• 397

Krzysztof Stanowski: atmosferę na Camp Nou porównałbym do tej na Wimbledonie

Ubezpieczenie Twojego pojazdu w pełni online - Beesafe.pl

Z Krzysztofem Stanowskim spotykamy się przed meczem Pucharu Króla z Bilbao. Umówieni w klasycznym miejscu przy metrze Les Corts, chwilę później lądujemy w jednej z knajpek, których pełno w okolicy Camp Nou. Wywiad przeprowadzają: Michał Gajdek (Mikal) i Adrian Białkowski (sup).

 

MG: Na początek opowiedz nam trochę o tym, skąd w ogóle pomysł na przeprowadzkę do Barcelony i jak to wyglądało logistycznie.

 

KS: Przyjechałem tu na początku listopada i zamierzam zostać gdzieś do połowy marca. Później jednak trzeba będzie wrócić na najważniejsze rozstrzygnięcia w polskiej lidze, no i na Euro oczywiście. A skąd pomysł? To był raczej spontan, na szczęście oboje z żoną mamy takie prace, że możemy je wykonywać z dowolnego miejsca. Na pewno Barça jest magnesem dla każdego, kto lubi piłkę i ogólnie klimat Camp Nou. Kiedyś powiedziałem sobie, że mam zamiar oglądać każdego roku więcej spotkań tutaj, na stadionie, ale po tym roku to może być ciężkie (śmiech). No a jeśli chodzi o inne powody to: nie lubię zimy, a sama Barcelona jako miasto jest super miejscem do życia. Poza tym pracuję teraz nad swoją książką, więc dobrze było uciec trochę dalej od Polski i mieć więcej spokoju.

 

MG: Bardziej chodziło o miasto, czy jednak klub był decydującym czynnikiem w podjęciu takiej decyzji? Czemu nie na przykład Mediolan, Valencia, czy Madryt?

 

KS: Żadne z tych miast nie podoba się ani mnie, ani mojej żonie w takim stopniu jak Barcelona. A poza tym, jako dziennikarz sportowy mam wrażenie, że tutaj właśnie teraz pisze się historia futbolu. Będziemy mieli jeszcze wielu wielkich piłkarzy i wiele wielkich drużyn, ale nie jestem przekonany, że za naszego życia jeszcze będziemy mieć drugiego Messiego, więc szkoda by było żyć w jego czasach, a nie mieć okazji oglądania go na żywo. Gdyby to były lata 90., a ja chciałbym mieszkać np. w USA to kto wie, czy nie przeprowadziłbym się do Chicago?

 

AB: Co cię najbardziej zaskoczyło w życiu w Barcelonie?

 

KS: Większych niespodzianek nie było bo byłem tu wcześniej już wiele razy i wiedziałem, czego można się spodziewać. Zaskoczył mnie Hindus, który prowadzi sklep na rogu, bo jest tam dosłownie cały czas, nieważne czy to 4 po południu, czy 4 rano. Zastanawiam się, jak on funkcjonuje (śmiech). Na pewno też zaskoczył mnie klimat na Espanyolu na derbach – owszem, spodziewałem się emocji, ale jeśli chodzi o ich skalę to nie odbiegało to bardzo od chociażby derbów Krakowa. Byłem na tym meczu z moją mamą i delikatnie mówiąc nie czuła się tam komfortowo.

 

MG: Myślisz, że sam klimat kibicowania na Camp Nou wynika z mentalności Hiszpanów, czy tego, że w przeciwieństwie do Polski można się bardziej skupić na samym futbolu, niż na kwestiach pozapiłkarskich – oprawach, itp.?

 

KS: Ja uwielbiam atmosferę na Camp Nou, porównałbym ją do tej na Wimbledonie. Tam też przychodzą ludzie, którzy mają pojęcie o sporcie, który oglądają. Myślę, że katalońską publiczność wyedukowali sami piłkarze. Co innego jak przez 50 lat oglądasz Kubalę, Cruyffa, Stoiczkowa, Ronaldinho, czy Messiego, a co innego jak patrzysz na jakieś anonimowe ciamajdy, które co chwila skaczą z klubu do klubu i nawet jak chcesz to nie możesz skupić się na piłce, bo nie ma na czym. W polskiej piłce jest spory element przypadkowości, patrząc na Barcę mam wrażenie, że oglądam na żywo partię szachów, w której publiczność bierze udział.

 

MG: Który z meczów, które miałeś okazję zobaczyć na żywo, najbardziej zapadł Ci w pamięć?

