Były trener Barcelony, Pep Guardiola, udzielił wywiadu hiszpańskiemu portalowi autopista.es. Poniżej znajdziecie kilka wycinków dotyczących Barçy i sukcesów w piłce.
Autopista.es: Audi osiągnęło nowy rekord pod względem sprzedaży w 2013, a Bayern Monachium zaliczył najlepszy rok w historii. Jak to jest, panowie, być częścią tak silnego wygrywającego zespołu?
Pep Guardiola: Żaden trener czy piłkarz nie jest w stanie zagwarantować sukcesu. Nie ma jednej magicznej recepty na wygrywanie. Jeśli by była, futbol stałby się tak nudny, jak zwykłe zakupy w centrum handlowym - idziesz i wybierasz to, co najlepsze. Gdzie tu miejsce na emocje, na wyzwania? Ja nie wygrałem Ligi Mistrzów ot tak. Swoją karierę rozpocząłem w Gimnàstic de Manresa, jednej z malutkich, lokalnych katalońskich drużyn.
Ludzie uczą się na zwycięstwach, jednak zdecydowanie więcej na porażkach. Jak stawiałeś czoła porażkom?
Każda porażka wiązała się z momentami ogromnego smutku, jakby nagle odcięto nam tlen. Jednym z takich momentów było odpadnięcie w półfinale Ligi Mistrzów z Chelsea w 2012 roku. Byliśmy znacznie lepsi niż nasi rywale, jednak straciliśmy bezsensownego gola i zanim się zorientowaliśmy, byliśmy poza rozgrywkami. To była dla mnie osobiście ogromna porażka. Czułem, że nie byłem w stanie podnieść swojego zespołu z kolan.
I dlatego odszedłeś z Barçy?
Tak. Jeśli nie umiesz zmotywować swoich piłkarzy do wygrywania, musisz odejść.
Panie Stadler (dyrektor generalny Audi, który także bierze udział w wywiadzie, przyp. Mashi), miał pan chwile, gdy chciał pan rzucić ręcznik?
Stadler: Gdy sprawy nie układają się po twojej myśli, staram się rozpocząć wszystko od nowa, zaliczyć świeży start. Jako dyrektor generalny Audi nie mogę się po prostu poddać. W takich momentach pokazuje się swoją twarz jako lidera. Nigdy nie możesz się poddać...
Guardiola: Ale prowadzenie zespołu pobiera niesamowite ilości energii. Innymi słowy, są chwile, gdy potrzebujesz naładować baterie. Dlatego właśnie wyjechałem na rok do Nowego Jorku. Ta chwila była ważna dla mnie, dla mojej rodziny i dla Barçy.
Czy sukcesy z Barceloną nie pozbawiły Cię głodu trofeów?
Odnosiliśmy niesamowite triumfy. Czternaście trofeów w 4 lata. Najlepszy okres w historii klubu. Tak dobry okres może być jednak także pułapką. Z biegiem czasu brakowało mi sposobu na zmotywowanie zespołu. Jestem przekonany, że w Audi sytuacja wygląda podobnie.
Zgadza się pan, panie Stadler?
Stadler: Sukcesy są dla mnie i mojego zespołu najlepszą motywacją. Podwoiliśmy wyniki sprzedaży w ostatnich dziesięciu latach. To niesamowity sukces, porównywalny z 14. trofeami wywalczonymi przez Barçę Pepa. Każdego roku naszym celem jest bycie lepszymi niż rok temu. To tak jakby nowy rok rozpoczynać od cofnięcia zegara do zera. I od tego zera mamy dosięgnąć jak najwyższego wyniku.
Guardiola: W pana przypadku wygląda to jednak nieco inaczej, co roku walczycie o poprawienie swojego wyniku i ustanowienie nowego rekordu. Z Barceloną wygrałem wszystko zarówno jako piłkarz, jak i jako trener. Drużyna działała coraz gorzej, coraz wolniej.
Co więc zmotywowało cię do przejęcia sterów w Bayernie, który dopiero co wygrał tryplet?
Mój pierwszy kontakt z Bayernem miał miejsce podczas Audi Cup w 2011. Piłem espresso w loży dla VIP-ów i rozmawiałem z Karlem-Heinzem Rummenigge i Ulim Hoenessem o swojej przyszłości. Nie mogliśmy przewidzieć przyszłości. Moim wyzwaniem jest prowadzenie zespołu w taki sposób, aby poprawić wyniki swojego poprzednika, Juppa Heynckesa. (...)
Czy różnice pod względem charakterów w drużynie lub firmie mogą stać się przekleństwem?
Stadler: Zdecydowanie nie. Różnorodność przynosi różne idee. Sztuką jest wybieranie ich, co wymaga także sporego taktu w kontaktach z pracownikami. Właśnie tego potrzeba do pomyślnego kierowania globalną marką.
Guardiola: Jasne, zdecydowanie potrzebujesz różnych charakterów, jednak w sytuacji, gdy masz tak wiele gwiazd w zespole, jak teraz w Bayernie czy wcześniej w Barcelonie, możesz również spotkać się z sytuacją, gdy różnorodność stanie się problemem. Każdy chce grać, ale ja mogę wystawić wyłącznie 11 piłkarzy na boisku w danym momencie. Zawodnicy pozostawieni na ławce zazwyczaj nie są zbyt szczęśliwi z tego powodu. Do tego dochodzi też presja prasy czy kibiców, aby wystawiać konkretnego piłkarza. Kiedy tylko sadzałem Messiego na ławce, podnosił się ogromny gwar w całej Barcelonie.
Jak wygląda życie w domu Guardiolów? Kto stoi u sterów?
Moje dzieci i ja mamy podobny gust w muzyce, dzięki Bogu. Przynajmniej w sprawie Coldplaya się zgadzamy... Zdecydowanie nie chcę być menedżerem także w domu. Moja żona i ja podejmujemy decyzje wspólnie. Harmonia jest dla mnie bardzo ważna. Nauczyłem się tego, gdy byłem młody. Chodziłem także do szkoły z internatem i na początku nie czułem się tam dobrze. Byłem samotny, dzwoniłem wieczorami do rodziców.
Czy to dlatego wciąż podejmujesz decyzje po konsultacjach z rodziną?
Tak. Gdy planowałem podpisanie kontraktu z Bayernem, tylko zarząd tego klubu i mój brat Pere wiedzieli...
Do czasu, gdy Silvio Berlusconi wyłożył kawę na ławę?
Dokładnie. Wydaje się, że to Berlusconi, który był wówczas premierem Włoch i prezydentem Milanu, mógł zacząć mówić, być może przez to, iż nie podpisałem kontraktu z jego klubem. (...)
Komu możesz zaufać? (...)
(Pep do Stadlera:) Rozmawiasz o biznesie ze swoją żoną? Moja, Cristina, czasami narzeka na ustaloną przeze mnie taktykę. Mówi mi, że powinienem wystawić ten sam skład co ostatnio. Wyjaśnienie jej podstaw rotacji jest trudniejsze niż powiedzenie Robbenowi, iż siedzi dzisiaj na ławce.