1/8 finału po samobójczym trafieniu Belletiego, później czerwoną kartkę dostał Drogba i Camp Nou było świadkiem pamiętnej remontady po golach Maxiego Lopeza i Samuela Eto'o. Po 20 minutach rewanżu było jednak 3-0 dla Chelsea (Gudjohnsen, Lampard, Duff) i sygnał do ataku dał dopiero Ronaldinho, wykorzystując rzut karny w 27 minucie. Kilkanaście minut później Brazylijczyk zdobył ikonicznego gola z miejsca i to Barca była wirtualnie w ćwierćfinale. W 76 minucie Carvalho przytrzymał w polu karnym Valdesa, do siatki trafił Terry, naruszenia przepisów nie dopatrzył się słynny Pierluigi Collina i to Chelsea przeszła dalej po absolutnie szalonym meczu (17 celnych strzałów z obu stron). Okazja do rewanżu nadeszła już rok później. Tym razem pierwszy mecz był na Stamford Bridge, gdzie od samego początku niemiłosiernie okopywany był niespełna 19-letni Lionel Messi. W końcu norweski arbiter Terje Hauge wyrzucił Baska del Horno za obrzydliwy faul w 37 minucie. Po przerwie to gospodarze wyszli jednak na prowadzenie za sprawą samobója Motty. W 72 minucie doszło do wyrównania - do własnej siatki trafił Terry. Osiem minut później Eto'o po podaniu Marqueza dał Blaugranie bezcenne zwycięstwo. W rewanżu długo trwało wzajemne wyczekiwanie się, wreszcie będący w życiowej formie fizycznej Ronaldinho zrobił solową akcję, przepchnął rywali i strzelił na 1-0 w 78 minucie. Kilka minut później Mourinho wykonał słynną zmianę i wpuścił na atak Roberta Hutha (przepadł po tamtym sezonie i trafił do Middlesbrough, później Stoke - odnalazł się w Leicester, gdzie miał walny udział w sensacyjnym mistrzostwie Anglii w 2016 roku). Huth niczego nie strzelił, Lampard wykorzystał jeszcze karnego w doliczonym czasie i krótko później to Barca świętowała awans do ćwierćfinału w sezonie, który przyniósł pierwszy Puchar Europy po 14 latach przerwy. Już jesienią tego samego roku mieliśmy kolejny pojedynek! Tym razem przejawiająca oznaki kryzysu Barca zasłużenie przegrała w Londynie 1-0 po golu Drogby, a dwa tygodnie później w rewanżu szybko trafił Deco, wyrównał Lampard, na 2-1 Barcę wyprowadził Gudjohnsen, ale w 93 minucie Camp Nou uciszył Drogba. Następna rywalizacja - ta najbardziej pamiętna - to półfinał Ligi Mistrzów w 2009 roku. Wielka Barca Guardioli kontra autobus Guusa Hiddinka. 20-3 strzałach, ale na tablicy wyników 0-0. Chelsea wytrzymała choć Wolfgang Stark mógł bardziej skrupulatnie interpretować niektóre wydarzenia - nie było jednak wtedy VARu. Nie było go też w rewanżu, stąd też przez laty liczba rzekomych karnych dla Chelsea rosła niczym inflacja w Argentynie. Norweg Ovrebo żadnej jedenastki nie podytkował, za to wyrzucił z boiska Erica Abidala w 66 minucie gdy Barca przegrywała 1-0 po golu Essiena z pierwszego kwadransa meczu. Barca biła głową w mur, cuda w bramce wyczyniał Valdes, aż wreszcie Dani Alves przeciągnął dośrodkowanie, Essien skiksował, Eto'o też skiksował, piłka jakoś trafiła pod nogi Messiego, który wystawił ją Inieście - reszta jest historią i dziejową sprawiedliwością futbolu. Rzeczonej bez wątpienia zabrakło trzy lata później gdy dojrzała już wówczas Barca Guardioli rozegrała nieprawdopodobnie jednostronny mecz na Stamford Bridge: 27-73% posiadania, 5-24 w strzałach. 