"***** ***!" - rozległo się w barach i domach wielu polskich barcelonistów, a także w kilkudziesięciu miejscach na Camp Nou (na takich meczach bywa około 200-400 naszych rodaków i są to ostrożne szacunki) krótko po godzinie 22:00 dnia 8 marca 2017 roku. Edinson Cavani strzelał właśnie gola na 3:1, Di Maria podbiegł uciszać kibiców na rogu Gol Sud i Tribuny, a na przeciwległym narożniku niżej podpisany stracił nadzieję na spektakularną remontadę w rewanżowym meczu 1/8 finału Champions League. A miało być tak pięknie...
Wielu znajomych zrezygnowało, ale ja na ten mecz pojechałem z dwóch powodów: po pierwsze by zaopiekować się grupą nieco ponad 50 osób z wyjazdu organizowanego przez Blaugrana.pl, a po drugie w ramach urlopu od normalnej pracy, gdy mecz jest tylko dodatkiem do kilku dni w Barcelonie. To miała być moja pierwsza wizyta na Camp Nou w sezonie 16/17 i ogólnie pierwszy mecz po dłuższej, dwuletniej przerwie. Kwestia awansu zeszła na drugi plan - trzy tygodnie wcześniej Barça zagrała fatalny mecz w Paryżu i dostała zasłużone, srogie lanie. Z tego też powodu zainteresowanie rewanżem było umiarkowane - w dniu spotkania można było jeszcze dostać pojedyncze wejściówki, ale ostatecznie Camp Nou wypełniło się niemal w całości. W powietrzu unosiła się nadzieja na to, że Blaugrana przynajmniej spróbuje i gol Suareza w trzeciej minucie mocno wszystkich ożywił. Później jednak nastroje zostały nieco stonowane. Mijały kolejne minuty, a wynik się nie zmieniał. Niespodziewanie po akcji Iniesty dostaliśmy samobój będący golem do szatni, a gdy tuż po przerwie Neymar wywalczył (prawidłowego!) karnego i dotąd raczej niewidoczny Messi strzelił na 3:0 to wszyscy byli już naprawdę podekscytowani. Wyrównanie stanu dwumeczu było o krok. Niestety gol Cavaniego wszystko zepsuł, później jeszcze mieliśmy brzydkie zachowanie Neymara, możliwy faul Mascherano w sytuacji sam na sam i mecz nieuchronnie zaczął dobiegać końca.
Gdy w 88 minucie Neymar wywalczył rzut wolny i ustawiał piłkę, towarzyszący mi kompan, znany z łamów Blaugrana.pl pod sympatycznym pseudonimem Agresor, powiedział znamienne "wszystko pięknie, ale trzech bramek w siedem minut to oni nie strzelą". Ot znawca, nie pomylił się. Strzelili w osiem. Gdy Messi posłał długą piłkę do Suareza i krótko później Neymar pewnie wykorzystał rzut karny, zrobiło się naprawdę gorąco. Barça zaczęła jednak bić głową w mur, latały kolejne balony w pole karne, a byliśmy już grubo po regulaminowym czasie gry - zegar stadionowy zatrzymuje się w 90 minucie, nie było więc wiadomo, ile dokładnie czasu do końca. Każda wrzutka mogła zostać przerwana gwizdkiem arbitra, a ja miałem przed oczami sytuację Andre Gomesa z pierwszego meczu (słupek), która w tamtym momencie wydawała się decydująca w kwestii awansu. Czułem niedosyt niewykorzystanej szansy. Jeszcze jedna akcja. Ter Stegen kiwający się na połowie rywala, jeszcze wrzutka Neymara, nieudana pułapka ofsajdowa i - co się dzieje!!! - strzał Sergiego Roberto w zasadzie w środek bramki mija bramkarza PSG. Ludzie zaczęli po sobie skakać, a ja natychmiast spojrzałem na liniowego. Nieprzypadkowo. Siedem lat wcześniej też siedziałem na linii tego pola karnego, ale dwa piętra wyżej, gdy Bojan strzelał gola Interowi i wtedy też ludzie rzucili się sobie w ramiona, lecz ja niestety już widziałem podniesioną chorągiewkę. Tym razem jednak - sędzia pokazuje na środek boiska. GOL! GOL!!! Sergi Roberto biegnie do naszego narożnika. Skaczę na ludzi. Ludzie skaczą na mnie. Dopiero na drugi dzień zobaczymy jak Messi podbiega do znanego części z Was Rybsona i innych kibiców z Grada Jove wykonując tę legendarną cieszynkę. Ludzie nie przestają skakać. Jeszcze wznowienie, balon w pole karne Barçy. Wybita piłka. KONIEC! Największa remontada w historii Barcelony!
