W wywiadzie dla TV3 Iñigo Martínez opowiedział o tym, jak przeżył ostatnie lato, najtrudniejsze w jego karierze w ostatnich sezonach. „Latem przyjeżdżasz na treningi, nie wiesz, czy zostaniesz zarejestrowany, czy nie, mam dzieci... Spekulowanie, nie wiedząc, gdzie będziesz, to nie było łatwe dla nikogo”.
Sytuacja odwróciła się, gdy Hansi Flick powiedział mu, że uważa jego rejestrację za priorytet. „Trener powiedział mi, że jestem jego pierwszym wyborem. Od pierwszej minuty obdarzył mnie wielkim zaufaniem".
Od tego czasu stał się stałym elementem składu Flicka i wielkim liderem obrony. Zupełnie inaczej niż w poprzednim sezonie, kiedy był tylko alternatywą dla takich graczy jak Araujo, Cubarsí, Koundé czy Christensen na środku obrony.
Były zawodnik Athleticu zdaje sobie sprawę, że znajduje się w uprzywilejowanej sytuacji i ma nadzieję, że cała ta praca zostanie nagrodzona zdobyciem tytułu. „Mając 33 lata nie jest łatwo tutaj grać. Staram się jak najlepiej wykorzystać każdą okazję, która pojawia się na mojej drodze. Tyle lat gry w Primera i zdobycie tytułów byłoby nagrodą za całą pracę, którą wykonałem".
Iñigo Martínez stał się jednym z kluczy do strategii spalonych, charakterystycznego aspektu ery Flicka. Na Bernabéu był to stały element, ale Iñigo mówi, że w obliczu tak dużego ryzyka nie cieszy się byciem defensorem.
„Ci z przodu się cieszą, ci z tyłu cierpią. Jeden błąd z twojej strony staje się bramką. Kiedy prowadzisz już 3-1, 4-1, trochę się rozluźniasz”, dodał. W tym sezonie tworzy wraz z Cubarsím jedną z najlepszych par środkowych obrońców w Europie.
Ta dwójka była w stanie do perfekcji zinterpretować strategię opartą na wysuniętej obronie i pressingu. W oczekiwaniu na powrót Araujo, który jest w końcowej fazie rekonwalescencji, nikt nie kwestionuje wyjściowego składu Iñigo i Cubarsíego w Barcelonie Flicka.