Głupota, chamstwo i krótkowzroczność. Brutalna ocena, z którą wielu może się nie zgodzić, jednak ciężko mi inaczej określić „popis” jaki dali culés podczas prezentacji Jeremiego Mathieu, choć cel był oczywiście słuszny. W końcu nikt rozsądny nie uważa Zubizarrety za właściwą osobę na właściwym stanowisku. Ba, tyczy się to nie tylko Zubiego - w końcu cały obecny zarząd kompromitował się już wielokrotnie i to na wielu – zresztą chyba na wszystkich możliwych - płaszczyznach.. Nie było jednak białych chusteczek, kiedy zwalniano Abidala. Nikt nie krzyczał podczas sprzedawania kolejnych wolnych miejsc na klubowych koszulkach, ani przy absurdalnej podwyżce dla – z całym szacunkiem – bynajmniej nie-młodniejącego Andresa Iniesty. Pamiętacie co zrobili cule na wieść o tym, że Neymar kosztował i zarabia prawie dwa razy więcej niż oficjalnie podano, a jego ojciec w tym momencie pewnie zabawia się, oczywiście na koszt klubu, w jakimś hotelu z kilkoma paniami lekkich obyczajów? Dla pewności przypomnę: wypisali ludziom odpowiedzialnym za całą sprawę czek in blanco na budowę stadionu, który nie miał nawet realnego projektu, a jedynie nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością wizualizację komputerową.
No więc teraz ci sami ludzie, którzy jeszcze całkiem niedawno przekazali „mniej więcej 600 milionów euro” z łatwością, z jaką kupuje się zestaw „trzy tapas i małe piwo” w ulubionej knajpie na La Rambli, teraz zgotowali Mathieu piekło, bo został przepłacony o – choć może zabrzmi to śmiesznie - raptem kilka milionów euro. I to facetowi, który żeby przenieść się na Camp Nou zrobił absolutnie wszystko co mógł, wliczając w to odmowę udziału w treningach oraz sparingach, napisanie oficjalnego listu do władz klubu, oraz - według nieoficjalnych źródeł – zapłacenie z własnej kieszeni 15% kwoty transferu. No więc teraz ten facet wchodzi po raz pierwszy na murawę nowego boiska i zostaje wyśmiany. Szydera rodem z Ekstraklasy. Z tą różnicą, że Sikorski w Wiśle czy Bonin w Górniku w pełni sobie na nią zasłużyli. A Mathieu? Mathieu nie rozegrał jeszcze w barwach Blaugrany ani minuty, a już stał się pośmiewiskiem.
Jak wspomniałem na początku, cel był moim zdaniem jak najbardziej właściwy. Ale miejsce było nie to, czas zły, a metoda – jeszcze gorsza. Bo po pierwsze Mathieu nie jest niczemu winien, więc jego prezentacja powinna odbyć się normalnie, po drugie to Barcelona nieporównywalnie więcej straciła choćby na sprzedaży Cesca za śmieszne pieniądze czy zdruzgotaniu i opluciu drabinki i jakichkolwiek limitów płacowych, a po trzecie – o ile obelgi w kierunku Zubizarrety i spółki można zrozumieć, to banery z hasłami w stylu „Mathieu>Cristiano” czy „Mathieu Ballon d'Or” były po prostu żałosne.