Ronald Araujo udzielił wywiadu dziennikowi Sport.
Sytuacja drużyny nie może być lepsza: liderzy w La Lidze, półfinał Pucharu, 1/8 w Lidze Mistrzów...
Tak, drużyna rozgrywa bardzo dobry sezon, co znajduje odzwierciedlenie w wynikach. Zdobyliśmy już Superpuchar, co było ważne dla naszej młodej drużyny. Jesteśmy zadowoleni, a ludzie są podekscytowani, widać pracę, którą wykonujemy.
Jako nowy projekt nie zaczynaliście na najlepszej pozycji, ale teraz jesteście kandydatami do wszystkiego. Jak ważne będzie poradzenie sobie z presją?
To normalne, że na początku były pewne wątpliwości. Ostatni rok nie poszedł po naszej myśli, a gramy dla klubu, który wymaga od nas zwycięstw i tytułów. A jeśli ich nie zdobędziesz, jest to uważane za zły sezon. Było wiele oczekiwań związanych z przybyciem Hansiego, ponieważ zespół tak naprawdę nie zmienił się tak bardzo od zeszłego roku, ale myślę, że widać, czego chce i co wdrożył. Zespół ma inne oblicze... jest wszystkiego po trochu. Zmienił się też sposób pracy w klubie, nie tylko z trenerem. Radzimy sobie dobrze, ale przed nami jeszcze długa droga i musimy ją kontynuować.
Fani Barcelony cieszą się drużyną, ale czy byłoby niesprawiedliwe, gdybyście byli oceniani tylko na podstawie zdobytych tytułów?
Barça wymaga tytułów. A my mamy już jeden w kieszeni, czyli Superpuchar. Zdobyliśmy go w dobry sposób. Musimy również chcieć wygrywać. Jeśli ludzie widzą, że wychodzisz, że generujesz okazje... wtedy to doceniają. Później w piłce nożnej może wydarzyć się tysiąc rzeczy i może nie wygramy tyle, ile chcemy, co jestem przekonany, że zrobimy, ale jeśli ci się to nie uda, to przynajmniej musisz być czołową drużyną i pokazać swoją twarz.
W Lidze Mistrzów w finale możecie zmierzyć się z Realem Madryt, podpisujesz się pod tym?
Oczywiście, dopóki tam jesteśmy, to tak. To byłby fajny mecz. Musimy zrobić to, co do nas należy. Liga Mistrzów jest bardzo konkurencyjna i na tym etapie nie ma łatwych przeciwników. Są dwa mecze, to zależy od tego, jak wejdziesz w mecz... jest wiele rzeczy. Wierzymy, że możemy to zrobić i miejmy nadzieję, że uda nam się dotrzeć do finału. Byłoby wspaniale, ale idziemy mecz po meczu.
Czy ci się to podoba, czy nie, muszę cię zapytać o wszystko, co wydarzyło się w styczniu w związku z twoją sytuacją. Wyobrażam sobie, że były to napięte tygodnie.
Byłem spokojny, ponieważ byłem przekonany, jestem przekonany, czego chciałem, czyli zostać. Potem pojawiły się czynniki, że negocjowaliśmy z klubem w sprawie kontraktu, ale to normalne. Byłeś nieobecny przez sześć miesięcy, wracasz ponownie. Ale zawsze bardzo jasno o tym mówiłem. Widać to było w sposobie, w jaki wszedłem do finału Superpucharu.
Nigdy nie miałeś żadnych wątpliwości?
Nie, nie. Żadnych wątpliwości. Mówię ci, negocjowaliśmy i są czynniki, które nie zależą od ciebie.
Deco powiedział, że jego zdaniem zostaniesz, ponieważ podpisałeś kontrakt do 2031 roku.
