Znowu czujesz to jedyne w swoim rodzaju podekscytowanie i poddenerwowanie. Nie możesz się skupić na wykładzie. Niecierpliwie odliczasz godziny do wyjścia z pracy. Idąc chodnikiem obmyślasz skład i rozgrywasz w głowie poszczególne akcje, schematy, stałe fragmenty. Jeszcze tylko złapać kilka godzin snu, przełożyć wszelkie spotkania, zmianę w pracy, randkę – ewentualny koniec świata też musiałby poczekać. Trwa wymiana motywujących wiadomości z kolegami, rośnie napięcie. Lokal czy domówka? Kiedy będą składy? Czy trener odrobił lekcję? Czy wszyscy są zdrowi? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Jedno jest pewne: wraca Liga Mistrzów i to w tej kluczowej fazie, gdzie – jak mawiał klasyk – przegrywający przegrywa. Już we wtorkowy wieczór FC Barcelona zmierzy się na wyjeździe z Manchesterem City. Hymn Ligi Mistrzów wybrzmi na City of Manchester Stadium tradycyjnie tuż przed 20:45 polskiego czasu.
Manchester City Football Club założony został w 1880 roku jako St. Mark's (West Gorton). Obecną nazwę nosi od 1894 roku. Drużyna ze wschodniej części robotniczego miasta położonego na północy Anglii jest jedną z mniej utytułowanych spośród grających obecnie w Premiership. „The Citizens” mają w dorobku zaledwie jedno europejskie trofeum – to Puchar Zdobywców Pucharów z 1970 roku (zdobyty po finale z Górnikiem Zabrze). Na krajowym podwórku trzy mistrzostwa Anglii, pięć krajowych pucharów, cztery superpuchary i dwa Puchary Ligi również nie robią wielkiego wrażenia. Wiele jednak zmieniło się w 2008 roku, gdy większość udziałów w klubie kupił szejk Mansour bin Zayed, członek rodziny królewskiej Zjednoczonych Emiratów Arabskich, z majątkiem osobistym wycenianym na 20 miliardów funtów. Od tego czasu wydał ponad 600 milionów funtów na trenerów i transfery, lecz poskutkowało to raptem trzema pucharami i kompromitacją na arenie międzynarodowej.
Przed rozpoczęciem obecnego sezonu postanowiono pożegnać się z Roberto Mancinim i po czterech latach zwolniła się posada trenera City, dzięki czemu mógł ją przejąć kończący niezwykle udaną przygodę z Malagą Manuel Pellegrini. Chilijski szkoleniowiec jest bardzo dobrze znany w Hiszpanii – z wielkim powodzeniem prowadził Villarreal, a następnie przez jeden sezon w Realu Madryt postawił niezwykle ciężkie warunki Blaugranie Pepa Guardioli. Z Madrytu odszedł w niesławie po odpadnięciu z Lyonem w 1/8 finału Champions League, chociaż chyba nawet jego piłkarze nie wiedzą jakim cudem Miralem Pjanić zdobył decydującego gola na Santiago Bernabeu skoro wcześniej jego drużyna powinna stracić co najmniej cztery bramki, a straciła tylko jedną. Niemniej jednak Pellegrini w Manchesterze potwierdza wielką klasę – jego drużyna bije rekordy strzeleckie i walczy o mistrzostwo. W Lidze Mistrzów „Obywatele” trafili w grupie na Bayern Guardioli i skończyło się na awansie z drugiego miejsca, choć do szczęścia brakowało tylko wyższej wygranej w ostatnim meczu grupowym na Allianz Arena w Monachium. Nie udało się i po grudniowym losowaniu było jasne, że dwumecz z Barceloną to największy szlagier 1/8 finału najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywek piłkarskich na świecie.
