Vitor Roque wyznał, jak trudno było mu poradzić sobie z przybyciem do Barçy z Athletico Paranaense. Brazylijski napastnik, który trafił do Blaugrany w styczniu tego roku, aby wzmocnić drużynę, nie zdołał się zadomowić ani otrzymać minut. Nie pasował do Xaviego i klub ostatecznie zdecydował się wypożyczyć go do Betisu za zgodą Hansiego Flicka.
Vitor Roque przyznał w wywiadzie dla ESPN, że było to skomplikowane kilka miesięcy, tym bardziej po tym, jak Barça zapłaciła 30 milionów euro plus kolejne 31 milionów euro w zmiennych za jego podpisanie. „Byłem pod presją ze względu na cenę, jaką za mnie zapłacono, bardzo wysoką inwestycję w ciągu ostatnich kilku lat i nie byłem w pełni gotowy, aby pomóc drużynie w sposób, w jaki chciałem”, powiedział.
Dodał, że potrzebował dłuższego procesu adaptacji. „Chciałbym mieć czas na przyzwyczajenie się do zawodników i klubu, ale sprawy nie potoczyły się tak, jak bym chciał... I to służy mi jako nauka”. W Sevilli jest inaczej.
Brazylijski napastnik przyznaje, że czuł się zaniepokojony: „Przybyłem do Barcelony bardzo szczęśliwy, aby spełnić marzenie z dzieciństwa, którym zawsze było bycie tam, przeżywanie tych chwil w Lidze Mistrzów, noszenie tej koszulki, ale bardzo chciałem, aby wszystko się ułożyło. Przeszedłem przez bardzo trudny okres w Barcelonie. Kiedy nie jesteś szczęśliwy i nie masz pewności siebie, sprawy nie idą dobrze".
Sytuacja stała się tak trudna, że Vitor Roque nie ukrywa, że myślał o powrocie do Brazylii: „Tak, myślałem o wyjeździe na farmę w Brazylii i możliwości bycia w spokoju, bez nikogo, ponieważ czasami wszystko jest bardzo trudne. Jest duża presja”. Ale powiedział sobie: „Trzeba iść dalej, mieć siłę psychiczną i pracować z dużą pokorą, aby wszystko poszło dobrze”.
Porównanie do Viniciusa również odegrało pewną rolę. „Czasami moi przedstawiciele używają Viniciusa jako przykładu wytrwałości i walki. Nie miał łatwego życia, gdy przybył, a dziś zbiera nagrody. Jestem bardzo szczęśliwy, że przeżywa ten wspaniały moment, ponieważ na to zasługuje".