Hansi Flick przybył do FC Barcelony z ogromną wiedzą na temat klubu, a przede wszystkim jego szkółki. Od pierwszej chwili było dla niego jasne, że odbudowa drużyny musi przejść, tak czy inaczej, przez La Masię. Przeanalizował wiele materiałów wideo ze swoim asystentem, Marcusem Sorgiem, ale najbardziej decydującym momentem była prawdopodobnie rozmowa z Rafą Márquezem na temat planów przedsezonowych.
Flick chciał wiedzieć z pierwszej ręki, czy w drużynie rezerw są jacyś zawodnicy o cechach przywódczych, którzy mogliby awansować do pierwszej drużyny. Trener Barçy Atlètic miał bardzo jasną odpowiedź: Marc Casadó.
Meksykanin ostatecznie nie został w Barcelonie po otrzymaniu oferty z reprezentacji swojego kraju jako asystent Javiera Aguirre, ale rada została już udzielona i wdrożona przez samego Hansiego.
Dla wielu zaskoczeniem może być fakt, że w obszernym wywiadzie, którego Joan Laporta udzielił Barça One na początku czerwca, prezydent wymienił nazwisko Marca Casadó, gdy zapytano go o potrzebę podpisania kontraktu z defensywnym pomocnikiem. Opisał również jego sezon jako „wyjątkowy”.
Pomimo faktu, że zawodnik z Sant Pere de Vilamajor wyróżniał się w drużynie Barçy Atlètic, której zabrakło niewiele do awansu w ostatnim meczu w Kordobie, nazwisko Casadó nie było najczęściej wymieniane wśród tych, którzy mieli przeskoczyć do pierwszej drużyny. Co więcej, Xavi Hernández, mimo że powoływał go aż 30 razy, dał mu tylko 35 minut w czterech meczach w całym sezonie.
Ale coś się ruszyło i pod koniec tego samego czerwca Laporta zrobił sobiw zdjęcie z Markiem Casadó z jego przedłużenia umowy. Pomocnik podpisał kontrakt do 2028 roku i zapewnił sobie miejsce w presezonie i tournée po Stanach Zjednoczonych.
Reszta historii jest już znana. Hansi Flick udowodnił, że Rafa Márquez miał rację i że Casadó jest liderem, który jest również zdolny do gry na najwyższym poziomie. To zawodnik, który tworzy szatnię, który się nie poddaje i który jest w pełni przygotowany, aby wykorzystać szansę i nie pozwolić, by wymknęła mu się ona z rąk.