 

KS: Wydaje mi się, że pod względem czysto piłkarskim to 7-0 z Osasuną (w 2014 r. - przyp. AB). Przypominało bardziej pokazówkę Harlem Globetrotters, niż normalny ligowy mecz. Pamiętam też dobrze mecz ze Spartakiem Moskwa (2012 r. - przyp. AB) kiedy Messi strzelił na bramkę, za którą siedziałem, po tym jak wyrósł jak spod ziemi spomiędzy postawnych Rosjan. No i mecz z Benfiką, który oglądałem z Cześkiem Michniewiczem i piździło tak, że w przerwie grzaliśmy ręce o kaloryfer. Ale chyba przede wszystkim mecz z Atletico o mistrzostwo, na który było prawie niemożliwe zdobycie biletu, a załatwił mi go facet, którego spotkałem na osiedlu w Warszawie. Fantastycznie zachowali się wtedy kibice na CN, którzy po końcowym gwizdku bili brawo chłopakom Simeone.

 

MG: Twoi najbardziej i najmniej ulubieni piłkarze Barcy w ostatnich latach to..?

 

KS: Najmniej ulubiony to zdecydowanie Alexis. Nie odmawiam mu umiejętności, ale moim zdaniem był sportowo za mało inteligentny na piłkarza FCB. Mam wrażenie, że decyzje, które podejmował za często były błędne, tak samo zresztą stało się w pewnym momencie z Pedro.

 

AB: Myślisz, że tak samo było w przypadku Fabregasa? Nie umiał się wpasować w drużynę, czy może nie chciał? Albo było dla niego zwyczajnie za późno po tylu latach grania na Wyspach?

 

KS: To była dla mnie wielka zagadka bo gość był szykowany na następcę Xaviego, a wyszło jak wyszło. Podejrzewam, że coś mentalnie musi być z nim nie tak ale co dokładnie to możliwe, że się już nie dowiemy. My jako kibice widzimy tylko wycinek całego obrazu.

 

MG: A twoja ocena Busquetsa? Dla dużej części opinii publicznej symulant, nigdy nie nominowany nawet do Złotej Piłki, ale ty akurat go doceniłeś i znalazł miejsce w twojej dziesiątce najlepszych zawodników poprzedniego roku.

 

KS: Moim zdaniem w Barcelonie paradoksalnie jest wielu piłkarzy niedocenianych. Bo przecież nie może być tak, że jeden klub dominuje prawie totalnie plebiscyty, więc pomija się niektórych piłkarzy, a do tego typu jedenastek bierze te bardziej oczywiste gwiazdy. Taki piłkarzem jest też chociażby Claudio Bravo, dla mnie top 3 bramkarzy na świecie w tym momencie. Wracając zaś do Busquetsa, jest to taki piłkarz, którego docenia się bardziej widząc jego grę na żywo. Takim piłkarzem jest też chociażby Pirlo. Trzymając się porównania szachowego - Busquets idealnie wpływa na to, w którą stronę te pionki na szachownicy się poruszą. W telewizji widać może 50 proc. jego wpływu na grę.     

 

MG: Możesz nam zdradzić, kto z polskiego światka futbolowego poza Tobą kibicuje Barcelonie?

 

KS: Długo by wymieniać. Niedawno spotkałem się tutaj chociażby z Sebastianem Milą, który jest fanem Barcy od wielu lat i przed każdym El Clásico zakłada się, że Barça wygra. Również Bogusław Leśnodorski sympatyzuje z Barceloną, studiował tutaj swojego czasu. Chyba Michał Probierz też.

 

MG: A jeśli chodzi o komentatorów? Bo istnieje w polskim internecie tendencja do zgadywania, kto jest za kim.

 

KS: Bardzo często jest tak, że nawet jeśli twoja sympatia jest po stronie jakiegoś klubu to specjalnie komentujesz przeciwnie żeby nie być posądzanym stronniczość. Sporo ludzi zarzuca Leszkowi Orłowskiemu, że nadmiernie wychwala Barcę, no ale on przecież zaczął komentować ligę hiszpańską za czasów Guardioli, to co miał innego mówić? Wydaje mi się, że prywatnie Rafał Wolski kibicuje Realowi ale pewien nie jestem, tak samo Mateusz Borek. Jacek Laskowski kibicuje Barcelonie.

 

MG: A propos bycia kibicem którejś z drużyn to powiedziałeś kiedyś po meczu z Chelsea, cyt.: „Jeśli za dziesięć lat swoją grą urzeknie mnie Real Madryt i jeśli jego piłkarze będą (w mojej subiektywnej opinii) tak wybitni jak ci z „Barçy” – to przerzucę się na Real.”

 

AB: I w takim razie pytanie jaki klub był u Ciebie przed Barceloną?

