Barca niemal równo rok temu odczarowała Estadio Anoeta w Copa del Rey, ale w lidze nie wygrała tam od ponad 10 lat. Tym razem jednak najlepszy egzorcysta z możliwych - Ernesto Valverde - jedzie zdjąć klątwę jednego z najbrzydszych stadionów Primera Division. To może się udać. Obrzędy zaczną się w niedzielę o 20:45.
5 maja 2007 roku Iniesta i Eto'o dali wygraną 0:2 w San Sebastian, a 19 stycznia zeszłego roku Neymar (z karnego) przyczynił się do wygranej w Pucharze Króla, ale w międzyczasie mieliśmy 7 ligowych i jedno pucharowe starcie bez wygranej gości. Od 2013 roku Barcelona nie strzeliła tam więcej niż dwóch bramek. 3:1, 1:0 (pamiętny mecz 4 stycznia 2015 po którym zaczęła się droga po tryplet), 1:0 i 1:1 w lidze w zeszłym sezonie, po golach Williana Jose i Messiego. RSSS zakończył poprzednie rozgrywki na szóstym miejscu, ale obecnie zajmuje dopiero trzynastą lokatę, choć ma bezpieczne osiem punktów przewagi nad strefą spadkową. Na Anoecie wygrały ostatnio Lleida (!) i Malaga, a poległa fatalna na wyjazdach Sevilla. Barcelona od porażki w Madrycie w Superpucharze Hiszpanii wygrała 9 wyjazdów i 5 zremisowała, a rywale w tych 14 spotkaniach strzelili zaledwie... 4 bramki! Valverde stworzył defensywnego potwora, choć z pewnością pomaga mu życiowa forma najlepszego obecnie golkipera świata - Marca-André ter Stegena.
Złośliwcy mówią, że Niemiec ma w tym sezonie więcej czystych kont niż Cristiano Ronaldo (12:10). Faktem jest, że wpuścił zaledwie 7 bramek w 18 kolejkach i będzie chciał śrubować ten wynik w ostatnim pojedynku pierwszej rundy rozgrywek. Pomogą mu w tym najprawdopodobniej Sergi Roberto, Pique, Vermaelen (lub Mascherano) oraz Jordi "nie płakałem po Neymarze" Alba. Odrodzenie Jordiego jest wprost nieprawdopodobne. Zasadniczo dzięki niezłemu losowaniu w Copa del Rey (mecz z Espanyolem już w najbliższą środę) Valverde może wystawić najsilniejszy skład i nieco porotować na przedmieściach Barcelony w meczu pucharowym. W pomocy spodziewajmy się zatem Busquetsa, Rakiticia, Iniesty i być może Paulinho. W ataku na pewno zagrają Luis Suarez i Leo Messi (zmieniony po fantastycznej godzinie gry z Celtą). Swoje minuty dostanie na pewno Dembele, ale być może dopiero w drugiej połowie.
Barcelona ma już passę 28 spotkań bez porażki i do rekordu Luisa Enrique brakuje "zaledwie" 11 gier. Przed nami jednak ciężkie 8 dni i trzy mecze wyjazdowe. Anoeta, Cornella i Benito Villamarin - w żadnym z tych spotkań nie będzie mógł zagrać Coutinho, a ważą się losy Rafinhi, Aleixa Vidala i Gerarda Deulofeu. Powoli do zdrowia wracają Umtiti i Paco Alcacer. Trener Blaugrany ma jednak kim rotować i żaden z zawodników nie wydaje się przemęczony, co najlepiej widać na przykładzie odrodzonego Ivana Rakiticia, który zeszły sezon mógł całkowicie spisać na straty, a teraz znów jest fundamentalnym elementem układanki. Jedynym rywalem (za to niezwykle groźnym) w lidze jest teraz Atletico Madryt, które traci tylko (i aż) sześć punktów. Miejmy nadzieję, że nasi piłkarze podtrzymają nam wspaniałe humory (w międzyczasie Chelsea w Anglii gra przeciętnie, a ponadto ma napięty terminarz) i zakończą świetny tydzień odczarowaniem Anoety.
Real Sociedad San Sebastian - FC Barcelona, Estadio Anoeta, 14.01.2018 godz.20:45