Marcus Rashford, od lat zaangażowany w różnorodne projekty charytatywne na rzecz dzieci, udowodnił w czwartek, że jest kimś więcej niż tylko piłkarzem.
Brytyjczyk, we współpracy z Funadció Barça, odwiedził szkołę Vadruna w dzielnicy Raval oraz Centrum Społecznościowe Submarine w Zona Franca, w Barcelonie. Swoją wizytę rozpoczął w Raval, gdzie chłopcy i dziewczęta z tego centrum, do którego uczęszczają uczniowie 34 różnych narodowości, czekali na niego z ogromnym entuzjazmem.
To był wyjątkowy dzień. W szkole panowała wyczuwalna atmosfera oczekiwania. Oczywiście wszystko musiało pójść idealnie, a logistyka była dość skomplikowana. Marcus przyjechał około 15:45 furgonetką w towarzystwie pracowników klubu i Fundacji.
Marcus zwiedził szkole, wręczył koszulkę Barcelony z napisem „Escola Vedruna” na plecach, zapozował z dyrektorem, a nawet odważył się powiedzieć kilka słów po katalońsku. Kontynuował spacer korytarzami tej integracyjnej szkoły, która wykonuje znakomitą pracę z uczniami, z których niektórzy są zagrożeni wykluczeniem społecznym.
Następnym krokiem było udanie się do klasy, aby odpowiedzieć na pytania uczniów. Pytania były naprawdę zabawne, a niektóre z nich dały napastnikowi do myślenia. „Na boisku czuję się wolny, bez zmartwień. Jeśli nie wygram meczu, bardzo ważne jest, aby pamiętać, skąd się pochodzi”, skomentował Marcus, który obiecał uczcić swoją kolejną bramkę, tworząc inicjały „VA”, dedykowane Escola Vadruna.
„Najlepsza rada mojej mamy to nie bać się; jeśli masz pasję, nie bój się jej pokazać. W Anglii łatwo było zafascynować się piłką nożną. To również trzyma cię z dala od problemów”, powiedział Rashford uczniom.
Odnosząc się do swojej adaptacji, Rashford skomentował: „Nie tylko moi koledzy z drużyny, miasto jest idealne. To pierwszy raz, kiedy mieszkam w nowym kraju, ale zaczynam czuć się jak w domu i chcę nauczyć się języka”. Brytyjczyk powiedział, że nie czytał książek w dzieciństwie, że zaczął czytać w wieku 15 lub 16 lat. Polecał to chłopcom i dziewczynkom, którym podarował kilka egzemplarzy dwóch swoich książek, w tym powieść dla dzieci.
Potem dotarł na plac, gdzie czekały na niego dziesiątki chłopców i dziewczynek, a niektórzy szczęśliwcy mogli wziąć udział w grze w dziadka, a następnie meczu towarzyskim z zawodnikiem, który przez cały czas był uważny i uśmiechnięty.
Na zakończenie wydarzenia Marcus udał się do jednej z sal lekcyjnych i opowiedział prasie o swoich projektach charytatywnych. „Dla mnie to coś naturalnego; dorastałem otoczony tym wszystkim. Jestem bardzo zadowolony ze wszystkich projektów, które zrealizowałem dla dzieci, promując czytelnictwo”.
„Moje dzieciństwo było szczęśliwe, ale trudne. Moja mama musiała sama nas wszystkich utrzymać – moich dwóch braci i dwie siostry. Ale ja zawsze byłem szczęśliwy; dzięki niej jestem tym, kim jestem dzisiaj”, wyjaśnił Rashford.
„Lubię widzieć szczęśliwe dzieci i próbować trochę zmienić ich życie. To duży projekt i wiele jest do zrobienia w tej dziedzinie. Teraz jest to bardzo konieczne i chcę przekazać tę wiadomość. Dla mnie to nie jest dodatkowa praca; to coś, co przychodzi naturalnie”, skomentował Brytyjczyk.
„W mojej szkole nie było może tak wielu narodowości jak tutaj (34), ale była ona bardzo różnorodna. Szkoła to okazja do nauki i rozwoju jako ludzie, wyjątkowa przestrzeń, w której dzieci powinny czuć się bezpiecznie i komfortowo”, wyjaśnił o szkole.
„Dzieci były podekscytowane moim przybyciem. Ale ja też. Zawsze staram się angażować w takie rzeczy. Widząc dzieci różnych narodowości – jestem do tego przyzwyczajony”, dodał.