 

KS: Jej sympatykiem byłem już w czasach Stoiczkowa i Romario, ale wtedy bardziej wkręcony byłem w Legię. Poza tym też dostęp do ligi hiszpańskiej nie był taki jak dzisiaj. A co do tego cytatu to jest tak, że czasami trzeba coś takiego powiedzieć żeby zachować pozory obiektywności (śmiech). Zresztą kto wie, obecnie jestem kibicem Barcy i przylatuję tu na mecze ale jeśli mój syn będzie kibicował Realowi to nie wiadomo czy za 20 lat to się nie zmieni. „Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono”.

 

MG: Pisałeś dzisiaj na twitterze o transferze Ramiresa do ligi chińskiej. Jak widzisz przyszłość ligi hiszpańskiej w perspektywie komercyjnej inwazji Bliskiego i Dalekiego Wschodu, czy też klubów angielskich? Czy potrzeba będzie jakaś zmiana sposobu funkcjonowania klubów opartych na socios?

 

KS: Ten hiszpański model jest na pewno bardzo romantyczny, ale czy sprawdza się biznesowo to już inna sprawa. Gdyby nie statut klubu to pewnie Barça po prostu kupiłaby Nolito bo trener go potrzebuje i tyle. Co do komercjalizacji to historia pokazała, że przed pewnymi trendami uciec się nie da jeżeli nie chcesz zostać w tyle, pokazała to np. historia z reklamami na koszulkach. Moim zdaniem póki co Barcelona nie ma się czego obawiać, ale kto wie czy kiedyś nie będziemy wstawać o 5 rano na derby Pekinu? Do takiej zmiany na pewno trzeba by jednak kilku pokoleń.

 

AB: A w krótszej perspektywie nie obawiasz się, że Real i Barcelona mogą podzielić los chociażby Juventusu i Milanu?

 

KS: Gdyby ślepo wierzyć w pieniądze to już dawno by się to stało. Mimo wszystko póki co jeżeli ktoś się wybija w lidze angielskiej to trafia do Realu czy Barcelony, a nie na odwrót. Koniec końców wszystko sprowadza się do jednego - to w Hiszpanii umieją grać w piłkę i to Anglicy, a nie Hiszpanie, muszą kupować graczy z zagranicy.

 

MG: A jeśli chodzi o szkolenie to nie wydaje ci się, że Barcelona powoli odchodzi od modelu opartego zdecydowanie na wychowankach?

 

KS:  Nie wydaje mi się, żeby to było odejście od modelu, to raczej zmiany wywołane słabszą jakością młodych graczy. Możesz mieć najlepszy system szkolenia na świecie, ale nic nie poradzisz bez odpowiednich talentów. Guardiola miał to szczęście, że nałożyło mu się na siebie kilka roczników, które wyprodukowały naprawdę wybitnych piłkarzy, Enrique też próbował - Sandro, Munir, Dongou, czy Traore to nie były talenty na miarę Barcy, co nie oznacza, że za 3 lata to się nie odmieni i znowu nie nastąpi jakiś boom na wychowanków. A zresztą jak na dzisiejsze standardy to nawet 5 wychowanków w składzie to jest bardzo dobry wynik, którego pozazdrościć mogą kluby niewalczące wcale o najwyższe laury.

 

MG: Barcelona Lucho, czy Barcelona Guardioli?

 

KS: Mimo wszystko nadal Guardioli. Miałem wrażenie, że kiedy tamta drużyna chciała wygrać to wygrywała i jedyną niespodzianką był wynik. Barça Lucho też wygrywa, ale nie dominuje aż tak, często musi wyszarpywać punkty, często wygrywa jedną bramką… Być może trochę idealizuję, bo drużyna Pepa to pierwszy dream team XXI w.

 

MG: Jakiś wpływ na Twoje odczucie może mieć styl gry drużyny Pepa oparty na tiki-tace i totalnym posiadaniu piłki przy bardziej bezpośrednim i prostszym Enrique?

 

KS: Często słyszę, że Barça Guardioli nie umiała kontratakować i nauczył ją tego Enrique, co według mnie jest nieprawdą bo nie potrafiła tego robić tylko za kadencji Martino. A co do tego, czy ważniejsza jest pomoc, czy atak to odpowiem, że w każdym systemie kluczowy i tak jest Messi. Pep grał tak, jak przeciwnik pozwalał, przy 2-6 na Bernabeu prawie wszystkie bramki padły z kontry i to był jasny sygnał dla innych drużyn żeby z Barça nie grać otwartej piłki. Być może za 2 lata Barça Enrique też nie będzie miała kogo kontrować i będzie musiała wrócić do tiki-taki?