Byłem świadkiem kilku historycznych spotkań na Camp Nou, chociażby 5:0 i 5:1 z Realem Madryt, ale zawsze po ostatnim gwizdku scenariusz był taki sam: piłkarze szybko dziękują za wsparcie i znikają w hotelu, a kibice w kwadrans w zasadzie opuszczają stadion. Żadnego świętowania na ulicach – ludzie rozchodzą się po domach. Tym razem było inaczej – pół godziny po zakończeniu spotkania wciąż na stadionie było kilkadziesiąt tysięcy rozśpiewanych cules. O drugiej w nocy widzieliśmy race odpalane pod popularnym barem „Jaguar”, a w hotelu zameldowaliśmy się dobrze czwartej. Cały następny dzień upłynął pod znakiem świętowania i zerkania na powtórki meczu w spacerze „od jednego baru do baru” po Dzielnicy Gotyckiej. Jasne, skończyło się na tym, że w kolejnej rundzie Mathieu wyszedł na lewej obronie, Juve bezlitośnie wypunktowało Barçę, a Luis Enrique niebawem pożegnał się z posadą, na odchodne zdobywając jeszcze Copa del Rey, ale tamta remontada była jak kolejny puchar. To był jeden z tych meczów, gdy każdy z Was pamiętał w jakich okolicznościach oglądał lub dowiedział się o bramce Roberto.
Wspomnienia bez wątpienia powrócą we wtorkowy wieczór wraz z początkiem fazy pucharowej Ligi Mistrzów 2020/2021. Na Camp Nou znów przyjeżdża PSG, a przed ekipą Koemana najważniejszy jak dotąd mecz tego sezonu. Wielki szlagier już we wtorek o 21:00.
21 lutego 2007. Wtedy po raz ostatni Barça grała pierwszy mecz 1/8 finału Champions League u siebie, z racji zajęcia drugiego miejsca w grupie. Do Katalonii przyjechał Liverpool i choć Deco szybko wyprowadził Blaugranę na prowadzenie, to przed przerwą wyrównał Bellamy, w końcówce trafił Riise i ekipa Beniteza wyjechała z cennym zwycięstwem, dzięki czemu minimalna porażka na Anfield (0:1 po golu Guðjohnsena) nie uratowała Barçy przed wyeliminowaniem. Od tamtej pory Blaugrana już zawsze wygrywała grupę i zawsze też wygrywała domowy mecz 1/8 finału, co zawsze dawało awans do ćwierćfinału. Teraz jednak to Paryżanie mają komfort grania drugiego meczu na swoim boisku (choć w dobie pandemii i meczów bez kibiców ma to z pewnością mniejsze znaczenie niż kiedyś). Rewanżowe starcie odbędzie się 10 marca.
Obie drużyny przystąpią do wtorkowego meczu poważnie osłabione. W momencie pisania tego tekstu wiadomo już, że Pique trenował kilka dni z drużyną i znajdzie się w meczowej kadrze, ale z występu na pewno wykluczeni są Sergi Roberto, Araujo, Coutinho, Fati i Braithwaite. Jeśli nawet Pique miałby zagrać to byłby to jego pierwszy mecz od końca listopada, więc forma fizyczna będzie z pewnością szwankować. Jakiego składu Blaugrany powinniśmy się zatem spodziewać?
Bramkarz: tu jest wszystko jasne. Ter Stegen rozegra swój 64 mecz w Lidze Mistrzów.
Obrona: Dest zmieni Minguezę na prawej obronie, lewa flanka należy oczywiście do Alby, który ostatnio odpoczywał. Największą niewiadomą jest para stoperów. Zdrowi są Lenglet i Umtiti, rzekomo wraca Pique, a zagrać tam z konieczności może też de Jong.
Pomoc: teoretycznie de Jong - Busquets - Pedri to najczęściej stosowane przez Koemana ustawienie, ale jeśli sytuacja wymusi przesunięcie Holendra do obrony, w jego miejsce wskoczy Pjanić lub Puig.
Atak: tu sprawa wydaje się oczywista. Messi - Griezmann - Dembele. Trincao będzie jokerem z ławki.
