Sytuacja Ronalda Koemana staje się coraz bardziej napięta, a sam trener swoimi poczynaniami zdecydowanie nie przyczynił się do jej chociażby minimalnego rozładowania- wręcz przeciwnie, Holender na wczorajszej konferencji prasowej poprzedzającej dzisiejsze spotkanie z Cadiz zaskoczył wszystkich, i przeczytał przygotowane oświadczenie, po którym zakończył wydarzenie, nie odpowiadając na żadne z pytań, jakie mieli przygotowane zebrani dziennikarze.
Ponadto, cała otoczka związana z potencjalnym zwolnieniem szkoleniowca Blaugrany wydaje się dosyć podobna do jego ostatnich dni w jednym z dawnych miejsc pracy- Evertonie.
Latem 2017 roku, klub z Liverpoolu wydał ponad 160 milionów euro na wzmocnienia, przez co w oczach wielu był upatrywany jako realny kandydat do walki o grę w europejskich pucharach. Jednakże już po dziewięciu kolejkach ligi angielskiej Ronald Koeman został zwolniony z pracy, po tym, gdy jego drużyna znalazła się w strefie spadkowej, notując wyłacznie 8 punktów po wspomnianych wyżej dziewięciu rundach.
Dumie Katalonii udało się już osiągnąć ten "pułap" po 4 rozegranych meczach, jednakże bardzo rozczarowująca porażka z Bayernem Monachium, oraz katastrofalny występ przeciwko Granadzie sprawił, że posada Holendra jest kwestionowana jak jeszcze nigdy dotąd, albowiem brak stylu i pomysłu na grę obecnymi zawodnikami wydaje się czymś, z czym Koeman nie jest w stanie sobie poradzić.
Najgorsze wydają się jednak liczne stwierdzenia trenera na temat kadry oraz jej możliwości. Narzekanie na zawodników oraz obniżanie oczekiwań wobec drużyny są czymś, co Koeman już robił w przeszłości, właśnie w przypadku pracy w Evertonie. Przed czwartą kolejką ligi angielskiej w sezonie 2017/2018, gdzie drużynę Koemana czekała przeprawa z Tottenhamem, ówczesny szkoleniowiec Spurs- Jose Mourinho, w charaktetystycznym dla siebie stylu wytknął drużynie prowadzonej przez Holendra, że po tak intensywnym okienku transferowym powinni celować w pierwszą czwórkę Premier League. Myślę, że znając dzisiejszą sytuację, wszyscy już się domyślają, w jaki sposób zareagował wtedy Ronald.
"Top cztery? Jeżeli jest tutaj ktokolwiek, kto uważa, że jest to realny cel, to proszę, zgłoście się... Bądźmy realistami".
"Nie jestem zadowolony z tego, jak weszliśmy w ten sezon, ale proszę was, bądźmy bardziej realistyczni w stosunku do możliwości Evertonu".
Brzmi znajomo? Być może top cztery w Premier League z Evertonem faktycznie brzmi jak zadanie dosyć ciężkie do zrealizowania, lecz prowadząc FC Barcelonę, podobne wypowiedzi po meczu z Granadą (zmagającą się z kryzysem sportowym), czy po upokarzającej porażce z Bayernem Monachium, w którym drużyna nie pokazała absolutnie nic, są po prostu nie na miejscu. Przypomnijmy jeszcze raz tę kwestię.
"Zakończenie tego sezonu w czołówce tabelii będzie sukcesem, natomiast w Lidze Mistrzów nie powinniśmy oczekiwać cudów. Porażka z Bayernem musi być postrzegana właśnie w takim kontekście".
Deja vu?