1-6 w strzałach celnych. 782 celne podania przy 194 podaniach gospodarzy! Wynik: 1-0 dla Chelsea po bramce Drogby w doliczonym czasie pierwszej połowy. W rewanżu dość szybko (35 minuta) straty odrobił Busquets, za chwilę z boiska wyleciał Terry, wynik podwyższył Iniesta, wszystko sprzyjało Barcelonie aż do momentu, w którym Lampard wypuścił Ramiresa i do szatni mieliśmy 2-1. W drugiej połowie Barca dusiła, Messi już w 49 minucie miał karnego (nie trafił), z biegiem minut robiło się coraz bardziej nerwowo i mecz zakończył rajd Fernando Torresa, który minął Valdesa, strzelił na 2-2 w 92 minucie i rozwiał marzenia o finale w Monachium. Ostatni akt tej rywalizacji miał jak dotąd miejsce na początku 2018 roku. W Londynie Barca zagrała przeciętny mecz, ale na gola Williana odpowiedzieli akcją Iniesta z Messim, tym razem do siatki trafił ten drugi. W rewanżu Leo strzelił pamiętne gole przeciwko Courtois, wypuścił też młodziutkiego Dembele i Barca bez nerwów wygrała 3-0 i awansowała do ćwierćfinału, w którym czekała Roma. Reszta jest historią...
Kto powalczy w Londynie o czołową ósemkę fazy ligowej? Klaruje nam się lista nieobecnych. Kontuzjowani są Ter Stegen, Gavi i Pedri, przy czym Niemiec jest blisko powrotu do normalnych treningów i jego osoba będzie największą zagadką zimowego okienka transferowego. Gavi wróci dopiero na przełomie stycznia i lutego. Pedri jest najbliższej powrotu, nie zagra w Londynie, ale może dostać jakieś minuty w weekend przeciwko Alaves w oczekiwaniu na wtorkowy szlagier przeciwko Atletico.
Cała reszta jest zdrowa, co daje Flickowi spore pole manewru. W bramce zobaczymy oczywiście Joana Garcię. Kounde, Araujo, Cubarsi i Balde to naturalny wybór obrońców - Christensen, Gerard Martin i Eric Garcia usiądą na ławce. W drugiej linii na pewno wystąpi wypoczęty de Jong, do gry ma Fermina, Casado i Olmo. Bernal i Dro to nie zawodnicy na taki mecz i takie okoliczności. W ataku zrobiło nam się nadspodziewanie bogato, minuty muszą dostać zarówno Ferran jaki Lewandowski, a także Yamal, Raphinha i Rashford. Flick ma kłopot bogactwa, ale przepis dopuszczający aż pięć zmian mocno mu tu pomaga.
Stawką meczu jest wejście do czołowej ósemki, która gwarantuje uniknięcie lutowych baraży i rozstawienie w 1/8 finału. Bayern, Arsenal, Inter i City niemal zaklepały pierwsze cztery miejsca, a apetyt na cztery kolejne mają m.in. PSG, Real Madryt oraz Liverpool. Ewentualna porażka w Londynie mocno skomplikuje sytuację Barcy, o wiele lepszy byłby już remis. Chelsea gra później w Lidze Mistrzów z Atalantą, Pafos i Napoli, więc jest ryzyko, że w przypadku ogarnia Blaugrany nie da się już później przeskoczyć. Ten mecz ma zatem kolosalne znaczenie dla obu drużyn. Wiceliderzy Premier League i La Liga sprawdzą też kondycję angielskiej i hiszpańskiej piłki. Będzie to pierwszy oficjalny pojedynek Chelsea z Barceloną w erze VARu. Niech zatem wygra lepszy.
Chelsea FC - FC Barcelona, Stamford Bridge, 25.11.2025 godz.21:00
Sędziuje: Slavko Vincic










