Francuski wywiad ostrzega, że Barça sonduje możliwość dołączenia do ligi francuskiej. Z kolei hiszpańskie służby są przekonane, że Klub będzie tubą propagandową "niepodległościowców".
Blaugranowym separatystom służby zaczęły się uważniej przyglądać od około dwóch lat. Mocno je zaniepokoił na przykład apel Guardioli, który nawet z Nowego Jorku wspierał niepodległościowe aspiracje, zwracając się do rodaków podczas "Diady" słowami "Tutaj macie (ode mnie), jeszcze jeden głos!"
Pocieszają się tym, że w ostatnim roku Barça była "mniej wojownicza", choć z posiadanych informacji wynika, że niektórzy członkowie obecnego zarządu są przekonani, że to "rozgrywki polityczne" są przyczyną słabszych wyników drużyny i problemów Messiego ze Skarbówką czy Rosella w związku z transferem Neymara.
Wszystko to sprawia, że wybory prezydenckie w 2016 roku dla Hiszpanii urastają do rangi kwestii "racji stanu". Za najgorszy możliwy scenariusz przyjmuje się powrót na stanowisko Joana Laporty, zadeklarowanego obrońcy idei niepodległości Katalonii. Według rządowych prognoz, pod jego przywództwem postawa Barçy uległaby ponownie radykalizacji i Klub stałby się orężem w walce o niepodległość. Opracowano nawet raport, z którego wynika że jeśli Barça aktywnie i twardo opowie się za niepodległością wpłynie na 30-40% głosujących, co może przeważyć o wyniku konsultacji i referendum.
Jednocześnie miałby się nasilić sprzeciw wobec obecności Blaugrany w rozgrywkach hiszpańskiej ligi. Analizę tego, jakie następstwa dla Barçy miałaby niepodległość Katalonii zlecił z kolei rząd prezydenta Artura Masa. Klub jest najważniejszym ambasadorem "katalonizmu" na świecie, ale jednocześnie byłby jednym z najbardziej poszkodowanych w przypadku uzyskania niepodległości. Jednostronne odłączenie się od Hiszpanii spowodowałoby automatyczne wykluczenie Barçy z Ligi. Tak stanowi hiszpańskie Prawo Sportowe, które nie dopuszcza do udziału w krajowych rozgrywkach zagranicznych drużyn, z wyjątkiem ekip z Andory. Modyfikacji przepisów musiałby dokonać hiszpański parlament, jednak premier Rajoy z góry odrzuca taką możliwość.
Wszystkie inne opcje są dla Barçy skomplikowane. Grając w lidze katalońskiej i mierząc się co tydzień z zespołami pokroju Girony, Tarragony czy Lleidy, Klub nie miałby co liczyć na utrzymanie prestiżu i budżetu pozwalającego zatrudniać gwiazdy pokroju Messiego.
Według autorów artykułu "w planach klubu, które już są toku" jest poszukanie miejsca w jednej z zagranicznych lig. Od swoich francuskich odpowiedników, hiszpańskie służby mają informacje, że "wysocy rangą przedstawiciele klubu konsultowali z władzami ligi francuskiej możliwość dołączenia Barçy w jej szeregi". Liczne francuskie drużyny miały odpowiedzieć, że przywitają Barcelonę z otwartymi ramionami. W niższych rozgrywkach francuskich gra już zresztą katalońska drużyna, Bossót de Valle de Aran. Niestety, weto zapowiedział premier Francji, Katalończyk z pochodzenia, Manuel Valls (bo niepodległość Katalonii zachwieje europejskim modelem i zagrozi francuskiej stabilności ekonomicznej).
Chyba mniej poważnie należy potraktować inne wspomniane w artykule wyjście: dołączenie do ligi angielskiej, którą zarządzają kluby będące prywatnymi firmami, tutaj jednak "wątpliwości na Camp Nou" miałyby budzić zasady podziału wpływów z praw do transmisji.
Celem Barçy i lokalnego rządu ma być wobec powyższego pozostanie w lidze hiszpańskiej. Miałyby to umożliwić już opracowywane przez strategów secesji przepisy regulujące stosunki między Katalonią i Hiszpanią, w których postulują "współpracę sportową". Całą nadzieję pokładają w tym, że jest to najlepsze rozwiązanie z punktu widzenia sportowych i ekonomicznych interesów tak klubów, jak i mediów.
Za pomoc serdecznie dziękujemy kolegom i koleżankom z FCBloga, na którego zresztą serdecznie was zapraszamy.