Jeśli to zależy ode mnie, to oczywiście zostanę, jestem szczęśliwy w Barcelonie. Myślę, że nadejdą dobre lata. Przeżyłem w Barcelonie okres z wieloma problemami finansowymi czy innymi, więc teraz chcę cieszyć się również dobrymi czasami. Zainwestowałem, gdy było ciężko, zostałem. Miałem wiele okazji, aby odejść, ale wierzyłem w to, chciałem zostać. Wierzyłem, że uda nam się pójść naprzód. A teraz nadszedł czas, aby się tym cieszyć, czuję się ważny. Chcę tu być, mojej rodzinie podoba się w Barcelonie i mam nadzieję, że uda mi się wypełnić cały kontrakt. Właśnie dlatego podpisałem długi kontrakt.
Niektórzy mówią, że jeśli jest niższa klauzula, to dlatego, że mogą być wątpliwości...
Jestem szczęśliwy, naprawdę. Czuję, że nadchodzą wspaniałe chwile i ludzie będą się tym cieszyć. I czuję, że nadchodzi dobry etap mojej kariery, jestem o tym przekonany.
A także jako kapitan - gdyby 15-letniemu Ronaldowi powiedziano, że 10 lat później będzie nosił opaskę Barçy...
Nie mógłbym sobie tego wyobrazić. W wieku 17 lat byłem w domu, w mojej wiosce, z rodziną, grając dla Huracán. Zawsze marzyłem o grze dla Barçy, ale czułem, że to odległe marzenie. Potem pojawiły się możliwości i dziś, będąc jednym z kapitanów tego klubu, z odpowiedzialnością, która się z tym wiąże, czuję się bardzo szczęśliwy.
Czy czujesz, że musisz być weteranem w tak młodej szatni, mimo że masz zaledwie 25 lat?
Tak, tak, czuję (śmiech). Jest wielu młodych, którzy spędzają całe dnie w Tik-Toku, oglądając filmiki i żartując. To fajne, ponieważ wnoszą radość do szatni i są młodzi, ale są konkurencyjni. Idą do przodu i nie poddają się. Młodzi słuchają, gdy trzeba mówić poważnie, to też jest dobre.
Czy liderem tej drużyny Barçy jest Flick?
Powiedziałbym, że tak. W końcu to trener, to on wszystkim porusza, to on wprowadza zmiany, to on wygenerował filozofię, którą przyniósł... Ale w klubie zmieniło się wiele rzeczy, które spowodowały ten przepływ. Mówię o poziomie fizycznym, fizjoterapeutach... dla nas kluczowe jest posiadanie prawie wszystkich dostępnych zawodników, ponieważ masz konkurencyjny zespół. Wykonaliśmy wiele ciężkiej pracy i to widać. Widać, że zespół działa, że wszyscy mamy się dobrze, z wyjątkiem dwóch poważnych kontuzji, które mieliśmy... to ważne, aby móc zdobywać tytuły.
Mówi się, że Hansi jest bliższy niż się wydaje, czy to prawda?
To bardzo miły człowiek, zawsze z każdym rozmawia. Ludzie mówili „uważaj, nadchodzi Niemiec, sierżant” (śmiech), ale to nic takiego. Jest bardzo blisko. Czas pracy to czas pracy i trzeba być poważnym.
Jak ci idzie z niemieckim?
Nic nie można zrozumieć (śmiech). Kiedy sztab zaczyna ze sobą rozmawiać, nic nie można zrozumieć. Ale trener mówi bardzo płynnie po angielsku, można go dobrze zrozumieć. Ale niemiecki jest niemożliwy.
A z mate, udało się?
(śmiech) Jest kilku, którzy piją. Ferran pije ze mną, a potem robi swoje w domu. Także Lewandowski, Eric, Raphinha, Ansu... Na początku jest gorzka, ale zaczyna ci smakować. I nawadnia.
Kto jest DJ-em w szatni?
Lamine! Na wyjazdach, w szatni... Ansu też. Ale czasami grają reggeaton przez cały czas, a niektórzy z nas proszą ich o piosenki po angielsku. Czasami pozwalają mi puścić trochę cumbii (śmiech).