Od 2 stycznia tego roku ekipę z Paryża prowadzi Mauricio Pochettino, ale niespełna 49-letni Argentyńczyk również ma problemy z zestawieniem wyjściowej jedenastki. Kluczowa jest oczywiście jedna absencja: Neymar. Brazylijczyk opuszczał Barcelonę w niesławie w sierpniu 2017 roku i teraz miał po raz pierwszy zagrać przeciwko byłej drużynie, ale tydzień temu doznał kontuzji pachwiny i na ten moment zagrożony jest nawet jego występ w rewanżu.
Oprócz Neymara, na liście powołanych nie ma Di Marii, Bernata, Colina Dagby, Denisa Franchiego, Xaviego Simonsa i Pembele. Jak zatem zagra mistrz Francji?
Bramkarz: Keylor Navas zanotuje 55 występ w Lidze Mistrzów.
Obrona: Florenzi - Marquinhos - Kimpembe - Kurzawa? Wszystko na to wskazuje. Trzeba jednak podkreślić, że aż ośmiu obrońców PSG zagrało przynajmniej w trzech meczach fazy grupowej Ligi Mistrzów i w co najmniej 14 meczach ligowych, więc Kehrer, Diallo, Bakker i Dagba też są ograni.
Pomoc: Zarówno Tuchel jak i Pochettino sporo rotują w tej formacji. Podstawowe zestawienie to jednak: Gueye - Paredes - Verratti.
Atak: Kto zastąpi Di Marię i Neymara? Prawdopodobnie Kean i Icardi, którzy utworzą trio z Kylianem Mbappe.
To będzie już dwunaste spotkanie obu drużyn w europejskich pucharach. Zaczęło się w 1995 roku w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, od remisu 1:1 w Barcelonie i wygranej Paryżan 2:1 w rewanżu. Później mieliśmy rotterdamski finał Pucharu Zdobywców Pucharów w 1997 roku i gola Ronaldo z karnego, przesądzającego o triumfie ekipy Bobby’ego Robsona. Na kolejne starcia musieliśmy czekać aż do 2013 roku – w ćwierćfinale Barça wywiozła z Paryża remis 2:2 (dwukrotnie prowadząc), a w rewanżu nie w pełni zdrów Messi wchodził z ławki by zacząć akcję, którą golem zakończył Pedro i remis 1:1 dał awans Blaugranie, choć jak pamiętamy skończyło się na sromotnym 0:7 z Bayernem w kolejnej rundzie. W sezonie 14/15 mieliśmy najpierw dwumecz w grupie (3:2 i 3:1 wygrywali gospodarze), a następnie Neymar z Suarezem rozszarpali ekipę PSG w Parku Książąt (1:3), a w rewanżu Iniesta dwukrotnie wspaniale asystował Neymarowi i Barça pewnie kroczyła po – jak się później okazało – ostatni triumf w Lidze Mistrzów. Ogółem Barcelona wygrała pięć starć, a trzy razy padł remis i trzykrotnie zwyciężali gracze ze stolicy Francji.
PSG to klub założony raptem w 1970 roku. W skali Europy Francuzi są więcej niż Kopciuszkiem. Ich jedyne międzynarodowe trofeum to PZP z 1996 roku (nie licząc… Pucharu Intertoto z 2001r.), do 2013r. mieli na koncie zaledwie dwa mistrzostwa Francji. Sporo zmieniło się w 2011r., gdy klub przejął fundusz Qatar Sports Investments, a nowym prezesem został katarski multimiliarder Nasser Al-Khelaïfi (niegdyś zawodowy tenisista, ale najwyżej sklasyfikowany na 995. miejscu w rankingu ATP). Niebawem do drużyny dołączył Zlatan Ibrahimović, a w Paryżu powstał sen o światowej potędze. Skończyło się póki co na siedmiu mistrzostwach kraju, pięciu Pucharach Francji i sześciu Pucharach Ligi. W Lidze Mistrzów Paryżanie grają nieprzerwanie od sezonu 2012/13, ale kolejno odpadali: cztery razy w ćwierćfinale (dwukrotnie z Barceloną, raz z Chelsea i Man. City), a następnie trzykrotnie w 1/8 finału (z Barceloną, Realem i Man. United). Wreszcie w pandemicznym sezonie 19/20 nastąpił przełom i pokonanie Borussi Dortmund w 1/8 finału, Atalanty w jednomeczowym ćwierćfinale oraz RB Lipsk w półfinale. W finale jednak silniejszy okazał się Bayern (0:1).
