London calling!, jak śpiewał nieodżałowany Joe Strummer. Barcelona zanotowała katastrofalny tydzień, ale wraca na legendarny angielski stadion, na którym dwukrotnie napisała historię futbolu, by odbić się w rozgrywkach, które w tym sezonie mają być priorytetem. Rywale są pod ścianą i kolejna porażka poważnie ograniczy ich szanse na wyjście z grupy, a przecież mierzą wyżej niż w zeszłoroczną 1/8 finału. Tottenham podejmie Barcelonę już w środę, o 21 polskiego czasu.
Już 136 lat trwa historia "Kogutów" z Londynu, dwukrotnych mistrzów kraju (ostatnio w 1961 roku) i ośmiokrotnych zwycięzców krajowego pucharu (ostatnio w 1991 roku). Słynny prezes Daniel Levy to jeden z najlepszych negocjatorów we współczesnym futbolu (Bale'a i Modricia sprzedawał do Realu powyżej ceny rynkowej i w ostatnich dniach okna transferowego, co odbiło się na ich formie w debiutanckim sezonie w Hiszpanii), ale w te wakacje jako pierwszy klub w niemal trzydziestoletniej historii Premieship nie przeprowadził żadnego transferu. Dobrze nam znany trener Maurico Pochettino ma jednak do dyspozycji całkiem konkurencyjną kadrę, choć ostatnio przetrzebioną kontuzjami. Dele Alli, Christian Eriksen, Moussa Dembélé, Jan Vertonghen i Serge Aurirer na pewno nie zagrają z Barcą i strata duńskiego kreatora gry oraz belgijskiej ostoi defensywy może być szczególnie bolesna. Pierwszy raz od sierpnia ma za to zagrać mistrz świata Hugo Lloris.
Barcelona też ma swoje problemy. Umtiti i tak by w Londynie nie zagrał przez czerwoną kartkę, ale pozostanie poza grą co najmniej do ostatniego tygodnia października, gdy na Camp Nou zawitają kolejno Sevilla, Inter i Real Madryt. Kontuzjowany jest też Sergi Roberto, a w kadrze na mecz z niewytłumaczonych przyczyn nie znalazł się Malcom. Barca meczem z Tottenhamem zaczyna niezwykły miesiąc złożony wyłącznie z mniejszych lub większych szlagierów. tymczasem wstęp w postaci dość luźnego tygodnia ligowego zakończył się katastrofą - tylko tak można nazwać zaledwie dwa punkty w meczach z Gironą, Leganes i Athletic Bilbao. Trzeba się odbić w Lidze Mistrzów, lecz nawet doświadczeni kibice mogli już zapomnieć, kiedy ostatnio Barca zagrała naprawdę wielki wyjazdowy mecz w Champions League.
2015 rok. Rozbita drużyna Luisa Enrique tydzień po porażce na Anoeta niespodziewanie gładko wygrywa u siebie z Atletico (3:1 po golach całego tercetu MSN) i rozpoczyna marsz po potrójną koronę. W Lidze Mistrzów najpierw zdobywa niebieską część Manchesteru (1:2), później po fenomenalnym meczu Paryż (1:3) i wreszcie dobrze reaguje na "remontadowe" zapędy Bayernu i zalicza "zwycięską porażkę" w Monachium (3:2). To były ostatnie tak piękne mecze Barcy na wyjazdach. Jesienią tego samego roku dwa remisy: w Rzymie i Leverkusen, a także skromna wygrana w Borysowie (0:2). Na wiosnę wygrana w Londynie z Arsenalem (po słabym meczu z obu stron) i porażka w Madrycie z Atletico. Jesienią w fazie grupowej porażka w Manchesterze i zwycięstwa w Monchengladbach i Glasgow. 2017? Na wiosnę 4:0 w Paryżu i 3:0 w Turynie. Jesienią 0:1 w Lizbonie (po samobóju) i dwa bezbramkowe remisy w Pireusie i Turynie. 2018 to póki co 1:1 w Londynie z Chelsea (gol Messiego) i 3:0 w Londynie. Od 2015 roku w wyjazdowym meczu Ligi Mistrzów nie trafił Luis Suarez. Kiedy wreszcie odwróci się zła passa?
Jak zagra Barca? Złośliwi mogliby powiedzieć, że na pewno słabo i przewidywalnie. Spekuluje się jednak, że Valverde wróci do 4-4-2, które to ustawienie święciło pewne sukcesy w zeszłym sezonie (pomijając walory estetyczne). W bramce oczywiście Ter Stegen, na bokach obrony Semedo i Alba. W środku Pique (niestety) i Lenglet lub Vermaelen (raczej Francuz). W pomocy na pewno Busquets i Rakitić, a pewnie także Coutinho i Arturo Vidal. Zmiana formacji oznacza bowiem posadzenie na ławce Dembele, gdyż nietykalni z przodu są Luis Suarez i Leo Messi.
Nowe White Hart Lane wciąż czeka na oddanie do użytku, więc kolejny sezon Koguty grają na legendarnym, choć odnowionym londyńskim Wembley. To tu w 1992 roku zaczęła się nowożytna historia Barcy po golu Koemana w dogrywce finału Pucharu Europy przeciwko Sampdorii Genua. To tu w 2011 roku szczytowa wersja Barcelony Guardioli ograła 3:1 Manchester United, ale wynik nie oddaje tego, że w drugiej połowie "Czerwone Diabły" zostały kompletnie zdominowane i miały problem z wyjściem z własnego pola karnego, a Naniemu pewnie do dziś kręci się w głowie po tym jak podjął próbę zatrzymania Messiego.
Obie drużyny w pucharach mierzyły się tylko w 1982 roku. W półfinale Pucharu Zdobywców Pucharów Barca wywiozła z Londynu 1:1 i wygrała u siebie 1:0 po golu Alana Simonsena. To będzie jednak siódmy domowy mecz "Kogutów" z Hiszpanami (póki co zaledwie jedno zwycięstwo) i już 33 wyjazd Blaugrany na Wyspy (słaby bilans 9-9-14). To będzie setny mecz Gerarda Pique w Lidze Mistrzów. Leo Messi spróbuje wykorzystać nieobecność Cristiano Ronaldo (zawieszony za kartkę nie zagra z Young Boys Berno) i gonić go w klasyfikacji strzelców Ligi Mistrzów (aktualnie 103:120). Harry Kane ma póki co znakomity bilans 9 bramek w 11 meczach Champions League. Arturo Vidal strzelił w Champions League już 14 bramek (więcej w Barcelonie mają tylko Suarez i Messi). Pozostaje nam wierzyć w to, że piłkarze Blaugrany zmienią swoje nastawienie słysząc hymn Ligi Mistrzów i wleją w nas nadzieję, że to będzie naprawdę udany miesiac, zwieńczony pięknym meczem 28 października.
Tottenham Hotspur - FC Barcelona, Wembley, 3.10.2018 godz.21:00
Sędziuje: Felix Zwayer (Niemcy)