 

MG: A chciałbyś żeby Guardiola teraz wrócił gdyby była taka możliwość?

 

KS: Chciałbym. Ale każdy trener ma swój czas, być może gdyby to Enrique był pierwszy, to za nim byśmy teraz tęsknili. Być może Enrique nie byłby tak dobry gdyby przyszedł zaraz po Guardioli. Piłkarz też musi czasem poczuć się przegrany, głodny zwycięstw.

 

MG: Jakie perspektywy Twoim zdaniem rysują się przed Barceloną miastem i Barceloną klubem w przypadku niepodległości Katalonii?

 

KS: Jest to na pewno specyficzny moment, wrześniowa kampania do parlamentu Katalonii czy okrzyki na Camp Nou w 17 minucie i 14 sekundzie pokazuje, że ten temat jest tu bardzo żywy (w 1714 r. upadła Barcelona i zakończyła się wojna o sukcesję hiszpańską - AB). Ale nie wierzę, że w przypadku faktycznej niepodległości Katalonii Barça nie mogłaby grać w lidze hiszpańskiej. Liga hiszpańska nie może istnieć bez Barcelony, tak samo jak nie mogłaby bez Realu. Ta rywalizacja nakręca całą ligę. Poza tym mamy przypadki Monaco, Vaduz, Andory… Nie zarzyna się kury znoszącej złote jaja.

 

Dziękujemy za rozmowę.

 

*Michał Gajdek: socio nr 111407. Wierzy, że przynosi Klubowi szczęście bo z 19 meczów, które widział na żywo, tylko jeden nie zakończył się zwycięstwem - z Wisłą Kraków. Ostatnie pół roku spędził w Barcelonie, by być jak najbliżej tego, co kocha, wkrótce planuje przeprowadzić się do stolicy Katalonii na stałe.

 

*Adrian Białkowski: kibic Barçy od czasów pierwszego Ronaldo. Mieszka 6 stacji metra od Camp Nou. O Barcelonie pisze na facebookowym fanpage’u „Zawsze na wakacjach” i twitterze @A_Bialkowski.

 

 

 

05.02.2016 12:45, autor: Michał & Sup, źródło: własne

Mecze


FC Barcelona

Mallorca
1 : 0
La Liga
Olímpic Lluís Companys - 21:00 08-03-2024

FC Barcelona

SSC Napoli
3 : 1
Champions League
Olímpic Lluís Companys - 21:00 12-03-2024

Atlético Madryt

FC Barcelona
0 : 3
La Liga
Metropolitano - 21:00 17-03-2024

FC Barcelona

Las Palmas
1 : 0
La Liga
Olímpic Lluís Companys - 21:00 30-03-2024

PSG

FC Barcelona
2 : 3
Champions League
Parc des Princes - 21:00 10-04-2024

Cádiz CF

FC Barcelona
0 : 1
La Liga
Nuevo Mirandilla - 21:00 13-04-2024

FC Barcelona

PSG
1 : 4
Champions League
Olímpic Lluís Companys - 21:00 16-04-2024

Real Madryt

FC Barcelona
- : -
La Liga
Santiago Bernabéu - 21:00 21-04-2024

FC Barcelona

Valencia
- : -
La Liga
Olímpic Lluís Companys - 14:00 27-04-2024

Tabela La Liga

Drużyna M W R P BZ BS Pkt
1 Real Madrid 31 24 6 1 67 20 78
2 Barcelona 31 21 7 3 62 34 70
3 Girona 31 20 5 6 63 39 65
4 Atlético de Madrid 31 19 4 8 59 36 61
5 Athletic Club 31 16 9 6 51 29 57
6 Real Sociedad 31 13 11 7 45 33 50
7 Valencia CF 31 13 8 10 34 32 47
8 Real Betis 31 11 12 8 38 37 45
9 Villarreal 31 10 9 12 49 54 39
10 Getafe 31 9 12 10 37 43 39
11 Osasuna 31 11 6 14 36 44 39
12 Las Palmas 31 10 7 14 29 35 37
13 Sevilla 31 8 10 13 39 44 34
14 Alavés 31 8 8 15 26 38 32
15 Mallorca 31 6 13 12 25 36 31
16 Rayo Vallecano 31 6 13 12 25 38 31
17 Celta de Vigo 31 6 10 15 33 46 28
18 Cádiz 31 4 13 14 21 41 25
19 Granada CF 31 3 8 20 32 60 17
20 Almería 31 1 11 19 30 62 14

Ostatnie komentarze

Części samochodowe online - Ucando.pl