Na liście lewych obrońców, którzy mogliby wzmocnić Barçę, Xavi Hernández miał zapisanego na pierwszym miejscu Theo Hernándeza. Sztab Dumy Katalonii uważał, że Francuz, który gra w Milanie, może rywalizować z Jordim Albą o miejsce na lewej stronie defensywy. Na liście byli też inni piłkarze, którzy w ostatnich dniach są łączeni z Barceloną, jak José Luis Gayà, Alejandro Grimaldo czy Nicolás Tagliafico. Dyrekcja sportowa uważała jednak, że Theo łączył wszystkie cechy bocznego obrońcy idealnego do stylu gry Xaviego: jest silny i potrafi atakować, ale nie ucieka od zadań defensywnych i potrafi odbierać piłkę.
Klub jednak szybko się zorientował, że operacja będzie bardzo skomplikowana. Po pierwsze, Milan nie chciał puścić gracza, którego kontrakt wygasa w 2024 roku, i żądał za niego 50 mln euro. Po drugie, obrońca miał wysokie wymagania finansowe – chciał zarabiać ok. 10 mln euro brutto – których Barcelona nie była w stanie spełnić.
Z powodu tak sporych przeszkód dyrekcja sportowa podjęła decyzję o odrzuceniu jego transferu. To drugi gracz, którego nie mogła sprowadzić. Wcześniej nie udało się zakontraktować Álvaro Moraty, który był główną prośbą Xaviego w zimowym okienku.
Co ciekawe, zarówno Francuz, jak i Hiszpan grali wcześniej w Atlético i Realu Madryt i byli bliscy przejścia do Barcelony. Główną różnicą jest jednak to, że napastnik bardzo chciał trafić na Camp Nou, natomiast obrońca nigdy pokazał, że zależy mu na przejściu do Dumy Katalonii.
Jak podaje AS, Theo jest o krok od podpisania nowego kontraktu z Milanem na dwa sezony, do 2026 roku. Wycofanie się Barcelony z wyścigu o gracza przyspieszyło przedłużenie umowy, które ma zostać ogłoszone w najbliższych dniach.