Francuzi są na drugim miejscu w swojej lidze, a pod wodzą Pochettino wygrali osiem meczów we wszystkich rozgrywkach, jeden zremisowali i przegrali 3:2 z Lorient. Oczywistym liderem zespołu pod nieobecność Neymara jest 22-letni Mbappe, który strzelił już 87 bramek w 108 meczach dla Paryżan, z czego 18 w 28 w tym sezonie. Kylian ma też na koncie solidne 21 goli w 40 meczach Ligi Mistrzów, jakie rozegrał w barwach Monaco i PSG. Tylko kilku jego kolegów z drużyny ma w tych rozgrywkach większe doświadczenie. Z drugiej strony mamy Pique, Busquetsa i Messiego z grubo ponad setką występów, a Leo ma już 118 bramek w Champions League (traci 16 do Cristiano), z czego trzy w tym sezonie.
Rozjemcą tego starcia będzie dobrze nam znany Björn Kuipers z Holandii. Niespełna 50-letni arbiter poprowadził swój pierwszy mecz Barcelony już w 2009 roku (2:0 z Dynamem Kijów), a później gwizdał Blaugranie jeszcze ośmiokrotnie, m.in. w meczu z PSG w 2013r. (1:1) i w wygranym 3:0 pierwszym półfinale z Liverpoolem w 2019 roku. Sędziował również m.in. mecz PSG z Lipskiem w Lizbonie w sierpniu ubiegłego roku.
Na początku grudnia wydawało się, że Barça jest skazana na porażkę. Od tego czasu sporo się jednak zmieniło i według bukmacherów nieznacznym faworytem wtorkowego meczu jest „Duma Katalonii”, a nieznacznym faworytem do awansu ekipa PSG - ciężko się z tym nie zgodzić. Ten mecz miał być reklamowany jako wielki pojedynek Messiego i Neymara. Brazylijczyk odszedł do Paryża by wyjść z cienia Messiego, ale już wiemy, że była to wielka głupota i powinien żałować tego ruchu do końca życia. Leo obiecywał mu, że pomoże w zdobyciu upragnionej Złotej Piłki, a skończyło się na tym, że w lidze francuskiej Brazylijczyk znalazł się nieco na peryferiach wielkiego ligowego futbolu, a do tego jest niemiłosiernie okopywany, co skutkuje regularnymi kontuzjami. Z drugiej jednak strony zostawił w kasie Barcelony 222 miliony euro w gotówce i nie jest jego winą, że idioci z zarządu nie byli przygotowani na jego odejście (pomimo wielu plotek), znacznie przepłacili za Dembele i roztrwonili resztę tych pieniędzy, w dodatku robiąc gigantyczne długi. Ponadto Neymar nie jest kolejnym z tych Brazylijczyków, których wielkie kariery trwały raptem 3-4 sezony, a później zaczęły się imprezy, używki i błyskawiczny spadek formy – w wieku 29 lat były gracz Santosu imponuje sylwetką i jeśli tylko jest zdrowy, dalej robi różnicę na boisku. Teraz jednak go zabraknie, więc będziemy mieć drugi w historii pojedynek Messiego z Mbappe (spotkali się na mundialu w szalonym meczu Argentyna – Francja). 22-latek jest zgodnie typowany na tego, kto ma zawładnąć światowym futbolem w rozpoczynającej się dekadzie. Kuszony od kilku lat przez Real Madryt, Mbappe wydaje się jednak coraz bardziej szczęśliwy w Paryżu i plotki o jego transferze ostatnio nieco ucichły. Samo PSG podgrzewało z kolei zamieszanie wokół możliwego przejścia Messiego do Paryża, co było w ostatnim czasie szeroko krytykowane w Barcelonie. Leo swoim zwyczajem nie odniósł się do tych komentarzy. Tradycyjnie odpowie na boisku. Zobaczymy z jakim skutkiem. Vamos!
FC Barcelona – PSG, Camp Nou, 16.02.2021 godz.21:00
Sędziuje: Björn Kuipers (Holandia)
Transmisja: Polsat Sport Premium
Przypuszczalne składy:
Barcelona: Ter Stegen – Dest, Pique (Umtiti), Lenglet, Alba – de Jong, Busquets, Pedri – Messi, Griezmann, Dembele
PSG: Navas – Florenzi, Marquinhos, Kimpembe, Kurzawa - Gueye, Paredes, Verratti – Kean, Mbappe, Icardi