To będzie pierwsze oficjalne spotkanie Blaugrany z Manchesterem City. Obie drużyny sześciokrotnie spotykały się w meczach towarzyskich – Barça wygrała tylko pierwsze trzy. Ostatni raz najbliżsi rywale mierzyli się z naszymi ulubieńcami w meczu o Puchar Gampera 2009 – City niespodziewanie wygrało 1-0. Co ciekawe, ze składu na tamto spotkanie w kadrze Manchesteru pozostał tylko Pablo Zabaleta. City nigdy nie przegrało domowego meczu pucharowego z drużynami hiszpańskimi, lecz mierzyło się z nimi na własnym stadionie zaledwie czterokrotnie. Bilans „Dumy Katalonii” w Anglii to 6 zwycięstw, 8 remisów i 13 porażek.
Najważniejszą informacją przed pierwszym meczem w Manchesterze są poważne osłabienia drużyny gospodarzy. Zawieszony za żółte kartki jest reprezentant Anglii James Milner. Kontuzjowani są natomiast kluczowi piłkarze Pellegriniego: Kun Agüero i Fernandinho. Ten pierwszy to największa gwiazda „The Citizens” - 26 bramek w 25 meczach w tym sezonie to wymowny bilans. Argentyńczykowi zabrakło jednak kilku dni rehabilitacji – ma być w pełni zdrowy na rewanż w Barcelonie. Podobnie ma się sprawa z Brazylijczykiem Fernandinho, etatowym partnerem Yayi Toure na środku pomocy. Choć znalazł się w kadrze na mecz, wątpliwe jest, aby Pellegrini ryzykował jego zdrowiem. Uraz wyklucza również występ Matiji Nastasicia, a zatem przed Chilijczykiem konieczność poszukania odpowiedniego partnera dla Vincenta Kompanego. W weekendowym meczu Pucharu Anglii z Chelsea Londyn pół godziny w pierwszym występie po dłuższej przerwie rozegrał Samir Nasri i rozszerzył pole manewru swojej drużyny w ofensywie.
Dużo lepsza jest sytuacja Taty Martino. Po miesięcznej pauzie do gry wrócił Neymar i prawdopodobnie nie jest gotowy na 100%, lecz z pewnością będzie wspaniałym jokerem w talii trenera Blaugrany. Na drobne problemy narzekają jedynie Carles Puyol i Javier Mascherano, co na tym etapie sezonu należy uznać niemal za cud. Do ideału brakuje tylko by Argentyńczyk wydobrzał przed wtorkowym meczem przynajmniej w takim stopniu, aby mógł usiąść na ławce rezerwowych. W pomocy i ataku można jednak mówić o prawdziwym kłopocie bogactwa. W dobrej lub bardzo dobrej formie są Iniesta, Fabregas, Pedro oraz Alexis. Wypoczęty przed wtorkowym starciem jest Xavi, od którego zależeć będzie tempo gry i przewaga w posiadaniu piłki. Ponadto kluczowy wydaje się fakt, że Leo Messi znów jest sobą i postara się o kolejny magiczny wieczór w Lidze Mistrzów, w której dotychczas strzelił 66 bramek w 85 występach.
To będzie pyszna piłkarska uczta w Manchesterze. Obie drużyny usposobione są niezwykle ofensywnie. Obie też znakomicie się znają – w pomocy gospodarzy brylują Hiszpanie Jesus Navas i David Silva, w ataku błyszczy Alvaro Negredo, a pod nieobecność Agüero największą (w przenośni i dosłownie) postacią „Obywateli” będzie Yaya Toure, który z Barceloną zdobywał potrójną koronę. Z jednej strony można się spodziewać wymiany ciosów, inny scenariusz meczu zakłada jednak zachowawczą grę obu drużyn, w szczególności gospodarzy, którzy będą chcieli za wszelką cenę utrzymać czyste konto. Forma Blaugrany wydaje się zwyżkować i należy to bezwzględnie wykorzystać. Wydaje się jednak niemal pewne, że losy awansu rozstrzygną się dopiero w rewanżu, 12 marca na Camp Nou.
Manchester City – FC Barcelona, City of Manchester Stadium, 18.02.2014 godz.20:45
Sędziuje: Jonas Eriksson (Szwecja)