W piątek Agusti Benedito oficjalnie rozpoczął starania o odwołanie Josepa Marii Bartomeu i jego zarządu. W południe były kandydat na prezydenta Barcy złożył w klubie wniosek o wotum nieufności dla szefów Blaugrany, a za pięć dni roboczych rozpocznie zbieranie niespełna 17 tysięcy podpisów koniecznych do zorganizowania głosowania za odwołaniem Bartomeu. Będzie miał na to czas do 2 października. Jeżeli mu się uda, wówczas zorganizowane zostanie głosowanie, w którym - przy frekwencji minimum 10% uprawnionych do głosowania socios - koniecznych będzie aż 67% głosów za odwołaniem Bartomeu.
- Wiem, że to piekielnie trudne zadanie, ale jestem przekonany, że nam się uda - zapewnia Benedito. - Uważam, że dziś jest 40 czy 50 tysięcy socios popierających odwołanie Bartomeu. Teraz ich przekonania muszą tylko przelać się na papier w formie podpisów. Jeżeli socios będą tego naprawdę chcieli, doprowadzimy do odwołania Bartomeu - dodał Benedito, który wypowiedział się także o działaniach zarządu.
- Barca znajduje się obecnie w kryzysie w każdym tego słowa znaczeniu. Ten zarząd pracuje nieprawdopodobnie źle. Josep Maria Bartomeu i jego ludzie muszą podać się do dymisji. W ogóle nie mają kontroli nad klubem. Barcelona ma problemy natury sportowej, finansowej, socjalnej czy instytucjonalnej i odpowiedzialny za to jest zarząd klubu - powiedział Benedito.
Organizator starań o wotum nieufności nie martwi się także zmianą nastrojów po ewentualnym transferze Philippe Coutinho. - Wotum nieufności nie opiera się na tym, czy on przyjdzie, czy nie. Powody niezadowolenia są zdecydowanie głębsze. O Coutinho nie ma co zresztą rozmawiać, bo chyba wszyscy na świecie wiedzą, że on nie przyjdzie - powiedział Benedito.