Jak zgodnie informują mniej lub bardziej poważne katalońskie media, los Xaviego Hernandeza jest przesądzony. Raptem dwa tygodnie po konferencji ogłaszającej zwrot akcji i odwołanie rezygnacji Xaviego z końcem sezonu, następuje... kolejny twist i tym razem głowa Creusa ma zostać ścięta i sturlać się ze wzgórza Montjuic wprost pod fontanny Font Magica.
Jak doniósł Jordi Basté w RAC1 i potwierdził SPORT, prezydent Laporta zdecydował, że Xavi Hernández nie będzie kontynuował pracy na ławce Barcelony w przyszłym sezonie. Decyzję, która prawdopodobnie zostanie ogłoszona oficjalnie dopiero po niedzielnym meczu z Rayo Vallecano, Laporta podjął w miniony czwartek po konferencji prasowej Xaviego przed meczem z Almerią. Laporcie, który swoją złość na drużynę pokazał już po porażce z Gironą w Montilivi, nie spodobały się słowa Xaviego, w których stwierdził, że ze względu na trudności ekonomiczne bardzo trudno będzie mu konkurować w przyszłym sezonie z Realem Madryt i innymi europejskimi klubami. Xavi poprosił o zmiany w składzie, aby uniknąć błędów tego sezonu, ale ostrzegł fanów, że klub nie jest w stanie podpisać kontraktu z każdym kogo chce, tak jak mógł to zrobić przez lata.
Słowa te wywołały głębokie rozczarowanie prezydenta, który bardzo wściekły nie pojechał do Almerii, podobnie jak dyrektor sportowy Deco. Laporta, wściekły i rozczarowany, po rozmowie z członkami zarządu, zdecydował się cofnąć porozumienie, które podpisał z Xavim 24 kwietnia, na mocy którego trener z Terrassy wyparł się wcześniejszego oświadczenia, że opuści ławkę rezerwowych 30 czerwca.
Właśnie fakt, że Laporta nie pojechał do Almerii, uruchomił wszystkie alarmy w Barcelonie, choć Xavi po wygranym meczu z drużyną Pepe Mela wyjaśnił, że nikt z klubu nie kontaktował się z nim, aby porozmawiać o jego przyszłości lub wypowiedziach. Nie był świadomy nowego zwrotu w scenariuszu i decyzji podjętej w biurach przy ulicy Arístidesa Maillola.
Prezydent Laporta, który dzisiaj był ze swoim najbliższym otoczeniem w biurze klubu, planuje jutro udać się do Saragossy, aby obejrzeć na żywo finał Pucharu Królowej, w którym drużyna Jonatana Giráldeza zmierzy się z Realem Sociedad. W niedzielę będzie w swojej loży na Stadionie Olimpijskim, aby obejrzeć mecz z Rayo Vallecano. Zwycięstwo Barcelony będzie wykonaniem minimalnego celu na końcówkę sezonu, jakim jest drugie miejsce w lidze. Gdy zostanie to zrealizowane, w przyszłym tygodniu, zgodnie z tym, co wskazuje Klub, nadejdzie czas, aby ponownie porozmawiać z Xavim i ogłosić zmianę na ławce rezerwowych – decyzję, którą prezydent już podjął i która według tych samych źródeł może się zmienić jedynie pod wpływem kolejnego radykalnego zwrotu wydarzeń, czego w ostatnim czasie w Barcelonie nigdy nie można wykluczyć. Tak naprawdę, według niektórych dyrektorów, trener odszedł już 24 kwietnia po posiedzeniu zarządu, w którym umówiono się, że Xavi nie będzie kontynuował pracy, a kilka godzin później dyrektorzy dowiedzieli się, że jednak zostanie, po słynnej kolacji z sushi w domu prezydenta. Tego dnia trener Terrassy przekonał Laportę swoim przemówieniem i entuzjazmem. Jego środowa konferencja prasowa zamieniła zauroczenie prezydenta w rozczarowanie i spowodowała, że – o ile nie nastąpi radykalna zmiana – podjęto decyzję o rezygnacji z Creusa.
Artykuł aktualizowany.
Aktualizacja 18.05 1:00
Mimo burzliwego poranka/przedpołudnia w Barcelonie nie zapadła żadna decyzja. Joan Laporta spotkał się z członkami zarządu w klubowych biurach, ale nie było tam Deco. Xavi natomiast miał prosić o spotkanie z prezydentem, jednak ostatecznie rozmawiali przez telefon, a Laporta powiedział, że do spotkania dojdzie do zakończeniu sezonu. Ponadto Alejandro Echevarría, doradca i były szwagier Laporty, miał skontaktować się z Xavim, aby przekonać go do porozumienia ws. odejścia.