Tragedii nie było
FC Barcelona pokonała na swoim stadionie Olympiakos Pirues 3:1 i zrobiła kolejny krok w kierunku wygrania grupy. Mecz miał kilka zwrotnych momentów, a najbardziej zapamiętany będzie z rzęsistych opadów deszczu, które kompletnie zmoczyły piłkarzy i kibiców przez 90 minut rywalizacji.
Padać zaczęło krótko przed meczem, ale na szczęście murawa wytrzymała potężną ulewę. Ernesto Valverde nie zaskoczył, skład był zgodny z oczekiwaniami, a jedynym małym zaskoczeniem była obecność Paulinho w miejsce Rakiticia. Brazylijczyk zagrał kolejne dobre zawody, więc była to bardzo dobra decyzja. Od pierwszej minuty Barca demonstrowała swoją wyższość i głęboko cofnięty Olympiakos jedynie biegał za piłką. Bardzo aktywny był Deulofeu, a nieliczne próby kontrataków natychmiast przerywał Umtiti. Raz w 11 minucie Grecy posłali długą piłkę do boku i niepotrzebnym faulem powstrzymał akcję Pique, za co otrzymał żółtą kartkę. Kilka minut później kolejne dośrodkowanie Deulofeu w pole karne niefortunnie przeciął Nikolau i skierował futbolówkę do własnej bramki. Kolejne gole wydawały się kwestią czasu, ale wyborne okazje zmarnowali Deulofeu i przede wszystkim Luis Suarez, który otrzymał kapitalną piłkę od Messiego, ale przegrał sytuację sam na sam. W 42 minucie po szybkim rozegraniu rzutu wolnego gola zdobył Pique, ale sędzia anulował trafienie i... pokazał Gerardowi drugą żółtą kartkę za ewidentne - jak pokazały powtórki - dotknięcie piłki ręką. Idiotyczne zachowanie Gerarda, który zamiast natychmiast przepraszać zaczął się cieszyć z gola, mogło kosztować Blaugranę wiele nerwów.
Od czego jednak jest Messi. Druga połowa zaczęła się dość spokojnie, Olympiakos nie kwapił się do ataków, ale w każdej chwili istniało zagrożenie jedną skuteczną kontrą. W 60 minucie Leo został jednak sfaulowany przed polem karnym i po chwili posłał piłkę nad murem, a śliska futbolówka odbiła się od rękawicy greckiego bramkarza i wpadła do siatki. To był 97. gol Argentyńczyka w Lidze Mistrzów i setny w europejskich pucharach. Chwilę później Messi w swoim stylu zatańczył w szesnastce, ściął do końcowej linii, jego podanie minęło Suareza oraz Iniestę, ale trafiło do Digne, który precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższył wynik. To była dopiero 12. asysta Messiego w tym roku kalendarzowym, ale ma też 46 bramek w 45 meczach dla Barcelony. Trzeci gol zamknął mecz, to Barcelona miała kolejne okazje, ale niespodziewanie Grecy w 90 minucie za sprawą pechowca z pierwszej połowy - Nikolau - zdobyli honorowe trafienie i był to pierwszy gol wpuszczony przez Ter Stegena w tej edycji Champions League. Trzy punkty zostały jednak na Camp Nou i Barca w spokoju może jechać na rewanż do Pireusu. Losy rywalizacji w grupie D i tak rozstrzygną się zapewne w piątej kolejce gdy Barca zagra w Turynie z Juventusem.